20. Wolałem Czekać

89 4 0
                                    

Mocno zaciskałam oczy, czując ból w każdej części mojego ciała. Po dłużej chwili, uniosłam powieki będąc niesamowicie zdezorientowaną. Kilkukrotnie, ale zarazem wolno zamrugałam. Dookoła białe ściany, naprzeciwko mnie duże szklane, w dodatku rozsuwane, drzwi. Twarde łóżko z metalową ramą i białą pościelą. To zdecydowanie nie jest mój pokój. Dokładniej rozejrzałam się po pomieszczeniu, zauważając młodą kobietę siedzącą przy biurku, w prawym kącie. Wzięłam głęboki wdech, po czym ciężko zakaszlałam. Głowa dziewczyny zwróciła się w moją stronę, a chwilę później zerwała się z miejsca w moim kierunku.
- Jak się czujesz? – zapytała, stojąc obok łóżka.
Chciałam się odezwać, powiedzieć cokolwiek, ale nie potrafiłam znaleźć w sobie na to siły. Dopiero teraz zorientowałam się o obecności maski, podającej mi tlen na mojej twarzy. Drżącą ręką sięgnęłam po nią i zsunęłam ją na szyję.
- Co się stało? – wychrypiałam.
Miałam trudności z łapaniem oddechu. Robiłam głębokie wdechy i płytko je wypuszczałam. Również moje powieki były ciężkie do utrzymania. Byłam zbyt słaba na wykonanie jakiejkolwiek funkcji życiowej.
- Zawołam lekarza – oznajmiła i zanim wyszła z sali, poleciła mi założyć maskę ponownie.
Tak też zrobiłam i gdy usłyszałam zamykane drzwi, mimowolnie przymknęłam oczy.
Co się stało? Dlaczego jestem w szpitalu? Czuję jak moja głowa mocno pulsuje. Słyszę też różne dźwięki maszyn, które jak zdążyłam zauważyć, były poprzypinanie do mojej klatki piersiowej.
Nic nie pamiętam.
Dlaczego się tutaj znalazłam? Czy ktoś może mi to w końcu powiedzieć?
- Dziecko – usłyszałam zrozpaczony głos mojej mamy, przez co ociężale uniosłam powieki.
- Mama – szepnęłam prawdopodobnie tak cicho, że tylko ja byłam świadoma wypowiedzianego przeze mnie słowa.
Zaraz za nią zauważyłam wysokiego mężczyznę w podeszłym wieku, ubranym w biały fartuch. Na jego szyi znajdował się stetoskop. Wywnioskowałam więc, że musiał być lekarzem. Podszedł do mnie i coś chyba mówił, ale ja naprawdę czułam się jakbym spała, dlatego niewiele rozumiałam. Sprawdzał jakieś rzeczy, co jakiś czas mówił coś w kierunku mojej mamy. Ale to wszystko działo się dla mnie jak przez mgłę. Czułam się coraz gorzej. Aż w końcu po prostu zamknęłam oczy i całkowicie się odcięłam od wszystkiego, co działo się wokół mnie.

***

Zerwałam się do pozycji siedzącej, ciężko oddychając. Niektóre kabelki przypięte do mojej nagiej klatki piersiowej, odpięły się w wyniku mojego szybkiego ruchu. Położyłam prawą dłoń na sercu, błagając by to wszystko było tylko złym snem. Włosy opadły na moją twarz, zasłaniając mi widok na pomieszczenie. Gdy uniosłam delikatnie głowę, ponownie zauważyłam wchodzącego do pokoju lekarza wraz z moją mamą. Mężczyzna podszedł do mnie i pomógł mi wrócić do poprzedniej pozycji.
- Jak się czujesz? – pytanie padło z jego ust.
- Ja… nie wiem – odpowiedziałam cicho i niepewnie – Co się stało? Dlaczego tutaj jestem? – dodałam, chcąc uzyskać w końcu odpowiedzi na moje pytania.
Spojrzałam na mamę, która skinęła delikatnie głową do lekarza, na co ten posłał jej słaby uśmiech i powiedział, że gdyby coś się działo to mama ma go zawiadomić. Chwilę później wyszedł z sali. Kobieta usiadła na krzesełku obok łóżka i złapała za moją lewą dłoń, delikatnie ją gładząc.
- Skarbie… - zaczęła – Miałaś wypadek.
Przełknęłam głośno ślinę, czując coraz szybsze bicie mojego serca.
- Przechodziłaś przez pasy, czekałam na Ciebie już po drugiej stronie, ale wtedy jakiś – zacięła się, a ja zauważyłam łzy pojawiające się w jej oczach – palant nie zatrzymał się, tylko w Ciebie wjechał. To cud, że w ogóle przeżyłaś – słonawa substancja zaczęła wypływać spod jej przymkniętych powiek, za chwilę tworząc mokrą ścieżkę na jej zaróżowionym policzku.
- Operowali Cię – gdy się minimalnie uspokoiła, zaczęła mówić dalej – Twoje serce na moment przestało bić – wyjąkała, wybuchając płaczem.
Ja sama również byłam tego bliska. Mój obraz stawał się coraz bardziej rozmazany, więc delikatnie zamknęłam oczy, biorąc głęboki wdech. Mocniej ścisnęłam rękę rodzicielki pokazując jej, że jednak tu jestem i, że jej nie zostawię.
- Już dobrze, mamo – szepnęłam.
Słabo uniosłam prawą rękę, a lewą dłoń wyswobodziłam z jej uścisku. Spojrzała na mnie zmieszana, na co uniosłam moje ramiona ku górze, z zamiarem przytulenia jej. Zrozumiała o co mi chodzi, więc już po chwili zamknęłam ją w moim słabym, ale pełnym uczuć uścisku. Mama nadal płakała, a ja tylko cicho jej towarzyszyłam. Myśl, że mogłam jej już nigdy więcej nie zobaczyć, tak jak i ona mnie, była najgorszą.
Nie mam pojęcia ile czasu spędziłyśmy tak do siebie przytulone, ale zauważyłam, że za oknem zaczęło się powoli ściemniać. Kiedy kobieta w końcu się ode mnie odsunęła, uśmiechnęła się i starła ostatnie łzy znajdujące się na jej twarzy.
- Chyba wykorzystałam swój czas – zaśmiała się cicho – Ktoś jeszcze chce Cię odwiedzić – uśmiechnęła się słabo, a następnie wyszła z pomieszczenia.
Nie musiałam długo czekać. Drzwi tak szybko jak się zamknęły, tak szybko się otworzyły. Do pokoju wparowały dwie, mocno zwariowane i bliskie mi dziewczyny. Rzuciły się w moją stronę, otoczyły z obu stron łóżka i przytuliły się do mnie, zaczynając płakać. To jest cholernie niesamowite. Mieć takie osoby to jest najcudowniejsza rzecz na świecie.
- Twoja mama do nas zadzwoniła i wszystko powiedziała – zaczęła Kendall.
- Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się o Ciebie martwiłyśmy – ciągnęła dalej Sam przez łzy.
I tak mówiły przez następne kilkanaście minut, nie dopuszczając mnie nawet do słowa. Jedyne co mogłam robić, to próbować je jakoś obejmować i uśmiechać się, bo to co mówiły było takie kochane.
- Dziękuje – szepnęłam łamiącym się głosem, kiedy się ode mnie oderwały i zajęły miejsce na krzesełkach stojących obok łóżka.
- Za co? – odpowiedziały równo.
- Przede wszystkim za to, że jesteście – uśmiechnęłam się przez łzy.

Love Me AnywayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz