Znowu to samo. Znowu siedzę zamknięta w swoim pokoju chcąc ze sobą skończyć. Ale nie zrobię tego. Bo nie mam na tyle odwagi. Ile razy już próbowałam to zrobić. A i tak zawsze kończyło się najwyżej na kilku kreskach. Jestem za słaba nawet na to, żeby się zabić. O ironio. Wtuliłam się bardziej w mojego misia. Jedyna rzecz jaka jest w stanie mnie pocieszyć. A i tak nie zawsze. Mam go chyba już 10 lat. Kiedy go dostałam był dla mnie ogromny. Teraz tylko duży. Spojrzałam w okno, w niebo. Pomyśleć, że mimo że chodzę normalnie do szkoły, że staram się normalnie funkcjonować, to wie o tym tylko mama. Inni nie widzą tego, jak powoli się niszczę. Spojrzałam w głąb ciemnego pokoju. Moja "przyjaciółka", czarna zmora, która odwiedza mój pokój każdej nocy, tym razem stała w kącie i się na mnie patrzyła. Odwróciłam wzrok. Czemu te proszki nie działają? Znaczy... Działają. Ale tylko za dnia. I to też nie zawsze. A w nocy to wszystko wypełza i mnie powoli niszczy. Zabija. Przynajmniej raz w tygodniu chodzę do tego psychiatry, codziennie biorę proszki. To tylko kasa wyrzucona w błoto. I znowu to samo. Znowu zamiast spać prowadzę wojnę z myślami. Nawet jeśli wygram i tak upadnę. Nie wiem czy dam radę znowu wstać i założyć tę cholerną "maskę", która pozwala mi w chociaż małym stopniu "normalnie" funkcjonować. Ale muszę znaleźć choć resztkę sił, aby nikt niczego nie zauważył. Bo po co martwić innych?
CZYTASZ
Chora? Wolę "Czarownica"
Fantasy16 lat żyję w przekonaniu, że jestem chora psychicznie, że mam schizofrenię i depresję. To drugie to akurat prawda, ale to pierwsze... Kiedy w mojej klasie pojawia się nowy chłopak, ataki moich zwid się nasiliły. I to właśnie on mi powiedział, że to...