Ciemność. Przerażająca ciemność, która była wszędzie. I ten cholerny ból głowy. Gdzieś w oddali słyszałam powoli kapiącą wodę. Kropla za kroplą. Powoli wstałam, jednak silny podmuch wiatru od razu mnie przewrócił. Odczekałam chwilę i ponowiłam próbę, jednak z tym samym skutkiem. Cholera jasna. Jest źle. Chciałabym w ogóle wiedzieć gdzie jestem i dlaczego. Podniosłam się do siadu i się rozejrzałam. Jedyne co zobaczyłam to ciemność. Tak jak się spodziewałam. I ta cholerna woda. Czy ona nie może przestać?
Jak na zawołanie zrobiło się cicho a ja opadłam na plecy. Czy ja umarłam? Czy tak wygląda życie po śmierci? W sumie mimo tego, że chodziłam na lekcje religii, to nie spodziewałam się czegoś niezwykłego po śmierci. Spodziewałam się... niczego. Tak jak teraz.
- Marlena? Marlena! - ktoś zaczął biec pośród tej ciemności w moją stronę, jednak ja nie mogłam go zobaczyć.
- Marlena! Dziecko moje! Dlaczego ty leżysz na ziemi? Wstań szybko, jeszcze się przeziębisz.
- Babcia? - mimo że nie słyszałam jej od lat, ten głos poznam wszędzie.
Świat zaczął się rozjaśniać i kształtować. Nie widziałam już ciemności, a dom mojej babci, w którym zawsze spędzałam większość dnia. Wszystko było takie wyraźne. Wszystkie szafki, półki, krzesła, fotele. Nawet czułam zapach szarlotki, którą babcia piekła co drugi dzień. Powoli wstałam z dywanu, który się zmaterializował pod moimi plecami i ostrożnie postawiłam jeden krok. A za nim drugi. Żadnego wiatru, który próbowałby mnie znowu obalić. Nic. Podbiegłam do kobiety i rzuciłam jej się w ramiona.
- Babciu, tak bardzo tęskniłam - mówiłam ze łzami w oczach.
- Przecież ciągle tutaj jestem - niepewnie mnie przytuliła.
- Babciu. Czy ja... umarłam? - ostatnie słowo z trudem mi przeszło przez gardło.
Babcia odsunęła mnie od siebie na odległość ramion i spojrzała mi głęboko w oczy.
- Co? O czym ty mówisz? Dlaczego miałabyś umrzeć? Dobrze się czujesz? - na koniec zdania babcia przyłożyła mi rękę do czoła.
- Ale przecież... Nie ważne.
- Co się dzieje Marlenko?
- Po prostu źle się czuję babciu - delikatnie się uśmiechnęłam patrząc staruszce w oczy.
- To lepiej się połóż, ja ci zrobię zaraz herbaty - powiedziała i wyszła z pokoju.
Wszystko zaczęło wirować, cały świat rozmazywał mi się przed oczami, a ja znowu upadłam. Jedyne co jeszcze usłyszałam to krzyk babci, który z każdą chwilą był coraz bardziej przerażający.
Spadałam. Długo i powoli. Zdawało się, że to nie ma końca i już zawsze będę tak spadać, jednak w końcu poczułam podłoże pod plecami. Nawet nie byłam w stanie stwierdzić co to jest.
Znowu ciemność. Z tym wyjątkiem, że teraz widzę zmory, bezkształtne postacie, potwory, szybko przelatujące i szepczące do mnie. Nie dasz rady. Polegniesz. Znowu ci się nie uda. Najlepiej się zabij. I tak nikogo nie obchodzisz. Zniknij. Zniknij. ZNIKNIJ.
Szepty zamieniły się w krzyk, a każdy chciał tylko jednego. Mojego zniknięcia. Mojej śmierci.
Nie. Nie. Nie. Mam dosyć. Zostawcie mnie.
Zasłoniłam uszy, jednak bez skutku. Zaczęłam płakać.
Dosyć. Zostawcie mnie. Zostawcie!!!
CZYTASZ
Chora? Wolę "Czarownica"
Fantasy16 lat żyję w przekonaniu, że jestem chora psychicznie, że mam schizofrenię i depresję. To drugie to akurat prawda, ale to pierwsze... Kiedy w mojej klasie pojawia się nowy chłopak, ataki moich zwid się nasiliły. I to właśnie on mi powiedział, że to...