Ciemna przemiana

334 39 11
                                    


Patrząc w niedaleką przeszłość, logiczne mogłoby się wydawać, że to, co stało się z wodą w jeziorze pośród olbrzymich drzew, tętniących życiem i płynących energią (o której istnienia nie miał prawa mieć pojęcia) nie było zjawiskiem normalnym, zwyczajnym, na porządku dziennym. 

Jakimś cudem zadziwiające sytuacje przydarzały się właśnie mu, zwłaszcza odkąd przekroczył granicę murów, zniszczył barierę strachu i uprzedzenia, naciągnął własne limity i niemal umarł na chłodnej, twardej i chropowatej kamiennej posadzce na wybiegu więzienia.

A wszystko to zaczęło się od tego uczucia. 

Uczucia, które było kontrą dla ciemności. Emocji, którą przeżył po raz pierwszy i jednocześnie pierwszej emocji, którą chciał przeżyć. Czegoś wtedy obcego, nieznanego, tak... nienaturalnego i zaskakującego, jeśli mógłby to tak określić. Nie miał pojęcia, nie potrafił zrozumieć tego konceptu, wydawało mu się, iż nie był gotowy... ale czy kiedykolwiek powinno być się gotowym, by czuć? 

Inni rodzili się z różnymi możliwościami. Czuli więcej, widzieli więcej, słyszeli więcej, byli kimś więcej aniżeli zwykłymi, uwięzionymi ptakami. Czy jeśli byłby stworzeniem zdolnym do szybowania w przestworzach, to jego skrzydła byłyby złamane, podcięte, nieistniejące? Od urodzenia wyrwane? 

Spętane, jak on ognistą pieczęcią do bram (piekieł, to było piekło, spalone i zwęglone ciała, swąd dobiegający zewsząd, krzyki krzyki krzyki wrzask ktoś przestał być...)?

Przyciągał kłopoty. 

Często tak robił, mimowolnie, w tamtym miejscu, o którym już dawno chciał zapomnieć i nie wracać myślami, lecz tak ciężko nie porównywać tego świata z tamtym, i nie wiedział już, co robić, był skonFUNDOWANY, CO SIĘ DZIEJE STRAŻNIK ZNIKNĄŁ.

Łapczywie zaczerpnął świeżego powietrza, dotleniając swój mały, niedożywiony i słaby organizm, starając się uspokoić myśli i wspomnienia, obijające się o ściany jego umysłu. Analiza wszystkiego na chwilę odeszła na bok, choć już wkrótce do niej wrócił, chcąc zrozumieć, jak to działa.

Wiadomo było, że związany został w jakiś sposób z wszechobecną naturą, która, miał wrażenie, zesłała jego osobę do Więzi, połączyła z wiatrem i doprowadziła do wody. Nie mógł się w tej chwili dowiedzieć, w jakim celu tak się stało ani dlaczego tak się zaczęło dziać, lecz jeśli to sama Ziemia chce być jego sprzymierzeńcem, to nie sposób jej odmówić. 

Wreszcie, po tylu latach oczekiwania na cokolwiek poczuł to ukłucie, to, na co wyczekiwał od zawsze, mimo iż nie zdawał sobie z tego sprawy.

Wkrótce zarówno ludzie, jak i on zaakceptują, zutylizują do jakiegoś celu, przyzwyczają się do owej nadnaturalności okalającej jego małą, kruchą, a jednocześnie tak tajemniczą postać. To, co poczuł przy kontakcie z błękitną cieczą jeziora przypomniało mu, że jeszcze niemało znajdowało się przed nim; na jego drodze poznania, drodze doświadczenia, drodze do uczuć. 

Drodze pytań.

Może zaczynał coś rozumieć? Pomimo niewiedzy Staruszka, pomimo pozornej obojętności Strażnika, pomimo tak wielu niewiadomych i gdybań...

Pierwiastek człowieczeństwa w nim zakiełkował, rozbudził jego zmysły. One wtedy opamiętały się po całych, długich latach otępienia w zamknięciu, celi, ciemności, zepchnięte daleko, by nie odczuwał tego, co najgorsze. 

Wtedy - na środku jeziora, skąd wyczuwał tę energię, słyszał wołanie jakoby przez ścianę, prawie miał coś na wyciągnięcie ręki...! - dokonała się w nim kolejna przemiana. Przeobrażał się niczym poczwara, uwięziona we własnym, ciaśniutkim kokonie z tą różnicą, że jego całkowita metamorfoza zajmie jeszcze długi, długi czas - lecz wykonał kolejny krok, krok poznania, krok pewności i niewiadomych, krok wątpliwości, krok w przód.

Ciemna krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz