,, Każdy powinien umierać w czyichś ramionach."

461 20 42
                                    

- Jace Herondale był wspaniałym łowcą. Jednym z najlepszych. Szybki, odważny, ryzykant. Może to dlatego, że był wychowywany przez Valentine'a. Dzięki niemu Świat Cieni zyskał najlepszego w dziejach Nocnego Łowcę. Ale ja o to nie dbam.- Spojrzała na ubranych na biało Nocnych Łowców. Nie obchodziło jej, że wokół niej są ludzie. Pozwoliła łzą lecieć. Chciała pokazać wszystkim jak bardzo boli ją strata Jace'a. Osoby, która poświęciła za nią życie i którą kochała ponad własne, teraz już nie mające celu, życie. Pragnęła też pokazać im, że pokazywanie tego co się czuje nie jest czymś złym, a dobrym. To pozwala przejść żałobę.- I wy też nie powinniście- dodała co raz to bardziej jąkając się. Czuła jak wielka gula rośnie w jej gardle, a ona nie może nic z tym zrobić.- Jace miał w sobie własne demony jak każdy z nas. Jedni przyznają się do tego szukając pomocy, drudzy niekoniecznie. Jace był typem samotnika. Nie zwierzał się nikomu. Nawet Alekowi.- Spojrzała na parabatai zmarłego.- Bał się, że uznacie go za słabego. Dlatego udawał, że nic nie czuje. Stał się dupkiem podczas, gdy siedzące w nim demony zżerały go od środka. Chcę tylko powiedzieć, że był wspaniałym człowiekiem troszczącym się o najbliższych. Nawet o tych, którzy go zawiedli i opuścili. O tych, którzy wytykali go palcami, bo był synem mojego ojca. On mimo to walczył o was. Nie zapominajcie o tym jak i o jego heroicznych czynach. Proszę.- Powiedziała niemal z błagalną nutą.

Zeszła z podium, ale nie miała zamiaru wracać do Luke'a, matki i Lightwoodów. Podeszła do miejsca, gdzie leżało ciało Jace'a- zimne i nieruchome. To ją przerażało. Myśl, że nigdy więcej go nie zobaczy, nie obejmie go, nie pocałuje, nie powie kocham cię. Teraz miała ostatnią okazję, aby pożegnać się z nim. Nie chciała tego robić, ale musiała. Dla niego.

Dla ciebie, powtórzyła w myślach i objęła jego dłoń swoją. Starała się nie płakać kiedy nachylała się nad nim, bo gdyby mógł to by wstał i nawrzeszczał na nią za to, że płacze po nim podczas, gdy powinna zacząć żyć jak wcześniej i nie rozpamiętywać tego co się wydarzyło.

- Kocham cię- szepnęła w jego usta składając na nich ostatni pocałunek.- Zawsze będę.- Dodała prostując się.

Nie odwracaj się, nakazała sobie kiedy chwiejnym krokiem schodziła z marmurowych schodów, to mu nie pomoże. Nie zwrócisz mu tym życia. Będzie nadal martwy. Martwy...

Z trudem się opanowała. Nie odwróciła się. Nie kiwnęła palcem kiedy Cichy Brat podszedł do ciała z palącą się pochodnią. Nie chciała tego oglądać. Chciała wyjść z sali jak najszybciej, ale powstrzymała ją silna ręka Aleka zaciśnięta w miejscu pomiędzy przedramieniem, a ramieniem. Spojrzała na niego ze łzami w oczach.

- Zostań- poprosił.- Potrzebuję cię.- Dodał ku jej zaskoczeniu jak i całej reszty. Widząc ich spojrzenia, wyjaśnił:- Byłaś mu drugą najbliższą z nas wszystkich osobą. Chcę z tobą przejść żałobę, pozbyć się bólu jeśli to w ogóle możliwe. Więc proszę, zostań.

Kiwnęła głową. Powolnym ruchem obróciła się twarzą do podium, gdzie przed chwilą stała. Została dla Aleka, ale nadal nie miała zamiaru patrzeć jak ciało jej ukochanego płonie stając się kupą bezwartościowego popiołu, który zostanie pochowany w krypcie Herondale'ów. Kiedy poczuła jak ciemnowłosy przygarnął ją do siebie i mocno przytulił, wiedziała, że już po wszystkim. Jace'a nie było. Pozostało tylko wspomnienie. A jej wzrok pusty bez jakichkolwiek emocji.

- Każdy powinien umierać w czyichś ramionach.*- Powiedział Alec kiedy wszyscy wyszli.- On wybrał twoje. I dobrze zrobił.- Dodał po dłuższej chwili.- Dopiero teraz zauważyłem jak bardzo go kochasz i dziękuję ci za to. Dziękuję za to, że dałaś mu coś czego nikt inny z nas nie mógł. Pozwoliłaś mu kochać cię bez konsekwencji nawet kiedy myśleliście, że jesteście rodzeństwem. Sprawiłaś, że żył.

Miłość może nas zniszczyć | Clace |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz