,, Byłoby o wiele łatwiej, gdybym cię nienawidził."

779 29 40
                                    

Nie mógł znieść myśli, że jest jej bratem. W jednej chwili miał wszystko, cały świat. Miał po co żyć i dla kogo. Ona nadała jego życiu sens i cel. Była dla niego czymś więcej, niż zwykłą, nudną codziennością jak łapanie i zabijanie demonów. Była jego odskocznią. Sprawiła, że stał się lepszy i zaczął dostrzegać rzeczy, których wcześniej nie widział. Miał dla kogo ryzykować i nadal ma, ale to nie jest już to samo.

Stracił to wszystko w chwili kiedy dowiedział się, że są rodzeństwem. Kiedy dowiedział się, że osoba o którą dba bardziej, niż o samego siebie, jest jego siostrą. Rodziną, której wolałby nie mieć, byleby to wszystko okazało się kłamstwem. Oddałby wszystko by tak było. Tak samo oddałby wszystko, aby to właśnie ONA była jego dziewczyną, kochanką i przyszłą żoną, matką jego dzieci. Ale teraz bez niej... Bez jej spojrzenia, miłości i dotyku takiego jakim powinna darzyć chłopaka, stawał się taki sam jaki był na długo przed jej poznaniem. Zamknięty w sobie, sarkastyczny, nie dbający o nic oprócz siebie i najbliższej rodziny. Nawet dla niej stał się oschły. Dla osoby, dla której jeszcze kilka tygodni temu był gotów przenieść góry, aby skraść choć jeden pocałunek.

Odsunął wszystkich na bok. Przybranych rodziców i rodzeństwo. Nawet Aleca, swojego parabatai... Nie chciał mieć z nikim kontaktu. Pragnął być sam, by pogrążać się w smutku bez nic nie dających słów pokrzepienia. Oczywiście rozumiał, że wszyscy martwią się o niego i chcą dla niego jak najlepiej. Ale w obecnej sytuacji nie był w stanie z nikim rozmawiać bez obrażania go czy odzywania się z sarkazmem na najwyższym poziomie na jaki go stać. A jest w tym bardzo dobry. Jedyne kiedy z kimś rozmawiał to podczas misji czy zebrań, na których to omawiano ,,niepokojące" zdarzenia w świecie Podziemnych lub Przyziemnych. Mając na myśli świat ludzi, miał na myśli zwiększoną liczbę demonicznej aktywności. A mając na myśli Podziemie, myślał o wszystkich bezsensownych według niego zamieszkach między mieszkańcami podziemnego świata.

Tak teraz wygląda jego życie: pokój, misje, zebrania, pokój. Jest w takim stanie, że nawet przestał jadać z innymi łowcami. Chodził do kuchni kiedy nikogo nie było. Unikał ludzi jak piekielnego ognia, który niszczy wszystko na swojej drodze. Taki właśnie jest Jonathan Christopher Morgenstern... choć dla bliższych jego sercu pozostał tym samym Jace'em sprzed ,,dobrej" nowiny.

***

- Trzeba coś z tym zrobić.- Rzekł Alec do siostry.- To go zabija.

- Myślisz, że nie wiem?- Oburzyła się.- Próbowałam z nim rozmawiać, z Clary również. Ona wydaje się to lepiej znosić.- Oplotła się ramionami przygryzając dolną wargę.

Oboje byli bezradni i oboje tego nienawidzą. Nie wiedzieli co zrobić, jak pomóc swojemu bratu.

- On z nas wszystkich najbardziej zasługuje na bycie szczęśliwym. Tyle wycierpiał...

- Wiem.- Odparł Alec. Chciał coś dodać, ale poczuł jak czyjaś ręka klepie go po plecach.

- Najwidoczniej nie tyle, by być szczęśliwym.- Powiedział Jace. Nie czekając aż któreś z rodzeństwa się odezwie, sprawnie ich wyminął.

- Jace!- Krzyknęła za nim zdesperowana Isabelle, ale ten zbył ją machnięciem ręki nawet się nie obracając.- Co teraz?- Zapytała brata łamiącym się głosem. W oczach miała łzy. Oboje mieli.- Jeśli tak dalej będzie to...

- Nic nie będzie.- Przerwał siostrze i przytulił ją.- Nic. Coś wymyślimy.- Przycisnął Izzy mocniej do siebie pozwalając, aby łzy skapywały na jej ciemne włosy.- Na pewno. Musimy...

Miłość może nas zniszczyć | Clace |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz