- Tiger Pax...
Niegdyś dumna stolica, rozbudowana metropolia, tigercońskie dziedzictwo i chluba... Teraz niczym nie wyróżniające się z pośród Cybertrońskich miast pogorzelewisko.
Poza reliktem z czasów świetności.
Poza Pimeval Talon Hall. Dumnie stojący w centrum miasta budynek wkuwał się w niebo najwyższą iglicą, kpiąc z rozmachu katastrofy dookoła. Nawet powalona jedna z sześciu wierz nie odjęła chwały temu tworowi. Temu pałacowi, napawającemu przestrachem i grozą każdego, kto pamiętał jego tętniące życiem komnaty.
- Niewiarygodne - Szeptała do siebie femme, siedząca na dachu na przeciwko pałacowi - Niewiarygodnie głupie - Syknęła.
Ona pamiętała. Pamiętała każdy bal, pamiętała szykowne bankiety, pamiętała ten niezwykły gwar i uśmiechnięte twarze postukujących się kielichami osobistości.
Wszystko przyćmione jednym, bolesnym potknięciem.
- To takie... Naiwne - Mówiła dalej, wpatrując się w popękane szyby jednego z pięter - Naiwne ufać seekerom. Seekerzy zawsze mają coś za lotkami.
W porę zauważyła błysk na rogu uliczki i przewrotem w tył uniknęła amputacji twarzy.
Ty śmieciu Warknęła w myślach i pędem rzuciła się do biegu, przeskakując na sąsiedni dach. Z następnego budynku zbiegła po kupie gruzu na ulicę główną, przecinając kilka przecznic w drodze na most.
Przeciwległy zaułek zaroił się już wrogich wechikułów, zmuszając ją do zmiany trasy.
Któryś z trepów ustrzelił kocią femm w ramię, gdy wbiegała za róg. Nie tracąc rozpędu kontynuowała bieg na czterech łapach, ignorując ból.
Wokoło padało coraz więcej strzałów z nadziemnej armady. Femme sprawnie przeturlała się pomiędzy pociskami, wskakując przez rozbite okno do hali targowej. W piędzie przewracała spopielone stoły i regały, chcąc uciec od Vehiconów, które w jeszcze większym szale przebijały się za nią przez zgliszcza. Raz po raz rzucała za siebie meblami, mając nadzieje, że rozpłaszczą one maski conom.
Kluczyła jeszcze długo po mniejszych i większych uliczkach, trafiając w końcu na ostatnią prostą. Na końcu drogi przed nią majaczył most i połacie rdzawo-złotych drzew za nim.
Nagle nad nią rozbrzmiał głuchy trzask. Z wściekłością stwierdziła, że korytasz łączący dawną szkołę z biblioteką postanowił zwalić jej się na głowę.
Biegła ile fabryka dała, wymijając coraz to większe odłamy rusztowań wbijających się w chodnik. W ostatniej chwili uskoczyła przed walącą się ścianą, potykając się jedynie trochę.
Będąc już prawie na moście obejrzała się przez ramię, na płynący za nią fioletowy potok żołnierzy.
Wbiegając na most oberwała czymś w bok, a siła odrzutu cisnęła nią o filar. Runęła z dzikim wrzaskiem, lecąc na łeb na szyję w ciemność.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Opublikowano 4.03.2k19
Słów 385