Dzień był nadzwyczaj ciepły. Słoneczko grzało przyjemnie, a kamyczki chrzęściły pod kołami. Autostradą poruszały się śladowe ilości pojazdów, co dawało wolą rękę entuzjastom palenia gumy.
A ten autobot był takowym bezapelacyjnie.
~ Jak patrol? ~ Z głośnika poniósł się spokojny głos znajomej dwukołówki.
- A pff... wiesz. Zderzaka, że tak powiem, nie urywa - Odpowiedział, kończąc bączka na asfalcie.
~ Robisz bączki? ~ W jej głosie zabrzmiało sztuczne oburzenie ~ Znowu obrałeś za cel wkurzać policję, tak?
- Dokładnie! Przecież mnie znasz.
Botka westchnęła nostalgicznie.
~ Tylko nie przyjedź z żółtym trzewiczkiem, jak ostatnio. Prime ci już przepuścił. Nie raz.
- Oh, nie dramatyzuj. To było tylko dwadzieścia ponad normą - Burknął, będąc pewnym uśmiechu partnerki gdzieś pod maską - Obudził się w tobie Szekspir?
~ Tak. Beethoven.
- O nie, pomylili ci się kochana. Szekspir a Beethoven to inna para uszczelek.
~ Jeden mąż.
- Ej!... Takie oświadczyny są mało romantyczne Arcee.
~ Ha ha, śmieszne. Nie wyobrażaj sobie za dużo.
Bot jęknął smutno w odpowiedzi.
~ Nie jęcz, tylko pilnuj drogi. I nie daj się złapać, piracie drogowy.
- Nie bój się, mój majtku! - Odkrzyknął do radia, kryjąc pod maską głupkowaty uśmiech.
~ Oh Cliff...
- Oh Cee...
Oba boty wybuchnęły śmiechem.
~ Co to w ogóle ma znaczyć? ~ Spytała Arcee, pomiędzy salwami śmiechu.
- Wiesz, to jest takie okr...AAAH! - Cliffjuper przyhamował z głośnym piskiem trąc o asfalt. Arcee z miejsca przestała się śmiać.
~ Co się tam dzieje? ~ Spytała, słysząc trzask po drugiej stronie ~ Co zrobiłeś?
- Yyy... Wjechałem Knockoutowi w dupę - Odpowiedział, patrząc jak pokiereszowany Martin leniwie się oddala.
~ Że co? ~ Bąknęła botka po chwili ciszy.
- To, co usłyszałaś.
~ To łap go!
- To nie będzie konieczne - Odparł, wrzucając wsteczny - Ciekawsze jest to co mu uciekło.
Zaraz po stłuczce z fotela cona wyskoczyła dziewczyna. Chwilę się przyglądała wielkimi oczami. Potem z dzikim pędem uciekła w stronę miasta.
Nie przypadł jej do gustu?
Cliff sprawnie zmienił kierunek jazdy i ruszył za dziewczyną.
- Przekaż szefowi że wrócę chwilę później.
~ Ale co się dzieje?
- Miał zakładnika.
~ Że kogo? człowieka?
- A niby kogo? - Bardziej stwierdził, niż zapytał, w duchu podziwiając prędkość z jaką uciekała mu ziemianka.
~ Potrzebne ci wsparcie?
- Sugerujesz, że nie potrafię upilnować jednego człowieka?
~ Sugeruje, że mogę się przydać.
- Myślę, że wystarczy jej transformerów na dziś - Odparł, patrząc jak ta, spoglądając na niego przez ramie potknęła się i wyrżnęła o piach.
~ Więc co zamierzasz?
- Ty doniesierz Primowi o zajściu, a ja ściągnę dowód.
~ Pfff... ~ Prychnęła w odpowiedzi i rozłączyła się.
Cliffjuper natomiast podjechał wolno do wyłożonej na ziemi dziewczyny, profilaktycznie zajeżdżając jej drogę do miasta.
- Żyjesz? - Spytał, uchylając lekko okno.
- Tak. Jakoś - Dziewczyna podniosła się na kolana. Wytarła dłonie w już nie tak białe szorty i przetarła nimi obdrapane policzki.
- Gdzie tak uciekasz? Przede mną?
- Poniekąd - Dziewczyna zakryła twarz, wplątując palce w kruczoczarne włosy - Pewnie chcesz... Czegoś... Za te stłuczkę.
- Chce czegoś? - Spytał z lekkim rozbawieniem - To źle brzmi.
- No... Wiem - Odgarnęła włosy do tyłu, odsłaniając delikatny uśmiech - A tak na poważnie, nie wiem jak to wytłumaczyć...
- Wiem, to nie twój samochód - Uciął krótko i obrócił się do niej frontem - Wskakuj i nie utrudniaj, proszę.
Nastolatka zamilkła. Wpatrywała się uważnie w bota, ściągając brwi.
I czego szukasz?
Dziewczyna z wolna wstała i cofnęła się kilka kroków.
- Zamierzasz utrudniać, tak? - Mruknął do siebie.
Cofała się, gdy tylko próbował podjechać.
Ughh
Nagle bot wyrwał do przodu, warcząc silnikiem. Ta w odpowiedzi wyjęła pistolet. Z nutą niepewności wycelowała w przednią szybę.
- I co? Strelisz mi w łep!? - Krzykną zdenerwowany i wyrwał jeszcze raz do przodu. Ona jedynie ściągnęła brwi.
Holoforma. Szlag!
- Dobra. Młoda, nie wydziwiaj i wskakuj. Ja nie będę miał problemu, a ty pożyjesz trochę dłużej. Deal? - Gdy dziewczyna nie drgnęła, zaczął tracić resztki cierpliwości - Dotarło!?
Nie ruszyła się, nawet gdy na nią wrzasnął.
- Nikt nie będzie miał problemu, jeśli po prostu odjedziesz - Jej stanowczy ton i nie zachwiana postawa podziałały jak płachta na byka.
Cliffjuperowi puściły wszystkie chamulce.
Uskoczyła sprzed maski challengera, uprzednio oddając strzał.
Gdy wykręcał, trąc kołami o żwirowate podłoże, ona już pruła co sił w stronę miasta.
Nie ruszył za nią od razu. Stał, patrząc jak mu ucieka i warczał gniewnie.
- Arcee! Jesteś jeszcze na kołach?
~ W bazie. Co jest? ~ Botka od razu wyczuła drastyczne zmianę w głosie partnera. Wytrącenie byka z równowagi nie należało do najprostszych i miała o tym pojęcie ~ Czemu wrzeszczysz?
- Namierz mnie i dołącz, zanim rozjadę tę gówniarę - Syknął przez zęby i rozłączył się, nie chcąc odpowiadać na pytania, których femm nie omieszkała by mu zadać.
Wreszcie ruszył za znikającą dziewczyną, a ryk silnika jeszcze długo niósł się pomiędzy niskimi zabudowaniami Jasper.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Opublikoswany 10.05.2k19
Słów 735