Część 4

132 8 0
                                    

Obudziłam się wtulona w Charliego, spałam przy ścianie i przez okno wlatywało jeszcze nikłe światło. Nie wiedziałam, która jest godzina, ale za oknem nie było jeszcze jakoś jasno, pomimo końca lata. Zeszłam z łóżka tak by nie obudzić szczeniaka i blondyna i wyszłam. Postanowiłam zrobić sobie herbatę i coś do jedzenia, ponieważ po wczorajszym zdarzeniu nic nie jadłam i zasnęłam o 20.

Zegarek w kuchni pokazywał godzinę 5.20, więc zrobiłam zieloną herbatę z miodem i w lodówce czekały na mnie już zrobione kanapki z karteczką:

„Wyjeżdżam na parę dni, Charlie się tobą zaopiekuje, nie zapomnij wyprowadzać Lucky'iego

Miłego dnia, J."

Ledwo co przyjechałam, a on już wyjeżdża, ale przynajmniej kanapki zostawił.

Wschód był za naszym domem, więc wyszłam tylnym wejściem od kuchni i wtedy mnie zatkało. Nie mogłam uwierzyć, że mojego brata stać na jeden wielki basen i mały bar specjalny na jakieś imprezy. Dobra, wiedziałam, że jest bogaty. ALE ŻE AŻ TAK?! Muszę dostać namiary na jego szefa..

Dochodziła godzina 5.40, usiadłam i nagle usłyszałam, jakby coś sturlało się ze schodów?
Szybko wróciłam do domu i mój kochany bordel collie leżał rozkraczony przed schodami.
Podeszłam do niego, w obawie, że coś mu się stało, ale gdy mnie zobaczył to po prostu wstał i radośnie podbiegł do mnie. Wskoczył mi na ręce, jednocześnie liżąc moją twarz słodko popiskując.

Wzięłam jego miskę i wrzuciłam już wcześniej przygotowane ugotowane mięso z kurczaka i poszłam na tyły domu. Posadziłam szczeniaka obok na czarnym fotelu i zaczęłam jeść razem z nim (oczywiście ja swoje kromki). Patrzyłam ukradkiem na wschód słońca słuchając spokojnej muzyki przez słuchawki, gdy nagle maluch wczołgał się na moje kolana i zaczął domagać się pieszczot..

Tak siedziałam do godziny 8 przysypiając raz po raz, aż postanowiłam wstać i SAMA Z SIEBIE zrobić śniadanie blondynowi.

Wyciągnęłam rzeczy potrzebne na omleta i bułki, pomimo że rzadko coś przyrządzałam to bardzo to lubiłam, przypominały mi się wtedy czasy z naszą jeszcze całą rodzinką, która pichciła w kuchni i śmiała się praktycznie z naszego każdego wykonywanego wtedy ruchu. Pamiętam jak kiedyś mama mi kazała dosypać cukru do masy od ciasta.. Dosypałam soli. Mina moich domowników i rodziny, gdy spróbowali ciasta była bezcenna!

No ale nic, gdy praktycznie skończyłam robić kanapki, ponieważ omlet był w trakcie smażenia poczułam ręce na mojej talii i lekkie całowanie w szyje, wzdrygnęłam się.

Uspokój się, serce. Skończ się tak podniecać

Odwróciłam się do Charliego i jednocześnie oparłam się o blat z tyłu

-Już nie śpisz?
-Komar mnie obudził -westchnął zaspany
-Oj biedny zaspany chłopczyk - zrobiłam smutną minkę i przejechałam palcem po swoim policzku, udając że wycieram łzę

Chłopak bez namysłu mnie podniósł i posadził na blacie, do ucha szepnął mi tylko „grabisz sobie" i bez dłuższego namysłu pocałował mnie. Miał miękkie i pełne usta, ręką trzymał moje włosy oplatając je wokół swoich palców, a ja oddałam się pocałunkowi. Tak naprawdę nie byłam do końca świadoma tego co właściwie aktualnie się dzieje..

Oderwało nas pukanie do drzwi, przewróciłam omleta i pobiegłam otworzyć, było już po 9, kto o tej godzinie przychodzi do nas? Nas?

Otworzyłam drzwi

Boże..

🧡🧡🧡🧡🧡🧡🧡🧡🧡🧡🧡🧡🧡🧡🧡

Tak wiem może i nie ma wieczoru, ale wstałam o godzinie 5.00, ponieważ obudził mnie komar.
(Ten wątek o komarze i o oglądaniu wschodu słońca był na prawdziwych faktach wzorowany 🙃)

Zmieniłam nazwę i okładkę historii, tamta była tymczasowa 🤯

Jak sądzicie kto pukał do drzwi niszcząc tak piękny moment tej jakże wspaniałej historii? 😪

Miłego dnia kochani ❤️

563 słów

SąsiadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz