10|To tylko chwila

150 8 1
                                    

Oczywiście babcia musiała postawić na swoim i od razu zadzwoniła do swojego ukochanego lekarza i umówiła mnie na wizytę. Nienawidzę jakichkolwiek szpitali i przychodni, nie trudno domyśleć się dlaczego. Spędziłam z mamą tutaj bardzo dużo czasu.

-Dziecko pośpiesz się...- marudziła babcia. Dlaczego nawet takie słowa budzą u mnie wspomnienia?

-Mamo pośpiesz się!- krzyknęłam do mamy, jako już jedenastolatka.

-No już, już!

-To tylko mecz nie musisz się malować...

-Nie marudź!

-Musimy iść do tego lekarza? - zapytałam kończąc jeść śniadanie.

-Musimy. Po za tym trochę świeżego powietrza dobrze Ci zrobi. - odpowiedziała babcia i zaczęła poprawiać swojego idealnego koka.

-Wiesz wnusiu jej nie przegadasz. Postanowi sobie coś w tym pustym łbie i zrobi wszystko żeby było po jej.- szepnął do mnie dziadek. Skądś ja to chyba znam. Uśmiechnęłam się tylko i po włożeniu talerza do zlewu poszłam do pokoju przy okazji spotykając się z westchnięciem babci, jednak obyło się bez kazania na temat tego, że nie umiem po sobie posprzątać...

Założyłam czarne rurki i białą koszulkę ze zdjęciem Shawn'a. Mama słuchała go kiedy jeszcze nagrywał covery, ja mam to szczęście i słucham już piosenek, które sam napisał. Umyłam zęby i rozczesałam włosy. Zrobiłam delikatny makijaż, bo przez te zapłakane noce wyglądam jak zombie. Muszę z nim chyba porozmawiać, ale w cztery oczy. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to pojadę dzisiaj do Londynu i się z nim spotkam czy on tego będzie chciał, czy nie. Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia?

•§•§•§•

-Lisa! - z zamyśleń i patrzenia się na plakaty jak prawidłowo umyć dłonie wyrywał mnie głos Theo i mocy uścisk na brzuchu. - Mówiłaś, że nigdy mnie nie zostawiasz!

-Kochanie...- kucnęłam i przytuliłam go jeszcze bardziej.

-Mam Twój telefon. - podał mi rzeczywiście mój telefon, ale po chwili zobaczyłam Sandy i Tony'ego. Co oni tu do cholery robią!?

-Ja nie mogłam...- zaczęła tłumaczyć się babcia, ale moje wkurwienie jest zbyt duże żeby ją aktualnie słuchać.

-Elizabeth Baker! - wykrzyczała jakaś pani z gabinetu doktora. Weszłam do gabinetu, a zaraz za mną ten kretyn.

-Co panią do mnie sprowadza? - zapytał zza okularów lekarz.

-Ma krwotoki z nosa...

-Umiem do cholery mówić! I tak mam krwotoki, ale to nic nadzwyczajnego, kiedy się prawie nie śpi a jednym posiłkiem jej powietrze! - wykrzyczałam przy okazji przerywając Tony'emu tą jego wzruszając wypowiedź, jak bardzo się o mnie martwi.

-Chodź ze mną, pan tu zaczeka. - poszłam za lekarzem do drugiego pokoiku, a tam zmierzył mi ciśnienie i zaczął badać.- Masz bardzo wysokie ciśnienie.

-A pan jakie by miał, kiedy pana ojciec zabroniły się panu spotykać z najważniejszą w pana życiu osobą, przy okazji cały czas wypominając, że jak to on się nie poświęcił, kiedy się panem zaopiekował po śmierci pana matki?

-Wiedziałem, że to nazwisko to nie przypadek. Sami była dla mnie jak druga córka i obie je straciłem. Mówiła Ci o Polly?

-To pan jest ojcem Polly!?

-Tak, Twoja babcia bała się, że Ty też możesz mieć raka, ale z tego co mówisz i z tego co widzę w badaniach, to wynik zmęczenia i odwodnienia. Przepiszę Ci witaminy, a Ty masz się zacząć normalnie odżywiać.- czyli tak wygląda Jeremy. Dużo o nim słyszałam. Wróciliśmy do tamtego pomieszczenia, a tam dostałam receptę i mogłam wrócić do domu.

-To tylko niedobór witamin-powiedział Tony, kiedy podeszliśmy do babci i reszty.

-Babciu, ja chyba powinnam wrócić do domu, mam szkołę.

-Boże, Lisa w końcu! - krzyknęła Sandy przy okazji zwracając uwagę paru osób.

•§•§•§•

Dobra Lisa teraz nie ma odwrotu. Porozmawiasz z nim i będzie jak dawniej.

Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili w drzwiach pokazała się Amy, ale zauważyłam też Simon'a

-Przeszkodziłam wam w czymś?

-Jak się trzymasz? Scott mówił mi się, że byłaś w rodzinnym mieście, bo była rocznica śmierci Twojej mamy.- pierdolony kłamca.

-Tak... jest może w domu?

-W piwnicy pewnie znowu ćwiczy, ale nie lubi kiedy ktoś tam wchodzi- machnęłam ręką i skierowałam się w stronę z drzwi z napisem „NIE WCHODZIĆ PIWNICA SCOTT'A" i to jest dorosły mężczyzna, tak? Zeszłam po schodach i zobaczyłam Scott'a podnoszącego sztangę.

-Amy mówiłem Ci, że masz tu nie wchodzić! - wrzasnął i odłożył ciężar spoglądając na mnie- A Ty co tu robisz?

-Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia!?

-Nie będę już tego ciągnął. A teraz wyjdź stąd i zapomnij o mnie, a wyjdzie Ci to na dobre.

-Czyli już mnie nie lubisz? - zapytałam już mniej pewnie i poczułam pieczenie pod powiekami. Zamrugałam parę razy, żeby odpędzić łzy i spojrzałam w jego oczy.

-Wyjdź...- wyszłam. Skoro chciał żebym zapomniała to według życzenia tak się stanie. Może babcia miała rację i coś do niego poczułam? Dlatego moje serce jest teraz w milionie kawałeczków niczym potłuczone szkło.
Wyszłam i trzasnęłam drzwiami przy okazji czując uścisk w klatce piersiowej.

-Wszystko w porządku?- zapytała zmartwiona Amy.

-W jak najlepszym.- powiedziałam i wyszłam z domu dając upust łzą. Oczywiście nawet popłakać w spokoju nie mogę, bo zaraz ktoś do mnie pisze.

Od: Numer Nieznany
Nie płacz gwiazdeczko. Twoje bezpieczeństwo kosztowało 20 tysięcy dolarów. Podziękuj tatusiowi. Miłego dnia.

Scott POV:

-Czyli już mnie nie lubisz?- zapytała i zaczęła mrugać doskonale wiem, że to dlatego, żeby odpędzić łzy.

-Wyjdź...- powiedziałem. Nie mogę już patrzeć na to jak cierpi. Skoro chciała żebym zniknął z jej życia to po cholerę do mnie przychodzi!? Po chwili usłyszałem trzask drzwi. Czyli wyszła.

A czego Ty się kretynie spodziewałeś? Że Ci powie, że Cię kocha i chce spędzić z Tobą resztę życia?

Dokładnie właśnie to chciałbym usłyszeć. Co ta mała idiotka ze mną zrobiła. Plan był inny... po cholerę dołączyły do tego uczucia!? Nie mógłbym jej skrzywdzić, ale chyba właśnie to zrobiłem...

Zmieniłem ubrania przy okazji biorąc prysznic. Poszedłem do garażu, a tam na samo wspomnienie jej miny na widok ścigacza uśmiecham się. Wsiadam na moje maleństwo i teraz jestem tylko ja, wiatr we włosach i śmiech z blondynki z tyłu głowy. Jak wtedy. Pojechałem do miejsca, w którym ją pocałowałem. Nie był to przypadek. Właśnie na tym drzewie, przy którym się całowaliśmy są inicjały. Nasze inicjały w niewielkim serduszku.  Kopnąłem w drzewo i znów jadę. Wiatr we włosach i 200 na liczniku. Przyspieszyłem minimalnie. Czerwone światło, ciężarówka, dwieście na godzinę.

To tylko chwila

Tylko Twój, małaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz