13| Wiem co czujesz

160 11 3
                                    

Otworzyłam gwałtownie powieki nabierając powietrza do płuc. Zgarnęłam z szafki nocnej telefon, który wskazywał parę minut przed siódmą. To była jedna z tych nocy, kiedy nie chciałam się obudzić.

Jeśli stracę kolejną osobę, nie dam rady normalnie funkcjonować.

Przeglądałam portale społecznościowe myśląc o anonimowych SMS'ach. Od czasu wypadku Scotta i w sumie naszej kłótni, nie dostałam żadnej wiadomości. A co jeśli to właśnie ta osoba jest wszystkiemu winna? Jeśli to ona powiedziała coś mojemu ojcu i dlatego nie lubi Scotta? Nabrałam jeszcze więcej powietrza do płuc. A jeśli to ona jest odpowiedzialna za cały wypadek? Wypuściłam powietrze. Wstałam z łóżka. Zakręciło mi się lekko w głowie, bo zrobiłam to za szybko. Zabrałam z szuflady biały komplet koronkowej bielizny, a z szafy jasne rurki, białą bokserkę i jeansową kurtkę. Nie zapominając o skarpetkach. Odkąd pamiętam z mamą zakładałyśmy inne skarpetki. Tak też mi zostało. Wzięłam jedną żółtą, a drugą różową. Weszłam do łazienki i zdjęłam moją piżamkę składająca się z różowych spodenek i białej, za dużej koszulki, na której środku znajdował się duży ananas. I od razu wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda od zawsze daje mi choć na chwilę zapomnieć.

-Idę wziąć prysznic. - oznajmiłam i zabierając piżamę i komplet bielizny. Odkręciłam ciepłą wodę i wyłączyłam się od świata do czasu, kiedy poczułam ręce dotykające moje biodra. A mogłam nie chcieć pokoju z łazienką...

-Rozluźnij się. - powiedział i zaczął masować moje plecy - fajny tyłeczek.

-Zboczeniec!- powiedziałam ze śmiechem i wyszłam z łazienki. Już w pokoju osuszyłam ręcznikiem ciało i założyłam różowy komplet bielizny i piżamę w jednorożce. Po chwili z łazienki wyszedł zadowolony z siebie Scott. - Fajne bokserki- powiedziałam i wybuchłam śmiechem.

-Masz coś do ananasów!?- powiedział ze śmiechem. Taki dorosły mężczyzna, a nosi różowe bokserki w ananasy...

Potrząsnęła głową, żeby odpędzić wspomnienia. Zmoczyłam dokładnie włosy po czym umyłam je truskawkowym szamponem. Po spłukaniu pian nałożyłam odżywkę na włosy. Umyłam resztę ciała jabłkowym żelem pod prysznic i spłukałam odżywkę z włosów. Po wyjściu spod prysznica zawinęłam włosy w ręcznik tworząc na głowie turban. Osuszyłam ciało innym ręcznikiem, po czym ubrałam przygotowane wcześniej rzeczy.

Wróciłam do pokoju zabierając z łóżka telefon. Sprawdziłam jakie mam dzisiaj lekcje i spakowałam potrzebne zeszyty oraz książki do mojej ulubionej, czarnej torebki.

-Scooot! - wrzasnęłam do telefonu, kiedy tylko brunet odebrał.

-Kretynko wiesz która godzina!? - odkrzyknął już zaspany. Doskonale wiem, że wczoraj był na imprezie, ale to kara za olewanie mnie.

-Dwunasta pięćdziesiąt. Wysłałam Ci zdjęcia dwóch torebek którą wziąć?

-Spierdalaj.

-Kretynie! Jeśli mi nie powiesz, którą to, to będzie koniec naszego związku. Rozumiesz!?- spojrzałam w stronę ludzi i chyba za głośno krzyczałam, bo dużo osób patrzy na mnie z zażenowaniem.

-Nie mam neta.

-W dupie mam Twój net! Masz mi powiedzieć teraz, bo za chwilę jakaś szmata mi je zabierze.

-Jesteś niemożliwa. Bierz tą czarną.

-Obie...

-Dużą czarną, poproszę.

-Scott!- usłyszałam dźwięk kończonej się rozmowy.

Tak, Scott wtedy zamawiał kawę, ale skoro chciał dużą czarną, to wzięłam dużą czarną. Wydaje mi się, że jednak ta mniejsza podobała mi się bardziej, a ta stała się moją ulubioną tylko ze względu na bruneta.

Wróciłam do łazienki i wysuszyłam włosy. Pomalowałam się, mam na tutaj na myśli, że nałożyłam podkład, korektor, puder, tusz do rzęs i matową pomadkę. Bez wypełnienia brwi nie wyszłabym z domu. I stara Lisa wróciła.

Tylko, że starej Lisie nie zależało tak bardzo.

Zabrałam z pokoju torebkę. Podłączyłam z telefonem słuchawki. Założyłam buty i zgarnęłam jabłko ze stołu w kuchni. Sandy i Theo już nie było, a z Tony'm mamy ciche dni. Wyszłam z domu puszczając ulubioną playlistę. Nabrałam powietrza do płuc i od razu wróciły wspomnienia sprzed paru dni.

Scott, kłótnia, wypadek, zatrzymanie akcji serca, ciągły płacz, obwinianie się za wszystko, tęsknota, smutek i te cholerne uczucia...

Odpędziłam łzy energicznie mrugając. Wydaje mi się, że spacer dobrze mi zrobi. Tęsknie już za Amy. Brakuje mi jej uśmiechu. Tak zagrażającego optymizmu. Przy niej nie dało się być smutnym.

Po parunastu minutowym spacerku weszłam do szkoły. Od razu zauważyłam grupkę chłopaków, a z nimi Amy. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i od razu uśmiechnęła. Jak ona do cholery może się uśmiechać, kiedy jej brat walczy o życie.

•§•§•§•

-Baker! Wyjdź! - krzyknął mój ukochany profesor, kiedy prowadziłam bardzo ważną rozmowę z Amy dotyczącą nadchodzącego balu. Brakowało mi tego. Wstałam i wyszłam uśmiechając się do nauczyciela.

-Czemu on Cię tak nie lubi?- powiedziała Amy idąc z naszymi plecakami w moją stronę.

-Kocha mnie tak samo jak moją mamę. - powiedziałam i uśmiech z mojej twarzy znikł. Tak samo jak z twarzy brunetki. Mamy ze sobą coś wspólnego. Obie straciłyśmy kobietę, która przez 9 miesięcy nosiła nas pod swoim sercem. W dodatku mężczyzna, którego obie kochamy jest w szpitalu.

-Dlaczego kiedyś mówiłaś, że Twoja mama zmarła?

-Jestem cholernie głodnaaa- pociągnęłam brunetkę za rękę.

•§•§•§•

-Co to za kawiarnia? - zapytała brunetka, kiedy zaprowadziłam ją do mojej ulubionej kawiarni.

-Kretynko taka żółta kawiarnia!

-Nie ma tu nic żółtego! A po za tym skąd Ty możesz wiedzieć cokolwiek o Londynie!?

-Mieszka tam moja siostra. Spójrz w lewo.

-O jest żółty. - oboje zaczęliśmy się śmiać.

-Lisa?

-A... no taka jedna. Chodź.

Siedziałyśmy długo w ciszy. Jadłyśmy ulubione ciasto czekoladowe Scotta. Amy nie wie, że to właśnie kawiarnia, w której spędzałam najbardziej dołujące chwile w moim życiu rozmawiając ze Scottem.

-Wiem o Twoich rodzicach. - odezwałam się pierwsza.

-Co!?

-Doskonale wiem co czujesz. Moja mama miała raka. W wieku siedemnastu lat zaszła ze mną w ciąże i zaczęła się leczyć, ale chemią w tabletkach. Pare lat później miała nawrót. Moje dzieciństwo spędziłam w szpitalu z nią i na treningach. Cztery miesiące temu zmarła.

-Przykro mi.- machnęłam ręką.

-Przynamniej mam ojca, który pobił rekord guinnessa w pieprzeniu. A po za tym, kiedy zaczynam tęsknić robię inne rzeczy. Na przykład zmywam, odrabiam lekcje, biorę prysznic i chodź na sekundę udawało mi się zapomnieć.

-A co ze Scottem?

-Jak to co? - dziewczyna zrobiła wymowną minę i wiedziałam, że zaczyna się przesłuchanie- Znamy się prawie dwa lata. Wie o mnie więcej niż ktokolwiek inny.

Tylko Twój, małaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz