Rozdział IX: Gdybym była silniejsza...

1.5K 97 36
                                    

Na początku mój sen był nudny. Szłam długimi, pięknymi korytarzami bez celu. Po mojej lewej stronie były ogromne okna, w których wisiały śnieżnobiałe, proste, sięgające ziemi zasłony. Podłoga była wyłożona płytkami z motywem czerwonych kwiatów. Przysłaniały je jesienne liście szeleszczące, gdy kładłam na nich bosą stopę. Ściany do połowy wysokości były brązowe, a dalej beżowe.

Potem spojrzałam na siebie. Miałam na sobie czerwoną sukienkę z kilku warstw cieniutkiego materiału, który tańczył z każdym moim krokiem. Talię miałam przepasaną złotym sznurem. Sukienka była stylizowana na grecką boginię.

Na końcu korytarza znajdowało się wielkie lustro w złotej ramie. Podeszłam do niego i musnęłam opuszkami palców. Coś wciągnęło mnie do środka. Po drugiej stronie była ciemność. Wystraszyłam się. Co się tu, do cholery, dzieje? — zapytałam w myślach. — Gdzie ja jestem?

— A.... ka.... ne... — głos, który wypowiedział te słowa, był słaby. Odwróciłam się i zobaczyłam, że na końcu ciemnego pomieszczenia siedział Akashi. Był kostką przywiązany do podłogi za pomocą zakrwawionego łańcucha, jego ubranie było obdarte, a pod zmęczonymi oczami miał sińce.

Jednak najbardziej rzuciło mi się to, że nie miał heterochromii. Jego oczy były intensywnie karminowe.

— Boże, Akashi! — krzyknęłam i podbiegłam do niego. Ujęłam jego twarz w dłonie. — Co ci się stało?! — Chciałam mu jakoś pomóc, ale nie wiedziałam jak.

— Zostaw go.

Drugi Akashi stał nade mną i przyglądał się nam. Miał na sobie czarne spodnie, marynarkę i krawat oraz czerwoną koszulę. Biła od niego aura chłodu i nienawiści, znacznie silniejsza niż zazwyczaj.

— Już i tak długo wytrzymał — dodał po chwili.

Spojrzałam w jego oczy. Były żółte z pionowymi źrenicami niczym kot. Wydawały się złe i bardziej brutalne niż zwykle.

— O co w tym chodzi? — zapytałam, nie mogąc tego pojąć.

— To dość proste — odpowiedział żółtooki. — Prawda jest taka, że od zawsze istniało dwóch Seijuro Akashi. Na początku kontrolę miał on — spojrzał na czerwonookiego z pogardą — ale ja postanowiłem odrzucić uczucia i dzięki temu stać się silniejszy.

Nie spodziewałam się czegoś takiego. Dwie osobowości? Dwóch Akashi? Jakim cudem? Coś takiego nie było możliwe.

Dotknęłam ponownie tego czerwonookiego Akashiego. Spojrzał na mnie słabo. Widać, że jest wykończony — pomyślałam, aż poczułam ukłucie w sercu. Chciałam móc go chronić, nie wiedziałam dlaczego. Po prostu wiedziałam, że muszę.

— Ocalę cię — szepnęłam do niego. — Obiecuję. Jeszcze cud się wydarzy. Wierzysz mi? Akashi?

Nie wiedziałam, jak wyglądałam w jego oczach. Może kiedyś się tego dowiem, ale jeszcze nie w tamtym momencie. Uśmiechnął się lekko. Pierwszy raz widziałam u niego taki wyraz twarzy. Chciałam przytulić go do siebie mocno i już nigdy nie puścić.

— Wierzę.

Dopiero kiedy się obudziłam, zorientowałam się, że to był tylko sen, choć strasznie realistyczny. Cholera — mruknęłam w myślach. — Gdybym była silniejsza ochroniłabym czerwonookiego Akashiego przed żółtookim. Sama już zaczęłam się w tym gubić.

Może jednak to, co mówił Kise było prawdą?

Było bardzo wcześnie, ale nie chciałam już spać. Bałam się kolejnego koszmaru, więc zaczęłam zajmować się różnymi pracami domowymi. Była niedziela, którą zawsze spędzałałam z Hitomi na sprzątaniu domu i nauce. Skoro wstałam wcześniej, szybciej się ze wszystkim uwiniemy i będziemy mogły razem gdzieś wyjść — stwierdziłam zadowolona.

Kuroko no Basket: Siódmy cud [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz