Rozdział XV: Z dziewczynami nie ma żartów

1.4K 96 18
                                    

Akane

Wykorzystałam porwanie jako wymówkę, by nie chodzić do szkoły. Bałam się go spotkać. Co sobie o mnie pomyślał? Co zrobi, jak znowu mnie zobaczy? Co ja sama zrobię? Cholera, że też musiało spotkać mnie coś takiego, bym zrozumiała, że go kochałam. Kiedy to się w ogóle stało? — zapytałam sama siebie. — Przez tyle czasu go nienawidziłam, a teraz... Sama nie wiem... Nawet się nie zorientowałam.

Do domu wróciłam po dwóch dniach. Pomoc nadeszła szybko, dzięki czemu nabawiłam się tylko lekkiego przeziębienia, no i oczywiście siniaków na całym ciele, miałam też podbite oko. Ale to głównie dzięki Akashiemu nie stało mi się nic poważniejszego. Nikt nie wiedział, jakim cudem znał miejsce mojego pobytu. Sam przypisywał to intuicji i temu, co sam by zrobił (trochę przerażające, co nie?). Tak czy inaczej, on sam ucierpiał bardziej. Miał rozciętą rękę i to tak głęboko, że konieczne było założenie szwów. Z tego, co słyszałam nie pojawiał się na treningach, tylko ćwiczył sam w domu.

Po powrocie do mieszkania nie robiłam nic, poza leżeniem na kanapie i oglądania telewizji. Cholera, złamane serce naprawdę boli, choć sama byłam sobie winna. Żadne z nas nie wiedziało, że się w nim zakocham, kiedy zagraliśmy w te durne shogi. Nie wiedziałam, dlaczego tak bardzo się wściekłam po tym, jak dowiedziałam się o tym spadku, który ma dostać. Co prawda, miał go otrzymać dopiero po ślubie, ale i tak poczułam się wykorzystana. Pewnie przyprowadza mnie do swojego domu, by udowodnić, że ma dziewczynę, a kiedy przestanę być mu potrzebna, to zacznie mnie ignorować —  stwierdziłam. Idiotka ze mnie. Dlaczego zgodziłam się na ten durny zakład? Z perspektywy czasu wydawało mi się to po prostu głupie.

Niedługo potem do domu wróciła Hitomi. Wiedziała, że to nie przez porwanie nie chciałam chodzić do szkoły, wręcz to wyczuwałam. Jednak tego dnia postanowiła ze mną o tym pogadać, wiedziałam to, gdy tylko przekroczyła próg domu.

— Nie — powiedziałam zamiast powitania. — Nie będę z tobą o tym rozmawiać.

— Będziesz — odparła pewnym siebie głosem.

Zaskoczyła mnie. Kiedy stała się taka odważna?

— Hitomi, błagam...

— To nie przez to porwanie płaczesz, prawda? — zapytała.

Durna więź.

— Nie — przyznałam.

— Chodzi o Akashiego?

Zwinęłam się w kłębek. Podczas porwania, brzmienie jego nazwiska dodawało sił, a teraz sprawiało niemal fizyczny ból. To jest jakieś pomylone. Zresztą ja też.

Westchnęła cicho.

— Co się stało? — zapytała.

Zaczęłam płakać. Hitomi przybliżyła się trochę i pogłaskała mnie po głowie. Trochę pomogło, ale ból nie zniknął.

— Jestem idiotką — powiedziałam. — Pozwoliłam sobie się w nim zakochać. Gdybym do tego nie dopuściła...

— Dobrze zrobiłaś. Zobaczysz, wszystko się ułoży.

— Miłość wszystko zwycięży? — prychnęłam. — Hitomi, prawdziwe życie to nie jest bajka. Nic takiego się nie wydarzy.

— I właśnie po to jest wiara. Czasami wystarczy uwierzyć w cuda, by się one spełniły.

— To niech się wydarzy już teraz.

Zaśmiała się i poczochrała mi włosy.

— Nie ma tak łatwo — zaoponowała. — Cudom trzeba pomóc.

Kuroko no Basket: Siódmy cud [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz