Rozdział XIV: Ta dziewczyna

1.5K 92 7
                                    

— Kocham cię.

Te słowa wypowiedziane przez nią... Ten pocałunek w policzek... Przytuliłem ją jeszcze mocniej. Tak bardzo ją kochałem.

W sumie to kiedy się w niej zakochałem? Co takiego w niej widziałem? Nie miałem pojęcia, ale coś w niej takiego było, co mnie uspokajało. Czułem, że jeśli będzie blisko mnie, wszystko się ułoży. Cholera, kiedy zacząłem o niej myśleć jako o kimś, kto zmieniał mój świat?

Nagle stała się nieco cięższa, zorientowałem się, że zemdlała, więc wziąłem ją na ręce.

— Same z tobą kłopoty — powiedziałem z uśmiechem i pocałowałem jej czoło. Wyszedłem na zewnątrz, niosąc jej bezwładne ciało. Wtedy też zorientowałem się, że mam rozciętą dłoń, ale zignorowałem to. Nawet nie czułem bólu.

Zaniosłem Akane do karetki, która dopiero co przyjechała, a następnie upierałem się, by z nią jechać. Ratownicy protestowali, ale kiedy spojrzałem na nich wzrokiem mordercy, zgodzili się. Wskoczyłem do środka i złapałem ją za rękę. Mimo iż była nieprzytomna, zacisnęła mocno palce na mojej dłoni, jakby wyczuwała, że to ja. Wyjąłem komórkę i wysłałem do Shintaro wiadomość: Znalazłem ją. Po chwili odpisał, że to dobrze i zapytał, w którym będzie szpitalu. Odpowiedziałem szybko i wyłączyłem komórkę. Jej dłoń stawała się coraz cieplejsza. Kiedy ją znalazłem była cała mokra i zimna jak lód, usta miała sine, jednak już powoli wracały jej kolory.

W pewnym momencie poruszyła się niespokojne i otworzyła oczy. Była w nich siła, ale i pewna kruchość. Uśmiechnęła się słabo.

— Siemanko, czerwona kapucynko — powiedziała sennie. — Coś się przez ten czas działo? Zdeczka urwał mi się film.

— Nie czułaś, jak niosę cię na rękach — odpowiedziałem, na co prychnęła.

— Nie dałbyś rady mnie unieść.

Zirytowałem się.

— Ciekawe czy powiesz to samo, kiedy rzucę tobą o ścianę — odpowiedziałem. Dobrze, że wróciło jej charakterystyczne poczucie humoru.

— Mniejsza z tym. Wydaje mi się, że coś zrobiłam lub powiedziałam, zanim zemdlałam... Było tak?

Więc nie pamiętała tego. Zapomniała o tym, że wyznała mi miłość. To dobrze. Niech tak zostanie. Nie będę nic zmieniał w naszych relacjach.

— Nie, nic nie powiedziałaś ani nie zrobiłaś — odpowiedziałem spokojnie. Odetchnęła z ulgą, po czym uśmiechnęła się do mnie.

— To dobrze. Bałam się, że powiedziałam coś głupiego, za co nie dałbyś mi potem żyć.

Zmarszczyłem brwi.

— Nigdy nie usłyszałem z twoich ust czegoś mądrego — stwierdziłem.

Ponownie prychnęła.

— Bujaj się, pajacu.

— Skoro czujesz się na tyle dobrze, by mnie wyzywać — zacząłem sadystycznie — to będziesz mogła znieść w następnym tygodniu potrojony trening pod moim okiem.

— Jak miło wiedzieć, że się o mnie martwisz — mruknęła sarkastycznie.

Ratownik przysłuchiwał się naszej wymianie zdań z uśmiechem. Założył Akane kroplówkę i zadawał pytania, zaczął oglądać. Zobaczył wielkie plamy krwi na jej ubraniach.

— Jesteś ranna? — zapytał, marszcząc brwi.

Zastanowiła się chwilę.

— Nie... — odpowiedziała w końcu. — Pobili mnie, ale nic więcej...

Kuroko no Basket: Siódmy cud [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz