Rozdział XXII: Dziękuję

1.1K 89 12
                                    

Czas nadal płynął, niezależnie od mojej woli.

Głównie leżałam w łóżku, lecząc kaszel, którego się nabawiłam. Nie było przy mnie Akashiego, nie wiedziałam nawet dlaczego. Nie dzwonił do mnie, ani nie pisał wiadomości. 

Jednak nie byłam tak całkowicie sama.

Pierwszy pojawił się Murasakibara z tonami słodyczy w reklamówkach. Typowe. Przyszedł do mnie, by się najeść. No cóż, niech korzysta póki może — stwierdziłam. Akashi oderwałby mu jaja lub, co gorsza, zabrał wszystkie słodycze.

— To dla ciebie, Chiyo-chin — mruknął leniwie. — Specjalnie wybrałem najdroższe rodzaje. Szczególnie ten nowy smak pocky.

Po tym tytanie się tego nie spodziewałam.

— Zjedz sobie — powiedziałam obojętnym tonem. — Nie mam ochoty na słodycze. — W tym momencie zaniosłam się kaszlem.

— Hę? — jęknął niezadowolony. — Nie po to jechałem po nie taki kawał, bym sam je teraz zjadł!

— Murasakibara, proszę. Nie mam na to siły.

— Wiesz, co jest najlepsze na brak energii?

— Co?

— Jedzenie.

Mimowolnie prychnęłam i schowałam twarz pod kołdrą.

— Błagam, nie próbuj mnie rozśmieszyć.

Jednak musiałam przyznać, że nieco mnie rozbawiał swoim olewaństwem i bezgraniczną miłością do słodkości.

— Hęęę? — mruknął przeciągle. — Taka prawda. Słodycze są najlepsze na wszystko.

Następnego dnia przyszła kolej na Midorimę. Jęknęłam, kiedy wszedł do mojego pokoju. Spodziewałam się, że znowu zacznie gadać, że gdybyśmy wszyscy zawsze ze sobą mieli szczęśliwe przedmioty, to nic by się nikomu nie stało. Zabij mnie — błagałam w myślach. — Miej dla mnie litość! Choć w głębi serca ucieszyłam się. Mimo jego denerwującej osobowości ciężko mi było go nienawidzić, choć równie trudno lubić.

— Jak się czujesz? — zapytał. Palce lewej ręki, jak zwykle miał obwiązane taśmą medyczną. Trzymał w nich piłkę do koszykówki.

Skrzywiłam się lekko.

— Jeśli myślisz, że pójdę z tobą zagrać w kosza, to się grubo mylisz — niemal warknęłam.

— To mój szczęśliwy przedmiot. — Poprawił okulary na nosie. Kiedyś zniszczę mu te bryle — pomyślałam. — Potrzebujesz czegoś? Do jedzenia albo picia?

— Jedynie piekielnie czerwone nożyczki — mruknęłam. -— To mój szczęśliwy przedmiot, co nie?

— Nie — odpowiedział, zaskakując mnie. — Nie tym razem.

Wyciągnął przed siebie prawą rękę, w której trzymał ramkę ze zdjęciem Hitomi i mnie. Stało one na oknie w salonie, gdzie zawsze spędzałyśmy razem czas.

— Dziś twoim szczęśliwym przedmiotem jest zdjęcie osoby, którą kochasz.

Wzięłam ramkę do ręki i przytuliłam do niej kurczowo. Przez chwilę miałam wrażenie, że Hitomi była przy mnie. Usłyszałam jej radosny śmiech i zobaczyłam błyszczące z radości oczy mojej kochanej siostry. Miałam wrażenie, że ogarnęło mnie przyjemne ciepło, które jednak po chwili zniknęło i pozostało tylko wspomnieniem.

Bardzo cennym wspomnieniem.

— Dziękuję — szepnęłam.

Niestety, jako kolejny przyszedł do mnie Aomine. No tak, ten to mnie dopiero pocieszy — zaśmiałam się gorzko. — Pewnie Akashi kazał mu do mnie przyjść pod groźbą usunięcia genitaliów. Jak cudownie... Po prostu nie mogę się doczekać.

Kuroko no Basket: Siódmy cud [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz