=Wasze pierwsze spotkanie=

2.2K 57 19
                                    

=Część I= (nie zmieściło się :/)

Traper-
Dzisiaj miałaś bardzo trudną rozmowę z szefem w sprawie ostatnich wieści na temat lasu, w którym obecnie pracujesz. Ostatnimi czasy grasuje tam, cytuję: ,,jakiś dziwnie wyglądający typ z tasakiem i kilkoma pułapkami na niedźwiedzie''.
- (T.I). Ej (T.I)!- z zamyślenia wyrwał cię mężczyzna, wymachując przed twoją twarzą ręką.
-T-tak?- zapytałaś zbita z tropu.
-Jak zwykle...-zaczął pod nosem twój szef rozmasowując skronie- Ty i James pójdziecie dzisiaj w nocy sprawdzić, co lub kto chodzi sobie bezkarnie po lesie i straszy turystów. Złapiecie go i przyprowadzicie tutaj- wskazał na czerwony dywan przed biurkiem- jeśli tego nie zrobicie to nici z awansu i premii. Zrozumiano?
-Oczywiście szefie.- poderwałaś się z siedzenia- Już idę przekazać to James'owi.
-Nie musisz. Już on o tym wie. Idź lepiej się przespać, bo czeka cię długa noc.
*23.30*
Nigdy nie bałaś się ciemności, ale świadomość, że gdzieś w gęstwinie krzaków i drzew czyha jakiś dziwny stwór nie daje ci spokoju. Patrol zaczęliście pół godziny wcześniej, a twój towarzysz ledwo za tobą nadąża. James nigdy nie był fanem nocnej pracy, wolał zostawiać to tobie.
W pewnej chwili usłyszałaś szum liści w pobliżu. Nic w tym dziwnego, ale teraz nie wiał żaden wiatr. Odwróciłaś się w stronę dźwięku jednak nic tam nie zauważyłaś oprócz kołyszącego się krzaka.
-Pewnie królik lub wiewiórka, co James?- szepnęłaś do chłopaka, jednak odpowiedziała ci cisza. -James?- spojrzałaś w bok i to co zobaczyłaś zwaliło cię z nóg, dosłownie. Zamiast dość niskiego, rudowłosego chłopaka, stał tam rosły, przynajmniej dwumetrowy mężczyzna ukrywający się za maską z potwornym uśmiechem, a obok leżał cały zakrwawiony towarzysz. Chciało ci się wymiotować.
Bestia zamachnęła się swoim tasakiem, jednak odskoczyłaś w porę i uniknęłaś ciosu. Wstałaś na równe nogi i zaczęłaś biec. Mężczyzna nie został ci dłużny. Biegłaś jak najszybciej potrafiłaś, ale te wszystkie zarośla ci tego nie ułatwiały.
Już prawie byłaś przy drodze do małego domu szefa, jednak poczułaś przerażający ból w prawej nodze i upadłaś na mokrą trawę. ,, Pułapka na niedźwiedzie'' przeklinałaś się w duchu próbując uwolnić zakrwawioną dolną część nogi, ale mężczyzna był już centralnie za tobą. Przez chwilę patrzył na ciebie zupełnie nic nie robiąc, a potem widziałaś już tylko ciemność. Zemdlałaś.

Widmo-
Szłaś właśnie z klasą przez gęsty las. Tak, wycieczka klasowa. Wychowawczyni co rusz pokazywała wam różne kwiatki i grzyby, opowiadając o ich właściwościach i tego typu rzeczach. Dlaczego nie piszę bardziej zagłębiając się w szczegóły? Bo ty wogóle jej nie słuchasz. W twoich uszach tkwią słuchawki, a ze schowanego telefonu wydobywa się przyjemna, uspokajająca nuta (pewnie metal ;)).
W pewnej chwili zauważyłaś przypatrującemu się wam mężczyznę. To znaczy... dziwne coś co przypominało mężczyznę. Kolor skóry nie wyglądał bynajmniej ludzko. Ustałaś w miejscu torując grupce osób drogę, ale mało sobie z tego robiłaś. Popatrzyłaś na oddalającą się klasę. ,, Iść za nimi, czy pójść w stronę totalnie nieznajomego... czegoś?''. Bez zastanowienia wybrałaś drugą opcję. Zawsze ściągałaś na siebie kłopoty, jednak teraz miałaś to głęboko w poważaniu.
Postawiłaś pierwszy krok, mając nadzieję że istota się nie wystraszy. I tak się nie stało. Nadal stała i patrzyła na twoje ruchy. Nie drgnęła nawet trochę. Trochę cię to przeraziło, ale stawiałaś kroki coraz to śmielej, i kiedy byłaś naprawdę blisko usłyszałaś bardzo głośny dźwięk dzwonu. Upadłaś na ziemię nie panując nad ciałem. Twoje oczy były coraz cięższe, a ty nie mogłaś ruszyć żadną kończyną. Ostatnie co widziałaś przed ogarniającym cię mrokiem to białe, nieruchome oczy skierowane w twoją stronę.

Wieśniak-
Jechałaś właśnie odebrać nowe zamówienie, nucąc jakąś losową piosenkę lecącą w radiu (Swish Swish xD). Byłaś strasznie zmęczona. Od 5.00   byłaś na nogach, a zamówień było na dobry miesiąc. Wyjechałaś z głównej drogi i teraz spokojnie podążałaś jednokierunkowym pasem. Spojrzałaś na boczne lusterko przyglądając się swojej bladej twarzy i worami pod oczami. Tak. Zmęczenie dawało o sobie znak (nie czuję że rymuję).
W pewnej chwili ktoś wyskoczył na jezdnię. Przestraszyłaś się nie na żarty i gwałtownie zahamowałaś, prawdopodobnie przewracając wszystkie kartony w przyczepie. Pisk opon rozniósł się pewnie po całym lesie i okolicach. Właśnie z zielonego gąszczu wybiegła kobieta, która teraz leżała na drodze. Chciałaś do niej wyjść , jednak coś cię zatrzymało. Dziewczyna była cała we krwi, a jej ubrania były poszarpane. Czekałaś na rozwój wydarzeń nie mogąc się ruszyć. Chwilę potem z tego samego miejsca wybiegł mężczyzna... chociaż nie wyglądał jak normalny człowiek. Jego ciało było nienaturalnie powykrzywiane i zniekształcone jakby w wyniku jakiegoś wypadku. Wytrzeszczyłaś oczy widząc w jego dłoniach piłę łańcuchową poplamioną krwią. Bez wątpienia był jakimś psycholem. Dziewczyna z trudem zbiegła z ulicy wrzeszcząc, ale potwór już jej nie gonił. Stał na podjeździe i patrzył. Ale na kogo? Oczywiście że na ciebie :D Odruchowo zamknęłaś dwa okna i dwoje drzwi, po czym z piskiem odjechałaś, sprawnie wymijając łowcę.
Pewnie myślisz że to koniec? Nie, nie, nie.
Nie zajechałaś daleko, gdyż nie zauważyłaś drzewa położonego bardzo blisko jezdni. Wjechałaś w nie, a pole twojego widzenia częściowo ogarnęły mroczki. Usłyszałaś huk wybijanej szyby, a potem tylko pustka.

Pielęgniarka-
Uciekanie przed wnerwionymi wychowawcami miałeś/aś wyćwiczone do perfekcji. Jednak co innego uciekać przed człowiekiem trzymającym w ręku zwykły pasek od spodni, a co innego uciekać przed odzianą w bandaże zjawą trzymającą w ręku piłę do kości. Tak. Nie przesłyszałeś/aś się.
Zaczęło się od niewinnego spaceru po ruinach starego szpitala, a skończyło się na szaleńczej walki o życie. Nigdy nie przypuszczałeś/aś, że takie coś jest możliwe.
Skręcałeś/aś w najróżniejsze korytarze, ale ona zawsze jakimś cudem była przed tobą. Wiedziała gdzie chcesz iść, więc teleportowała się w tamto miejsce. Nie miałeś/aś już sił. Twoje nogi odmawiały ci posłuszeństwa, a głowa pulsowała od adrealiny.
Twoim oczom ukazało się wyjście. Byłeś/aś uratowany/a, a przynajmniej tak ci się zdawało. Potknęłeś/aś się o wystający murek, który pewnie kiedyś był ścianą. Z twoich łokci i kolan zaczęła lecieć krew, a przed tobą pojawiła się dobrze znana sylwetka. Kobieta zdawała patrzeć się na ciebie, chociaż było to trudno określić z powodu bandaży okalających całą jej twarz.
-Dlaczego mi to robisz...- udało ci się przemówić, ale chwilę potem straciłeś/aś kontakt z rzeczywistością. ,,Czy to koniec?''

=Dead by daylight SCENARIUSZE=Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz