Sherlock POV.

2.1K 133 82
                                    

Odruchowo ruszyłem za Johnem, który niespodziewanie wyszedł przed dom. Pytanie mojego brata, które nie było zadane w złej intencji, złamało coś w lekarzu. Pobiegłem za nim nie biorąc nawet płaszcza. Wsunąłem niedbale buty Mycrofta i opuściłem budynek. Watson siedział na schodkach. Oddychał głośno, a jego twarz ukryta była w dłoniach.

- John, skarbie, co się stało? - usiadłem obok niego, obejmując go czule.

- Nie, to nic takiego... - migał się od odpowiedzi.

- Kochanie, przecież widzę. Mnie nie oszukasz, dobrze o tym wiesz. Chodzi o twoje sny, tak? Znowu je masz? Czemu mi nic o tym nie powiedziałeś? - zmartwiłem się.

- To już nie są te same sny, Sherlock. Teraz to prawdziwe koszmary, do których nie jestem w stanie się przyzwyczaić - przełknął głośno ślinę. - Sherlock... Ty w nich giniesz i to na moich oczach.

- Spokojnie, to tylko sny. Jestem tutaj - przytuliłem go mocno do siebie, by wyraźnie poczuł bicie mojego serca.

- Wiem, ale to wszystko wydaje się takie realne. Jeden strzał i padasz martwy prosto w moje ramiona - ciało blondyna zaczęło się mocno trząść pod wpływem zimna. - Boję się, że to proroczy sen. Błagam, uważaj na siebie. Może powinieneś przestać pracować? Na jakiś czas, oczywiście.

- Nie wybieram się jeszcze na tamten świat, przysięgam. Rozumiem cię, nawet nie wiesz jak bardzo. Wtedy, gdy ten psychopata cię postrzelił, tak strasznie się bałem - spojrzałem w bezchmurne niebo, na którym pięknie świeciły miliardy gwiazd. - To uczucie strachu, którego wówczas doświadczyłem, zapamiętam do końca życia. Nie pozwolę, żeby cokolwiek ci się stało, rozumiesz? Nigdy nikt cię nie skrzywdzi. Dopóki żyję, będę cię chronił i uważał na siebie. Zawsze będę przy tobie.

- Sherlock, jesteś najcudowniejszym mężczyzną jakiego kiedykolwiek spotkałem. Dajesz mi to, czego najbardziej pragnę. Poczucie bezpieczeństwa, miłość, zrozumienie, to wszystko znajdę u twojego boku. Wiem, że często zastanawiasz się czy na pewno jesteś dla mnie odpowiedni. Tak, jesteś i masz to zapamiętać do końca życia- nie wiedziałem co odpowiedzieć, nie spodziewałem się takiego monologu ze strony Johna. - Wejdźmy do środka, nie chcę byś zachorował.

- Nie smuć się już, skarbie. Następnym razem, gdy coś będzie się działo, masz mi o tym od razu powiedzieć - posłałem mu najcieplejszy uśmiech, jaki mógłby pojawić się na mojej twarzy.

- Kocham cię - stanął na schodku wyżej, by mieć swoją głowę na wysokości mojej i zaczął mnie intensywnie całować.

Trwaliśmy w pocałunku, robiąc króciutkie przerwy na złapanie oddechu. Nawet nie zorientowaliśmy się, kiedy w tle zaczęto puszczać fajerwerki ogłaszające Nowy Rok. Ale to nie było wtedy ważne. W tamtym momencie liczyliśmy się tylko my. Wygląd Watsona zdecydowanie różnił się od tego codziennego - rozwichrzone włosy, oczy lekko przymknięte, warga spuchnięta od licznych pocałunków, rumieńce na policzkach oraz zakryte malinki, o których wiedzieliśmy tylko my.

- Szczęśliwego nowego roku, John - wyszeptałem mu prosto do ucha.

- Szczęśliwego nowego roku - odparł swoim cudownym głosem, którego mógłbym słuchać godzinami.

Przynajmniej raz w tygodniu, proszę Johna, by poczytał mi jakąś książkę. Nie obchodzi mnie o czym jest, ważne żebym dobrze słyszał głos ukochanego. To jedna z niewielu rzeczy, która mnie uspokaja. Uwielbiam kłaść się na jego kolanach i wsłuchiwać się w każde pojedyncze słowo wychodzące z jego ust. Czuję się wtedy jak w niebie. To najprzyjemniejsze uczucie jakiego kiedykolwiek doświadczyłem.

Zakochany detektyw [JOHNLOCK + MYSTRADE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz