Kolacja?

25 6 3
                                    

Co ty tu tak właściwie robisz? - zapytałam, kiedy znaleźliśmy się już w środku. - Miałeś się opiekować dziećmi siostry.

- Ann wróciła wcześniej i zabrała je do parku. Wpadłem sprawdzić jak wam idzie. - wzruszył ramionami. - To.. jak wam idzie?

- Cassy jeszcze rozmawia z chłopakami, ja zrobiłam swoje. Możemy już wrócić do domu? - jęknęłam. - Skrycie marzę o łóżku.

- Pamiętasz, że nie mam prawa jazdy, a co dopiero samochodu i wszędzie dojeżdżam rowerem? Jak ci to odpowiada to moge cie podrzucić na ramie. - zironizował, a ja przewróciłam oczami.

Przystanęłam przed wejściem do szatni. Nie miałam ochoty znaleźć się tam spowrotem. Simon wszedł do środka i chwilę później wrócił z okropnie wkurzoną Cassey.

- Właśnie przerwałeś mi najlepszy flirt mojego życia! Jeszcze minuta i facet byłby mój!

- Ups. - stwierdził Simon.

- No nienawidze go. - powiedziała otwierając szerzej oczy. Założyła ramiona na pierś i wzrokiem wbijała chłopakowi noże w plecy.

Dotarliśmy do samochodu Cassey i stojącego samotnie obok roweru Simona. Chłopak rzucił blondynce rozżalone spojrzenie, ale ta nawet nie patrzyła w jego stronę.

- Prześlijcie mi dzisiaj materiał. - powiedział, zakładając czerwony kask na głowę.

Skinęłam głową i pożegnałam się z przyjacielem. Simon odjechał leniwie, podczas gdy Cassey siedziała już w Jeepie. Zajęłam miejsce obok, rozsiadając się wygodnie. Niebo powoli zaczynało przybierać ten piękny odcień różu i pomarańczy, co jak na październik w naszym mieście było dość wyjątkowym zjawiskiem.

Postanowiłam w końcu wdrążyć temat Ricky'ego, bo okropnie mnie ciekawił. Nie chodzi o to, że żyje życiem innych ludzi i musze wiedzieć o wszystkim, ale Cassey jest moją przyjaciółką i tą rzecz akurat wiedzieć muszę.

- Więc. - zaczęłam. - Czy ten facet od którego już prawie wyciągnęłaś numer nie jest przypadkiem kapitanem drużyny i ma imię na R, kończące się na icky?

Cassey rzuciła mi spojrzenie.

- Nie.

- Nie? - zdzwiłam się.

- Nie. - powtórzyła dobitnie.

- Więc kto?

- Um.. Jordan Sparks. - odpowiedziała patrząc przed siebie.

- Jordan Sparks? - uniosłam brwi. - Jak to?

- Tak to. Podoba mi się od dłuższego czasu, a miesiąc temu zerwał ze swoją dziewczyną, więc jest wolny, a ja cholernie napalona. - wzruszyła ramionami.

- Ew. - skrzywiłam się przygryzając wargę. - Ale.. Ricky na ciebie leci..

- Koniec tematu, Charls. - oznajmiła.

- Wrócimy do tego.

- Nie sądze. - mruknęła, a ja westchnęłam.

Wyjątkowo była dzisiaj skryta. I wkurzona. Chociaż nie, wkurzona Cassey to codzinność, dzień kiedy nie wrzaśnie przynajmniej pięć razy, jest rzadkością.

Cassey wjechała na mój podjazd i pożegnała się. Wysiadłam z samochodu, a ona odjechała.

W domu jak zwykle panowała cisza. Weszłam do swojego pokoju i od razu podeszłam do okna aby je otworzyć, ponieważ było tam bardzo duszno. Zerknęłam na ulicę przede mną, a potem spojrzałam tam znowu z opóźnionym refleksem.

Destroyed.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz