Niemożliwym było dla mnie wytrzymać pięć minut ze świadomością, że mój telefon znajduje się w posiadaniu tamtych ludzi. Musiałam go mieć jeszcze dziś.
Światła w domu Jonesów były zgaszone, choć przecież od naszego wyjścia minęła dopiero godzina. W głowie miałam mnóstwo myśli, ale żadna nie wydawała się być sensownym planem. W końcu zdecydowałam, że tam zadzwonie - może akurat ktoś jeszcze nie śpi i mi otworzy. Dzwonek do drzwi był złym pomysłem, bo mógł wybudzić wszystkich, telefon wydawał się być bezpieczniejszy.
Na palcach przeszłam obok sypialni rodziców i po schodach na dół do kuchni, gdzie na ścianie wisiało stacjonarne urządzenie, a na karteczkach przyklejonych do lodówki wypisane były przydatne numery.
Kotka, która dotychczas drzemała na kanapie, zeskoczyła z niej i wbijając we mnie ciekawskie spojrzenie żółtych ślepi, wydała z siebie głośne miauknięcie.
- Ciiicho! - pogoniłam ją ręką i po uspokajającym wdechu, nacisnęłam słuchawkę.
Po czterech sygnałach rozległy się szmery i głęboki głos mruknął ciche:
- Halo?
Szybko się rozłączyłam i prawie wbiłam słuchawkę w ścianę, po usłyszeniu Camerona.
Oczywiście, że z trzech żyjących tam osób, akurat on musiał odebrać.
Czy wyjdę na idiotkę, jeśli zadzwonie tam znowu? Zdecydowanie.
Czy wytrzymam z myślą , że mój telefon nie ma hasła i wszystko co się w nim znajduje jest dla niego dostępne? NIE.
Wykręciłam numer po raz drugi.
- Czego. - warknął wyraźnie zirytowany.
- Ja..zostawiłam u was marynarkę.
- No i?
- Czy mogłabym.. po nią przyjść? Jakby.. teraz?
- Nie.
- Czekaj! - krzyknęłam słysząc, że ma zamiar odłożyć słuchawkę.
- No co?!
- Proszę. Możesz mi otworzyć? Albo chociaż wyrzucić ją przez okno?
- Przyjdź jutro.
- Nie mogę czekać.
- Twój problem. - stwierdził.
- Proszę. - jęknęłam żałośnie.
- Kurwa, dobra. - westchnął w końcu. - Tylne wejście. Masz pięć minut.
Po tym jak się rozłączył, potrzebowałam chwili żeby dojść do siebie. To była najdłuższa rozmowa jaką przeprowadziliśmy od lat, byłam w szoku, że udało mi się go do czegoś przekonać.
Szybko wyszłam z domu, starając się nie narobić wielkiego hałasu. Na dworze było dość chłodno i dopiero kiedy wyszłam, zdałam sobie sprawę, że przecież jestem tylko w spodenkach i szerokim podkoszulku, który całkiem je zakrywał oraz, że moje włosy są nadal mokre co gwarantowało mi przeziębienie.
Cóż, pieprzyć to.
Weszłam na posesję Jonesów po raz drugi tego dnia i przeszłam przez trawnik, całkowicie przemaczając różowe kapcie. Dotarłam do tylnego wejścia i zapukałam cicho. Po chwili otworzył mi Cameron, ubrany jedynie w luźno wiszące na biodrach dresy. Jego włosy były w nieładzie, a oczy zmrużone. Starałam się nie patrzeć na jego odkryty brzuch, choć na chwilę wstrzymałam oddech na ten widok.
- Hej, uh..
- Do środka. - mruknął przesuwając się w drzwiach.
Zacisnęłam zęby i przeszłam obok niego, znajdując się w słabo oświetlonej kuchni. Od razu skierowałam się na korytarz, gdzie na stojaku wisiało moje ubranie. Odetchnęłam, kiedy w kieszeni znalazłam telefon i odwróciłam się, by złapać spojrzenie chłopaka, cały czas cicho mnie obserwującego.
![](https://img.wattpad.com/cover/158722490-288-k437579.jpg)
CZYTASZ
Destroyed.
RomanceCameron Jones to mój sąsiad od trzeciej klasy. Został moim najlepszym przyjacielem już pierwszego dnia i przez kolejne lata stał się nie tylko towarzyszem zabaw czy powiernikiem sekretów. Stał się moją rodziną. Myśleliśmy, że tak będzie zawsze, że...