czas, który spędziliśmy razem był zarazem piękny jak i przerażający.
z każdym dniem coraz więcej nowych uczuć zbierało się w mojej piersi, aż czasem martwiłem się czy przez ich ciężar nie zacząłem się garbić.
owy afekt był przyjemny.
ciepło, które się z nim wiązało, ogrzewało moje zlodowaciałe przez poprzedni ból życia serce, a dłonie coraz rzadziej przypominały temperaturą śnieżkę, przez co chętniej spłatałeś ze mną palce.
blask, będący kulminacją mojej miłości wobec ciebie, rozjaśniał moje najczarniejsze myśli, przychodzące po chwilach zwątpienia, a ty uważałeś moją nową pewność siebie za niezwykle atrakcyjną.
ale w moim umyśle panował przepych oraz chaos.
musiałem pamiętać o wszystkich rzeczach, których miałem unikać ze względu na ciebie oraz zasadach, których powinien był przestrzegać ze względu na ciebie.
za dużo ograniczeń oraz rozkazów doprowadziło mnie do szału, a moje szaleństwo doprowadziło ciebie do zakończenia naszej miłości.
właściwie mojej, ponieważ cały roczny związek opierał się jedynie na moich uczuciach wobec ciebie oraz twoim zamiłowaniu do sadyzmu.
rok na ciebie zmarnowałem.
to był najlepszy i zarazem najgorszy rok mojego życia.
miłego dnia
CZYTASZ
always | m.yg x p.jm
Fanfictionobiecałeś, że mnie nie zostawisz, a obudziłem się bez ciebie.