Dojechanie na miejsce okazało się być wyjątkowo trudnym zadaniem, zwłaszcza w jednym kawałku. Choć przy kierowcy bluźniącym na każdego, kto ośmielił się go wyprzedzić, choć nie było takich śmiałków zbyt wielu, właściwszym stwierdzeniem byłoby, że to nie tyle trudne zadanie, co raczej kwestia cudu. Noya, który miał tę przyjemność by jechać kiedyś z siostrą Tanaki, na której styl jazdy narzekali wszyscy, którzy przeżyli, uwielbiał porównywać go z jazdą Hiro, przy której Saeko wypadała równie dobrze, co niedzielny kierowca. Chłopak jednak, uwielbiając właśnie taki gwałtowny i dynamiczny styl jazdy nawet nie myślał o narzekaniu. Oderwał na chwilę wzrok od krajobrazu mijanego za oknem i spojrzał na kierowcę, zadając pytanie, które od samego początku weekendu chodziło mu po głowie.
- Hiro, czemu przyjechałeś? - spytał, ściszając na chwilę dudniącą muzykę, w rytm której student stukał palcami w kierownicę.
- Wiem, że miałeś wtedy gorączkę, ale chyba Ci to już tłumaczyłem - zaczął Yoshida z niedowierzaniem w głosie, ale nie przestając się uśmiechać.
- Powiedziałeś, że przyjechałeś bo przegrałem. Ale nie do końca o to pytam. W sensie, nie możesz mi się dziwić, że się dziwię, że przyjechałeś, skoro cała nasza relacja to głównie maile, krótkie wiadomości, kilka rozmów z wideo czy bez i może ze trzy wizyty na krzyż. I na dobrą sprawę poznaliśmy się absolutnym przypadkiem.
- No nie mogę zaprzeczyć żadnej z tych rzeczy - wytknął mu student, gdy Noya zamilkł na dłuższą chwilę. - Poznałem Cię, bo Toyama zaprosił Cię do nas na obiad, gdy przyszedłeś obczaić ogólniaki w Tokio. Czy to jakkolwiek wpływa na naszą relację?
- Na samą relację nie - przyznał Yuu. - Po prostu zastanawiam się, czy przyjechałeś i ciągniesz mnie ze sobą tylko i wyłącznie dlatego, że przyjaźnię się z Twoim młodszym bratem.
- Powiem to tylko raz w życiu i zwalę winę na Twoją chwilową pomeczową depresję, bo to najdurniejsze, co w życiu powiedziałeś Noya - oświadczył chłopak, włączając kierunkowskaz i zmieniając pas w dokładnie tej samej sekundzie, praktycznie zajeżdżając komuś drogę i powodując wypadek. - Czy to, że przyjaźnisz się z Toyamą oznacza, że nie możesz przyjaźnić się ze mną? Co to, ograniczenie do jednego lubianego członka rodziny na osobę? Toyama tylko powiedział mi, że przegraliście. Sama chęć przyjazdu do Ciebie to tylko i wyłącznie mój pomysł. Może i nie widzimy się co dwa dni i nie wpieprzamy razem lunchu w szkole, ale i tak zawsze uważałem Cię za przyjaciela. A przyjaciół się wspiera.
- Masz bardzo szeroką definicję słowa "przyjaciel" Hiro - parsknął Noya, odwracając się w stronę okna żeby student nie zauważył, że chłopak nieco posmutniał.
Prawda jest taka, że choć Yuu miał naprawdę wielu kolegów, miał wybitnie mało przyjaciół. Jasne, ludzie z klubu siatkarskiego mieli własną kategorię, gdzieś pomiędzy "bliskimi kolegami" a "przyjaciółmi", ale na dobrą sprawę Yuu przyjaźnił się raptem z czwórką chłopaków z zespołu, a teraz być może i trójką, patrząc przez pryzmat ostatnich wydarzeń. Była też trójka przyjaciół z różnych tokijskich szkół i Hiro właśnie, przynajmniej w mniemaniu Nishinoyi. Yuu zdawał sobie jednak sprawę z tego, że niekiedy ludzie inaczej postrzegają relacje, jakie są między nimi, więc starał się w tych kwestiach nie narzucać. A to, że wszyscy sądzili, że było inaczej było zasługą jedynie wybuchowego temperamentu i zachowania chłopaka, którego dobrze używał do zamaskowania swoich głębszych uczuć.
Hiro westchnął ciężko, patrząc kątem oka na siedzącego obok chłopaka. Poważnie, gdy pierwszy raz go zobaczył, jak stał na końcu boiska, wyglądał na starszego o kilka lat. Nachmurzony wyraz twarzy i poczucie, że absolutnie się tam nie odnajdzie - te dwie rzeczy biły od niego wyraźniej niż słońce świeci w szczytowym momencie dnia. Ręce schowane w kieszenie bluzy, ogólne zniechęcenie. Pod tą skorupą znajdowało się coś jeszcze i własnie to "coś" dostrzegł w nim Hiro, gdy zobaczył go wtedy tylko i wyłącznie dlatego, że Toyama zapomniał rzeczy na przebranie po treningu i student podjechał żeby mu je podrzucić. Pierwsze wrażenie, jakie Hiro odniósł na temat Noyi było do bólu nieprawdziwe. Wyobcowany, obrażony na świat gówniarz uważający się za lepszy od wszystkich, który po pewnym czasie tak bardzo stracił zainteresowanie rozgrywką odbywającą się obok niego, że odwrócił się do graczy plecami. A jakby tego było mało to zdawał się być cholernie groźnym osobnikiem. To ostatnie zwłaszcza potwierdziło się najbardziej, gdy atakujący spieprzył zagranie i posłał piłkę na aut, centralnie w miejsce, gdzie stał Noya, oczywiście tyłem. Zawodnicy krzyknęli do niego żeby uważał, ale zamarli w bezruchu, gdy chłopak odwrócił się w ułamku sekundy, idealnie przyjął wybitnie ciężkie zagranie i posłał piłkę centralnie do rozgrywającego z taką dokładnością, że piłka praktycznie sama wpadła chłopakowi w ręce. W tym krótkim momencie, który Hiro zdawał się wiecznością, dostrzegł coś niesamowitego pod tą pierwszą warstwą osobowości Noyi. Gdy młodszy skupiał się na piłce, absolutnie tracił poczucie rzeczywistości. Przez tę drobną, trwającą kilka sekund szczelinę, Hiro dostrzegł tak ogromną miłość do siatkówki, że nie potrafił przestać podziwiać tego chłopaka. Dlatego zaprzyjaźnienie się z nim, zwłaszcza, gdy w przyjaźniejszym towarzystwie samego Toyamy, Noya zrobił się jakiś taki bardziej ludzki i żartobliwy, wydawało się niemal naturalną rzeczą.
YOU ARE READING
Haikyuu!! - Sposób, w jaki kochają kruki
FanfictionCzłonkowie klubu siatkarskiego liceum Karasuno próbują wrócić do normalności po porażce przeciwko jednej z najsilniejszych szkół w prefekturze. Jak jednak mają udawać, że wszystko jest w porządku, gdy jeden z ich członków został zawieszony, a drugi...