P. V / CZEMU MÓWISZ TAK CICHO SKORO WYSZEDŁ

42 0 0
                                    

Hiro musiał przyznać, że od dawna nie wstawał tak szczęśliwy i pobudzony do działania. Jasne, gra ze swoją uczelnianą drużyną zawsze dawała mu ogromnego kopa, świadomość gry z drużyną z Ligi Studenckiej zawsze zrzucała go niemal z łóżka, ale wiedza, że ten dzień będzie ciekawszy, bo będzie w nim Noya, przewyższała obie te rzeczy. Dlatego mimo budzika i mimo poważnych problemów z zaśnięciem, obudził się o prawie kwadrans przed wyznaczonym czasem. Martwił się przede wszystkim o Nishinoyę. Nie o to, czy chłopak poradzi sobie mając za przeciwników ludzi, z którymi nigdy wcześniej nie grał. Tego Hiro był absolutnie pewien. W końcu nie bez powodu Noya był o krok od bycia członkiem Ligi Młodzieżowej. Student martwił się o ranę chłopaka. I o to, co się z nią niejako wiązało. O niechęć Yuu do przyznania się, że coś jest nie tak. I nie chodziło tu jedynie o kwestie fizyczne. Świadomość, że nie zawsze był dla Noyi wsparciem, gdy ten tego potrzebował nie dawała mu zasnąć przez bardzo długo. Praktycznie aż do złożonej samemu sobie obietnicy, że to się zmieni.

Chłopak wstał i korzystając z tych dodatkowych kilkunastu minut wyszykował się. Spakowaną torbę z rzeczami na zmianę i toną butelek z wodą i ręcznikami rzucił pod ścianę na korytarzu, pamiętając, że powinien jeszcze zapakować jedzenie, które, w drodze absolutnego wyjątku, przygotowała mu matka. Na sam spód torby wrzucił jeszcze dwa opakowania plastra w sprayu i masakryczną ilość bandaży i wzmacniaczy, tak na wszelki wypadek, gdyby Noya upierał się przy dalszym ćwiczeniu mimo rany.

- Dzień dobry - oznajmił radośnie, wchodząc do kuchni i ogarniając wzrokiem pomieszczenie.

Ojca już nie było, wychodził do pracy o wiele wcześniej, ale matka stała przy garach i uśmiechnęła się do niego ciepło, głową wskazując mu żeby zajął miejsce przy stole. Student spojrzał na zawieszony zegar kuchenny.

- Zaraz usiądę, obudzę tylko Noyę - wspomniał student, praktycznie odwracając się w progu.

- Nie ma potrzeby - uświadomiła go kobieta, biorąc się pod boki i wzdychając ciężko w typowo maminy, zmartwiony sposób. - Obudził się jeszcze przed wyjściem Twojego ojca, ze dwie godziny temu. Pomógł rozłożyć zastawę na śniadanie i wyszedł, obiecując, że niedługo wróci. Chciał się rozgrzać przed treningiem. I poleciał kupić bandaże do apteki. Zdaje mi się pewnie, ale on chyba lekko kuleje. Wolałam nie ruszać tematu przy nim, to w końcu mogłoby być dla niego niezręczne. To dlatego odrzucił zaproszenia do tutejszych szkół? Doznał jakiejś poważnej kontuzji i już nie może tak grać, jak wtedy? - spytała szeptem, zaciekawiona.

- Czemu mówisz tak cicho skoro wyszedł? - odpowiedział pytaniem na pytanie Hiro, podchodząc do matki i wyjadając jedzenie prosto z garnka, mimo że boleśnie się przy tym oparzył.

- Wrócił przecież. Poszedł się wykąpać po treningu - odparła kobieta, uświadamiając sobie, że rzeczywiście zapomniała o tym wspomnieć.

- Co za idiota, miał się nie przemęczać. Wczoraj rozorał sobie nogę, nie ma żadnej kontuzji poza tym - westchnął ciężko student i pokręcił z niedowierzaniem głową. - Ale może rzeczywiście lepiej nie poruszać przy nim tematu Młodzieżowej Ligi - zaznaczył spokojnie. - Wciąż myślę, że Noya dałby się pokroić za możliwość grania dla nich, gdyby tylko ludzie byli tam lepsi.

- Jest aż tak dobry w ocenianiu charakterów ludzi? - spytała zaskoczona kobieta, zupełnie się tego nie spodziewając po niskim, energicznym i zawsze radosnym chłopaku, którego spotkała może z sześć razy w życiu, ale już zdołała zaklasyfikować jako beztroskiego i lekkomyślnego.

- Lepszy mamo, lepszy - oświadczył Hiro, biorąc się za przenoszenie jedzenia na stół.

Nie minęło dużo czasu, jak Noya, wciąż z ręcznikiem na ramionach i mokrymi, nieuczesanymi włosami pojawił się w progu z szerokim uśmiechem. Miał na sobie krótkie spodenki i wciąganą przez głowę, czarną bluzę z logiem Karasuno z tyłu, z której najwidoczniej był dumny jak paw, nawet po przegranej. Zaoferował swoją pomoc i zanim usłyszał, że nie trzeba, zaczął pomagać Hiro w przenoszeniu wszystkiego na stół. Gdy w końcu usiedli w trójkę i życzyli sobie smacznego, Noya rzucił się na jedzenie niemal tak, jakby nie jadł od tygodnia. Student zresztą nie pozostawał daleko w tyle. Obaj wiedzieli, że potrzebują dużo energii. Noya tym bardziej, że musiał uzupełnić zapasy zużyte na poranną rozgrzewkę, która do najlżejszych nie należała.

Haikyuu!! - Sposób, w jaki kochają krukiWhere stories live. Discover now