rozdział drugi, czyli rozmowa do której nie doszło, a która odbyć się powinna

346 32 4
                                    

Moi rodzice byli z lekka przerażeni faktem, że przespałam praktycznie połowę dnia.

Rozmazany makijaż, którego nie zmyłam, zostawił okropne plamy na poduszce, a tata nawet nie chciał na mnie patrzeć. Dobijanie się do mojego pokoju spełzło na niczym, bo zakodowałam tylko skrawek z ich rozmowy.

- Zabiję tego Rethkina, jak się tu pojawi. To wszystko jego wina! On ją zabrał na tę imprezę!

- Hank, uspokój się. - Mówiła mama. - Ona powinna mieć rozum. Wierzysz w to, że Matthew ją upił? Nasz Matthew?

- To nie jest nasz Matthew! I nie wiem już sam, czy tam w pokoju leży nasza córka.

Rozumiała mnie tylko moja siostra - Sonia. Była starsza, mądrzejsza, ładniejsza i bardziej doświadczona. Świeżo upieczona studentka prawa. Duma naszej rodziny, w przeciwieństwie do mnie.

Postawiła szklankę wody, którą wypiłam duszkiem, zaraz obok mojego łóżka i dołączyła nawet karteczkę z napisem "Podziękujesz mi później :)".

Miałam w niej oparcie, chociaż nigdy nie byłyśmy siostrzanymi najlepszymi przyjaciółkami.

Przecierając oczy palcami, otworzyłam powieki i wpatrywałam się w sufit, szukając na nim odpowiedzi i usiłując sobie przypomnieć cokolwiek z poprzedniego wieczoru.

Jedno wielkie n i c. Pamiętałam pewne fragmenty, pewne momenty i tyle.

Mój telefon był zakopany gdzieś w pościeli i znalazłam go dopiero w nogach łóżka, przy okazji prawie z niego upadając. Przeglądałam powiadomienia i okazało się, że wstawiłam na swój Instagram zdjęcie z Mattem z imprezy. Całkiem słodkie, musiałam przyznać. Nie wyglądałam nawet na pijaną. A właściwie to w ogóle nie wyglądałam, bo stałam tyłem. Za to pijacki uśmiech Matta wynagradzał wszystko. Dosłownie słyszałam jego śmiech przez ekran telefonu i pamiętałam nawet, w którym momencie to zdjęcie zostało zrobione.

To było jakoś zaraz po naszej rozmowie o... O nie.

Rzuciłam komórką na drugą stronę łóżka, jakby mnie oparzyła swoim dotykiem.

To właśnie w tamtym momencie dotarło do mnie, co zrobiłam. Ja naprawdę pocałowałam na imprezie mojego najlepszego przyjaciela.

Siedziałam przez chwilę jak zamrożona, kołysząc się do przodu i do tyłu, a mój harmonijny świat rozsypywał się na kawałki.

Mój telefon zabrzęczał, więc spojrzałam na podświetlony wyświetlacz. Miałam jedną nową wiadomość.

matthewrethkin: trzymasz się jakoś?

Zamknęłam oczy, zaczerpnęłam powietrza, wetknęłam telefon do kieszeni dresów i najciszej jak potrafiłam, żeby rodzice mnie nie usłyszeli, przemknęłam do pokoju siostry.

- Sonia, jestem beznadziejna, zniszczyłam wszystko i już nigdy więcej nie piję. - Lamentowałam, rzucając się na jej łóżko.

Siedziała wtedy przy biurku, notując coś pilnie.

- Nie musisz mi dziękować siostrzyczko za wodę przy łóżku. Wiem, że jestem kochana.

Westchnęłam, podnosząc się na łokciach i patrząc jej prosto w twarz.

- Pocałowałam wczoraj Matthew.

Oczy mojej siostry prawie wyskoczyły z orbit, a flamaster, który trzymała, upadł na drewn blat.

- Zrobiłaś... Co?!

Padłam na łóżko, bliska płaczu.

- Nie wiem. - Zakryłam twarz dłońmi. - Byłam pijana i chyba rozmawialiśmy. Założyliśmy się i ja wtedy po prostu...

you're my best friend but i love you Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz