rozdział piąty, czyli kłótnie na plakacie

293 27 7
                                    

Trzy tygodnie szlabanu minęły jak z bicza strzelił.

Nie uważałam, żeby podczas trzech weekendów spędzonych w domu od rana do wieczoru i od wieczoru do rana, ominęło mnie coś istotnego. Z instastory ludzi ze szkoły wiedziałam dosłownie wszystko, chociaż zupełnie nie były to informacje potrzebne mi do życia.

Mało tego, w tę jedną sobotę, kiedy mój tata musiał pobyć w pracy dłużej, udało mi się przebłagać mamę, żeby Matthew wpadł na obiad i został aż do kolacji.

- Proszę pani - zaczął Matthew, odkładając widelec na talerz. - Wszystko było dosłownie przepyszne. A ta sałatka z kurczakiem i pesto... Szkoda, że jestem tak pełny, że nie mogę zjeść więcej.

To był największy lizus, jakiego widział świat. Moja matka jadła mu z ręki, tak samo jak moja siostra.

Tylko przez jeden moment tamtego wieczoru pozwoliłam sobie na myśl, w której Matthew był moim prawdziwym chłopakiem.

Jakaś część mnie coraz bardziej dopuszczała do siebie ten scenariusz. To właśnie ten kawałeczek zaczął targować się z nieśmiałością, żebym wyznała Matthew, co tak naprawdę do niego czułam.

On należy do twojej rodziny, Frances - słyszałam w duchu - w dodatku jest ci z nim tak dobrze. Warto zaryzykować.

Zdrowy rozsądek szybko zakończył dyskusję. No, może strach maczał odrobinkę w tym swoje długie, kościste palce.  

Ta, jasne. Zaryzykować, żeby go stracić? Przyjaźni się z nią jedenaście lat i nigdy nie wykazał żadnego zainteresowania!

- O czym myślisz, Franc? - Zapytał Matt, przerywając pojedynek moich myśli.

Nawet nie zauważyłam, kiedy Sonia wyszła z kuchni i zostaliśmy sami.

Chłopak oparł się na dłoniach, podciągnął i usiadł zwinnie na blacie.

Pokręciłam głową, spuszczając wzrok i składając nerwowo ściereczkę, by tym samym uciec przed jego dociekliwością.

- No powiedz - mruknął i wepchnął sobie do buzi winogrono. - Chyba że to coś niemoralnego.

Zaśmiałam się.

- Nie jestem tobą. Nie myślę o niecnych rzeczach.

Mhm, jasne. A te wszystkie razy, jak sobie wyobrażałaś Matthew rozpinającego twoją bluzkę to niby co? 

Och, cicho.

- Powiedz mi, jak to jest - zaczął, kiedy nalewałam wody do szklanki - że twierdzisz, że jesteś taką poukładaną dziewczyną,  a wtedy na imprezie wydawałaś się być we wszystkim tak... wprawiona.

- Chyba raczej wstawiona. I nie we wszystkim. Przecież tylko się całowaliśmy.

Ostatnie zdanie wypowiedziałam szeptem.

- Dlatego chciałbym sprawdzić, czy bez alkoholu też tak znasz się na rzeczy. 

Zakrztusiłam się wodą. 

Między kaszleniem, a łapaniem powietrza pytałam go czy zwariował, bo inaczej nie potrafiłam wytłumaczyć jego zachowania. 

you're my best friend but i love you Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz