Rozmowy nocą [Reylo]

369 26 22
                                    

Tymczasowa baza Ruchu Oporu od kilku miesięcy żyła własnym życiem. Nowi rekruci zaczęli napływać, wspomagając siły sojuszu i umacniając swoją pozycję obronną. Rey jakoś nie potrafiła się w tym wszystkim odnaleźć, zmęczona bezczynnością i zwyczajnie znudzona brakiem konkretnych zajęć. Wprawdzie została przydzielona do opieki nad statkami, konserwacji i drobnych napraw, ale nie było tego wiele, jako że otrzymany sprzęt był nowy i całkowicie sprawny. Większość z jej kompanów cieszyła się tym spokojem, ale ona nie potrafiła, jakby gdzieś ją ciągnęło i niesklasyfikowane szczypanie pod skórą, pchało ją poza horyzont niewielkiej, pustynnej planety, na której stacjonowali. Wszystko wokół za bardzo przypominało jej Jakku i stare demony. A skoro już mowa o starych demonach... Dziewczyna z początku odcinała się od mocy i wypychała ze świadomości możliwość połączenia z Kylo. Z początku to działało, ale smutek i niepewność, zaczęły zastępować wspomnienia, w których miała nadzieję i patrzyła w stronę Bena z ufnością. Któregoś dnia odsłoniła się za bardzo i pozwoliła mu sięgnąć ku sobie poprzez moc. Wyraz bezbrzeżnego zdziwienia, zmienił wtedy rysy jego twarzy. Nie sądził, że dziewczyna, która odcinała się od niego miesiącami, wreszcie pozwoli mu się do siebie zbliżyć. Mierzyli się wzrokiem nie wypowiadając słowa, po czym połączenie zostało zerwane. Rey zastanawiała się, kiedy znowu uda im się zobaczyć. Z początku podchodzili do siebie z dystansem, ale po kilku rozmowach, coś zaczęło między nimi pękać, zmieniać się. Oboje czuli pewną tęsknotę, przywiązanie i chcieli być blisko. Rey przymknęła oczy, przykryta kołdrą. Było późno, ale ona i tak czekała aż Ben znowu ku niej sięgnie. Każde połączenie było poprzedzone gęsią skórką, która pokrywała jej ciało i mrowieniem na karku. Przymknęła oczy, kiedy poczuła jak materac nagina się pod jego ciężarem. Ben położył się za nią i objął w pasie ramieniem. Pozwalał sobie na coraz więcej, ale dziewczyna nigdy go nie odepchnęła. Nie zamierzała powtarzać błędu, popełnionego w sali tronowej, a z drugiej strony lubiła jego dotyk, więc nie widziała powodu, żeby protestować.

- Nie możesz spać? – spytał cicho, odsuwając włosy z jej szyi, na której złożył delikatny pocałunek. Rey przekręciła się w jego ramionach, żeby spojrzeć na uśmiech, który coraz częściej pojawiał się na jego twarzy.

- Czekałam na ciebie – odpowiedziała po prostu i w najprostszym z gestów, pogładziła jego policzek.

- Mogę cię dotknąć, ale tak naprawdę jesteś tak daleko... To dziwne uczucie – dodała, próbując wyrzucić z głowy te irracjonalne myśli.

Złapał za jej dłoń i pocałował jej wnętrze, zanim zdołał odpowiedzieć. Wiedział, że Rey się to nie spodoba, ale prawie za każdym razem próbował.

- Więc wróć do mnie, przecież wiem, że tego chcesz – przymknął oczy. Znał odpowiedź, która rozbrzmiewała w jego głowie setki razy. Układ słów mógł się nieznacznie zmienić, ale zawsze oznaczały to samo.

Rey przygryzła wargę, patrząc na jego zrezygnowaną minę. Oczekiwał, że po raz kolejny mu odmówi, ale tak naprawdę już od kilku dni planowała powrót. Ben był jej przystanią i domem. Podświadomie wiedziała, że jej nie skrzywdzi i że może na niego liczyć. Nie mogła wiecznie oglądać się na Ruch Oporu i Generał Organę. Zależało jej na tych ludziach, ale jej kroki prowadziły gdzie indziej i oni kiedyś będą musieli to zrozumieć.

- Wybaczyłbyś mi i mnie przyjął? – spytała, wtulając się w jego klatkę piersiową. Ren zamarł, spoglądając na przymknięte oczy i cień uśmiechu, błąkający się w kącikach ust Rey.

- Nie mam ci czego wybaczać, przesadziłem chcąc odsunąć cię od wszystkiego, chyba już ci to mówiłem – odpowiedział i objął ją mocniej, napawając się miękkością skóry dziewczyny. Dzięki częstszemu korzystaniu z Mocy, ich połączenia stawały się trochę dłuższe, ale nigdy nie byli pewni, kiedy obraz zniknie, pozostawiając pustkę.

- Wiem, wiem... Postanowiłam, że wracam – spojrzała mu w oczy, opierając się o jego ramię. Ta sytuacja była tak intymna, a zarazem oboje mieli poczucie, że każdy dotyk jest właściwy i chcieliby więcej. Ben pochylił się nad Rey po pocałunek. Nie chciał na nią naciskać i trochę się bał, że tego typu emocje, przerwą ich połączenie, ale mało go to w tej chwili obchodziło. Jedyne czego pragnął od dawna, to mieć ją tylko dla siebie, każdej minuty, każdego dnia. Może ta chęć posiadania była niewłaściwa, jednak nie mógł się oprzeć wrażeniu, że każda z tych urywanych chwil, coraz bardziej ciąży im obojgu. Dziewczyna przylgnęła do niego i oddała pocałunek. Miała nawet wrażenie, że wyczuwa na ustach Bena delikatny smak palonej kawy, ale to musiała być tylko jej wyobraźnia. Kylo wsunął dłoń pod bluzkę Rey i kiedy cicho jęknęła, zaczął zasypywać delikatnymi pocałunkami jej skroń, płatek ucha i szyję. Czas biegł nieubłaganie i delikatny ból w okolicy mostka dał mu znać, że ich spotkanie biegnie ku końcowi. Pocałował Rey w czoło i spojrzał w jej rozszerzone źrenice. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w przyśpieszonym rytmie.

- Wrócę jutro, obiecuję – miał wrażenie, że Rey wewnętrznie to wie, ale widząc cień smutku w jej oczach, musiał ją o tym zapewnić.

- Będę tęsknić – wypowiedziała już do siebie, bo Ben rozpłynął się, pozostawiając ją samą, w ciemnym, chłodnym pomieszczeniu. Wytarła łzę, która potoczyła się po jej policzku i postanowiła, że jutro będzie ten dzień, w którym to ona do niego powróci.

Star Wars OneShotyWhere stories live. Discover now