···4···

230 24 13
                                    

Wszelkie próby snu szły na marne. Na dworze już dawno było ciemno, a ja nadal nie spałam. Przekręcałam się z boku na bok, ale nic mi to nie dało. No może poza kilkukrotnym przebudzeniem się Williama. Opuściłam pokój zarzucając na piżamę tylko dużą bluzę chłopaka. Usiadłam w kuchni i wyciągnęłam z kieszeni swój telefon, który jak zwykle był rozładowany. Kątem oka dostrzegłam postać zbliżającą się w moją stronę.

- Nie śpisz?- powiedział Andy zaspanym głosem.

- Nie mogę zasnąć.- głośno wypuściłam powietrze z ust.

- Chodźmy się przejść.- zaproponował.

- Zaciągniesz mnie do lasu, w którym się zgubimy i nie wrócimy?- zaśmiałam się.

- Nie, nie miałem tego w planach.- podrapał się po głowie.

- Niech będzie. Odniosę Williamowi bluzę, to jego ulubiona.- uśmiechnęłam się sztucznie.

- Tym bardziej powinien cieszyć się, że masz ją na sobie.- chłopak wzruszył ramionami.

- Dlaczego?- przybrałam zdziwiony wyraz twarzy.

- Wyglądasz niesamowicie pociągająco. Ale fakt, w mojej wyglądałabyś lepiej.- puścił mi oczko.

- Miałeś nie prowokować Fowler.

- Wybacz, to jest silniejsze.- podniósł ręce w geście poddania, a ja tylko prychnęłam i wbiegłam po schodach udając się w kierunku pokoju. Na fotelu położyłam bluzę Williama. Z szafy wyciągnęłam swoje ubrania, zwykłe jeansy, bluzkę na ramiączkach i bluzę. Na nogi wsunęłam skarpetki, a później trampki i wyszłam z pomieszczenia. Na tarasie czekał już na mnie blondyn odwrócony plecami.

- Wow, nadal wyglądasz pociągająco. To chyba nie przez te bluzy.- odwrócił się i przegryzł wargę, a ja skarciłam go za to wzrokiem.

- Zabiję cię razem z twoim cholernym seksapilem, jeśli jeszcze raz mnie sprowokujesz.- przymrużyłam oczy aby chociaż trochę wyglądać na zdenerwowaną. Prawda była taka, że nie potrafiłam się na niego gniewać.

- Uu, komplement. Jeśli umrzeć to z godnością.- uśmiechnął się, gdy wyszliśmy na drogę.

- Andy Fowler i godność. Nie uważasz, że to się gryzie?- próbowałam zrobić mu na złość.

- Przed śmiercią trzeba wypróbować wszystkiego. Nawet tego co gryzie.- wzruszył ramionami.- Zatem zanim mnie zabijesz, ugryź mnie.

- Oh zamknij się już.

- Jeśli właśnie tego chcesz.- udał, że zasuwa swoje usta.

- Ja nie wiem czego chcę.

- Ja chcę znaleźć miłość życia, założyć rodzinę, wybudować dom i posadzić drzewo.

- Z tej strony jeszcze cię nie poznałam.- zaśmiałam się.

- A z jakiej jeszcze chciałabyś poznać?- poruszył zabawnie brwiami.

- Jesteś świrnięty, ale właśnie to kocham.- powiedziałam, po czym oboje momentalnie się zatrzymaliśmy i spojrzeliśmy na siebie nawzajem.

- K-kochasz?- uniósł jedną brew do góry.

- Przepraszam, to ta późna pora.- zaśmiałam się nerwowo i szybko ruszyłam przed siebie. Jakim idiotą trzeba być żeby tak się wpakować? Trzeba być mną!

- Zaczekaj.- chwycił moją dłoń przez co straciłam równowagę i wpadłam na niego. Dzieliły nas centymetry, a z czasem mogłam coraz dokładniej czuć jego oddech na mojej twarzy. Nie wiem jak bardzo tego chciałam, nie wiem nawet co mną kierowało, ale to ja jako pierwsza wpiłam się w jego usta i to ja pogłębiałam pocałunki gdy tylko było to możliwe. Od czasu do czasu braliśmy oddech żeby po chwili znów tracić go przy pocałunku. Czekałam na to trzy lata i było warto. Zaciskałam palce na blond włosach chłopaka, a on położył dłoń na moim policzku. Nie żałuję niczego co wtedy zrobiłam, nawet jeśli byliśmy zmęczeni i nie do końca tego świadomi.

- Zrobiłeś to specjalnie.- wyszeptałam gdy się od siebie odsunęliśmy.

- A nie było warto?- spytał z ogromnym uśmiechem.- Ale ja i mój seksapil jesteśmy uratowani? Tym razem ty sprowokowałaś.- zaśmiał się, a ja uderzyłam swoją dłonią w czoło.

Wróciliśmy do domu, ale nie do pokoi. Zasnęliśmy na fotelu w salonie, bo ani ja ani on nie mieliśmy sił na nic innego. Może przez zmęczenie, a może przez nadmiar emocji. Wiedziałam tylko, że gdy William nas zobaczy, nie pójdzie mi łatwo z zapewnianiem go, że do niczego między nami nie doszło. Że też nie pomyślałam o zmianie fotela...

I Hate Camps 2 |A.Fowler|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz