🌱2🌱

1.7K 72 2
                                    

Eddie POV
Nie udało mi się wybić chłopakom z głowy kamieniołomu. Nie mówię, że nie lubię się tam kąpać, ale jednak jest w tym miejscu dużo zarazków. Wolę się niczym nie zarazić. Mówi się trudno, może od jednego razu nic się nie stanie. Ruszyliśmy w stronę upragnionej przez resztę wody. Kiedy dotarliśmy nikt nie dbał o to by zostawić rzeczy na dole. Oczywiście po za mną, ale nie chciało mi się iść samemu, więc zostałem. Zazwyczaj plujemy do wody by zdecydować kto pierwszy skacze. Dziś było za gorąco na takie bzdury. Wskakiwaliśmy po kolei. Nie byłem przekonany czy warto lecz upał mnie dobijał i nie myślałem racjonalnie. Skoczyłem jako pierwszy. Parę sekund i zimno przeszyło moją skórę. Za mną słyszałem tylko pluski. Po chwili wszyscy byliśmy w wodzie. Pływaliśmy tak przez chwilę, gdy zauważyłem jakąś dziewczynę. To chyba ta z chodnika, co się podoba Tozierowi. Bardzo przypomina mi Camilę, brakuje mi jej. Za każdym razem, gdy zasypiam widzę ją i siebie jak byliśmy jeszcze mali. Zawsze trzymaliśmy się razem. Oczywiście kłóciliśmy się jak każde rodzeństwo, ale szybko się godziliśmy. Nieznoszę matki za to co nam zrobiła. Często śni mi się też ojciec. Tęsknię za nim tak samo jak za siostrą. Pamiętam jak kiedyś pojechaliśmy łowić ryby we trójkę. Złowiłem wtedy moją pierwszą w życiu rybę. Ku zdziwieniu nie była ona taka mała, dosyć duże bydle. Camila tym razem nie złowiła nic - choć i tak zawsze wracała do domu z przynajmniej trzema rybami - więc oddałem rybę jej. Nigdy wcześniej nie widziałem jej tak szczęśliwej. Wracając, zaczęliśmy płynąć w jej stronę. Myślałem, że zaczęła uciekać jednak tylko usiadła na brzegu. W momencie, w którym byliśmy już przy niej, nie dowierzałem własnym oczom. Ta dziewczyna nie tylko wyglądała jak Camila, to była Camila.
Camila POV
Przed oczami pojawiła mi się osoba, której nie spodziewałam się kiedykolwiek spotkać. Tą osobą był Eddie.
- Eddie? - wyszeptałam załamanym głosem. Moje oczy zaczęły wylewać strumienie łez. Łez szczęścia.
- Camila? - powiedział Eddie tak samo załamanym głosem.
Szybko wskoczyłam do wody i mocno go do siebie przytuliłam. Nie zwracałam uwagi na jego kolegów. Najważniejsze, że on tu jest.
- Camila? Co ty tu robisz? - spytał.
- Zaraz ci wszytko wyjaśnię na spokojnie. Ja mam pytanie co TY tutaj robisz?
- Matka stwierdziła, że nie chce mieszkać już w dużym mieście i w jakiś nie znany mi sposób znalazła Derry.
- Jakbym słuchała opowieści o Maryli.
- Zaraz, to ty tu jesteś z Marylą?
- Wyjdźmy na brzeg, zaraz ci wszytko opowiem.
- Eem mam jedno pytanko - powiedział okularnik. O shit to ten co siedział na tamtej ławce - Kto to jest Maryla i jak to możliwe, że twoja siostra jest taka ładna ? W sensie po kim? No na pewno nie po waszej matce.
Widzę, że się polubimy.
- Richie to były trzy pytania - wyjąkał jakiś chłopak.
- Co to ma za znaczenie?
- Japa Richie - odwarknął Eddie - Dobra to ja może was przedstawię. Chłopcy, jak już wiecie to jest Camila. Camila, to jest Bill, Staley i jak się już pewnie domyślasz, Richie. - pokazywał kolejno na jąkałę, loczka i okularnika. Nigdy nie byłam dobra w wymyślaniu ksywek. Wyszliśmy na brzeg. Teraz najgorsze przede mną. Jak ja mu wyjaśnię co się stało z ojcem?
- No to mów, co cię tu wywiało? I to jeszcze z Marylą ?
- No, nie wiem od czego zacząć.
- Najlepiej od początku.
- No dobra... Wiem, że to będzie dla ciebie trudne, ale... - zaczęłam płakać - jakieś pół roku temu tata miał wypadek. Nie przeżył go - kątem oka widziałam, że uronił parę łez - Potem przygarnęła mnie Maryla. Razem z nią i Veronicą przeprowadziłyśmy się do Vancouver. Tam poznała Borisa. Na początku wydawał się miły i z nami zamieszkał. Jednak po jakimś czasie zaczął pić. Był co raz bardziej agresywny. Bił mnie, Marylę i Weronikę. Jednego razu wszedł do pokoju Veronici i....
- Cz-czy on ją... no wiesz? - zapytał zaniepokojony Eddie.
- Na szczęście nie, ale gdybym w porę do niej nie zajrzała to kto wie co by zrobił ten psychol. Mnie raz nieźle urządził. Kiedy wróciłam ze szkoły w domu był tylko on. Przeszłam obok niego i nie wiem czemu wziął do ręki nóż i dźgnął mnie w rękę. Wywróciłam się i potem rozciął mi łydkę. Zamachnął się żeby wbić mi nóż w brzuch, ale szybko wbiegłam na górę do łazienki. Poślizgnęłam się, ale jak najszybciej wstałam żeby zamknąć drzwi na kłódkę. Potem słyszałam tylko jak się drze, że to wszystko wina Maryli. Potem nie słyszałam już nic. Czekałam w zamknięciu aż ktoś wróci. Po trzydziestu minutach Maryla otworzyła drzwi od domu i zaczęła krzyczeć. Na początku nie wiedziałam czemu, ale kiedy powoli wyczołgałam się z łazienki, moim oczom ukazał się Boris z wbitym w klatkę piersiową nożem. To było traumatyczne przeżycie. Wkrótce Veronica wróciła do domu. Na miejscu dawno była już policja, a ja trafiłam do szpitala. Rany nie były takie głębokie, więc zagoiły się dosyć szybko, ale blizny i tak zostaną. Potem Maryla znalazła Jakiś dom na sprzedaż w Derry i stąd tu jestem.... Veronica pojechała na jakiś obóz, który trwa półtora miesiąca. Nigdy nie zapomnę tego co się tam działo - przez całą wypowiedź łzy mimowolnie wylatywały z moich oczu.
Eddie nic nie mówił tylko mocno mnie przytulił. Tego mi brakowało, wsparcia.
- Możesz mi pokazać te blizny?
Zrobiłam tak jak poprosił. Na widok blizny na nodze potrafił wydusić tylko "O boże". Moją uwagę przykuł Richie, który jagby się trochę załamał.
- Ej Richie co się stało? - zapytałam.
- Eeee nic takiego - odpowiedział.
- No dobra... Może już się nie rozczulajmy tylko wejdźmy do wody, w końcu po to tu jesteśmy.
Świetnie się bawiliśmy. Jednak trzeba było w końcu wychodzić. Wysuszyliśmy się i powoli zaczęliśmy wracać. Najbardziej złapałam kontakt z piegowatym. Każdy poszedł już w swoją stronę, więc wracaliśmy tylko we dwoje. W czasie drogi rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. On zaczął opowiadać mi jakąś historię a ja się tylko z niego śmiałam.
- No i on w końcu wylazł z tych krzaków, a ja takie do niego "Po chuj tam lazłeś".
Ja tylko szłam i pękałam ze śmiechu. Dotarliśmy na miejsce.
- Ty tu mieszkasz? - zapytał się chłopak.
- Tak, mieszkam w tym niebieskim domu - odpowiedziałam.
- A ja w tym żółtym - pokazał na dom obok.
- Czyli jesteśmy sąsiadami.
- Najwyraźniej. To.... do jutra.
- Do jutra.
I w ten sposób rozstaliśmy się wchodząc do naszych domów.

Life is brutal || Richie TozierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz