Moje myśli zwariowały. Co we mnie wstąpiło? Nie wiedziałem, że byłbym zdolny to powiedzieć. O Beverly pewnie bym dał radę, chociaż nic do niej nie mam. Jednak nie o Cam. Zraniłem ją. Zraniłem osobę, na której mi bardzo zależy. Straciłem ją przez własną głupotę! Pierdolę to! Czemu wszystko musi być takie trudne!? Dlaczego uczucia muszą mieszać mi w głowie... Mam już tego dość. Za każdym razem, gdy znajdzie się coś dobrego w moim życiu, albo tracę to przez samego siebie, albo los mi to odbiera. Czym zawiniłem!? Jestem tylko człowiekiem, popełniam błędy, mam swoje lepsze i gorsze dni. Chociaż po dzisiejszym dniu sam zaczynam wierzyć, że to ja zawsze muszę wszystko spieprzyć. Wszystko jest moją winą. Czasem powinienem się po prostu zamknąć i nic nie mówić oraz robić... Czasem lepiej by było gdybym po prostu nie istniał. Tylko psuję innym życie, a sam i tak jestem nieszczęśliwy. A co gdyby tak je skończyć? Nie, co ja wygaduję? Nie mogę tego zrobić Nadii i mamie, nie teraz. Byłem wściekły na samego siebie. Wchodząc do domu nie przejmowałem się czy ktoś na mnie zwróci uwagę. Tym razem dostałem się do środka przez główne wejście i szybko udałem się do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi na klucz i oparłem się o nie plecami. Kładąc ręce na twarzy powoli zjechałem do ziemi. Co ja teraz zrobię? Zraniłem Cam, przyjaciele mają mnie już dość... Jestem zwykłym dupkiem. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
- Richie, wszystko dobrze? - do moich uszu doszedł głos Nadii - Zaczynam się martwić, nigdy nie zamykasz drzwi na klucz.
- Zostaw mnie, proszę... I tak mi nie pomożesz.
- Dasz mi chociaż spróbować?
Westchnąłem ciężko i wpuściłem ją do pokoju. Usiadłem koło niej na łóżku.
- Co się dzieje? - spytała.
- Nic - spojrzałem się w dół i odpowiedziałem twardo.
- Nie okłamiesz mnie. Widzę, że coś jest nie tak.
- Sprawiłem przykrość Camili. Nawet nie wiem jak mogę to naprawić.
- A co jej powiedziałeś?
- Nie powiedziałem jej tego prosto w twarz... Jednak stwierdziłem, że ona i Beverly są nam niepotrzebne, że są zmartwieniem. Bev się tym jakoś nie przejęła, ale Cam... Wyglądała jakby ktoś dosłownie zabił ją od wewnątrz.
- Czemu to powiedziałeś?
- Byłem wściekły. Ona i Eddie mogli zginąć, a Bill i tak chciał wrócić do miejsca, w którym byliśmy. Potem to zaszło już za daleko... Skąd mi to się w ogóle wzięło? Gdyby nie ona to pewnie dawno już bym leżał kilka metrów pod ziemią.
- W jakim sensie?
- Nie ważne... Jedyne o czym mogę teraz myśleć to, że ją straciłem. Jak zawsze wszystko zepsułem - kilka łez uwolniło się z moich oczu. Moja siostra mocno mnie do siebie przytuliła.
- Może spróbuj ją przeprosić?
- Nie wybaczy mi... Na pewno nie po tym.
- Teraz o tym nie myśl. Później na pewno coś wymyślisz. Ja już może pójdę. Lepiej odpocznij.
Kiwnąłem głową, a ona opuściła pomieszczenie. Miałem już wszystkiego dość. Wszedłem pod kołdrę i zasnąłem mając nadzieję, że już się nie obudzę.
↓Camila↓
Biegłam, biegłam i biegłam. Nawet nie zwracałam uwagi gdzie. Dalej bolało mnie to, co powiedział o mnie Richie. Przynajmniej już wiem, że miałam rację. Najwyraźniej nic do mnie nie czuje. Tylko po co to wszystko robił? Po co mnie pocałował? Czy to nic dla niego nie znaczyło? Miałam mętlik w głowie. W końcu zdecydowałam wrócić do domu. Maryla powinna być jeszcze w pracy, więc nie będę musiała z nią o niczym rozmawiać. Wbiegłam do domu, a później do pokoju najszybciej jak mogłam. Ustałam na środku pomieszczenia, upadłam na kolana i oddałam się płaczu. Mam już dość. Życie nie daje mi spokoju. Zawsze coś musi być nie tak. Wszystko musi mi zadawać ból. Czy ja kogoś tak mocno skrzywdziłam, że teraz los mi się odpłaca? Pewnie tego nie widzę. Założę się, że krzywdzę każdego kogo spotkam. Ale ze mnie egoistka. Zapatrzona w siebie nawet nie widzę czy kogoś ranię. Za pewne to przeze mnie matka się zmieniła, co później doprowadziło do rozwodu. Jak byłam młodsza to zawsze chciałam od niej tylko dostawać rzeczy, a jak byłam chora to dramatyzowałam jakby niewiadomo co się stało. Jak mój brat i ojciec ze mną wytrzymywali? Niewdzięczne, pyskate dziecko, które dba tylko o siebie. Próbowałam się zmienić, ale jak widać guzik z tego. Rich ma rację. Jestem tylko zmartwieniem. Sama sobie narobiłam problemów i użalam się nad sobą przez co inni czują, że muszą mi pomóc. Wstałam z podłogi i usiadłam na łóżko. Rozejrzałam się po pokoju. Zauważyłam leżący na półce scyzoryk. Powoli do niego podeszłam i drżącą ręką po niego sięgnęłam. Wszystkim będzie łatwiej beze mnie. Otworzyłam go i przyłożyłam do wewnętrznej strony ręki. Przypomniała mi się kłótnia z moim ojcem, dwa dni przed wypadkiem. Gdy spytał się mnie czemu nigdy nie doceniam niczyich starań zrozumiałam, jakim złym człowiekiem byłam. Codziennie mówiono mi, że jestem bardzo miłą i dobrą osobą, ale to nie była prawda. Każdy może mieć jakąś wadę. Jednak moja przewyższała wszystko co było we mnie dobre. Nie wiem z czego to wynikało. Prawie nigdy nie doceniałam innych, a siebie oceniałam surowo, nawet jak byłam jeszcze małym dzieckiem. Przyczyną mogły być oceny wielu ludzi dotyczące mojego wyglądu, a nawet moich głupich rysunków. Każdy oprócz mojej rodziny mówił mi, że wyglądam jak wieśniak, że jestem biedna, do niczego się nie nadaję. A przecież byłam tylko sześciolatką, która chciała cieczyć się dzieciństwem. Nie pozwoliły mi na to wyśmiewki z tamtej sytuacji finansowej rodziców. Jednak mogłam być silniejsza i nie zwracać na to uwagi. Tylko, że jeszcze nic nie wiedziałam o życiu... Pierdolę tych ludzi! Powoli zaczęłam przyciskać ostrze do mojej skóry. Jednak nie dałam rady tego zrobić.
- Kurwa!
Rzuciłam scyzorykiem o podłogę i położyłam się na łóżku. Weszłam pod kołdrę, ale nie mogłam zasnąć. Nie wiem co mam ze sobą zrobić...
Następnego dnia czułam się fatalnie. Nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Jednak musiałam to zrobić kiedy naszedł mnie głód. Na moje nieszczęście w kuchi była Maryla.
- Camila, co się stało? - zaczęła się martwić widząc moje spuchnięte oczy.
- Nic, wszystko dobrze.
- Nie jestem głupia, widzę, że płakałaś.
- Ktoś mnie zranił i tyle w temacie - westchnęłam.
- Nie będę się narzucać jeśli wolisz pomyśleć o tym w samotności. Może chociaż zrobię ci śniadanie?
- Nie trzeba. Zrobię sobie kanapkę i wrócę do swojego pokoju - uśmiechnęłam się smutno. Czemu jej w ogóle na mnie zależy?
Zrobiłam tak jak powiedziałam. Usiadłam na łóżku nie wiedząc co mam dalej robić. Położyłam się na plecach i włączyłam Meet Me in the Woods*. Próbowałam się zrelaksować jednak mój umysł cały czas wracał do wczorajszego wieczoru. Już sama nie wiem co mam myśleć o tej całej sytuacji, co mam myśleć o sobie. Czy to wszystko jest winą innych, moją, czy smutnym zrządzeniem losu. Lepiej będzie dla mnie jeśli w najbliższym czasie nigdzie nie będę wychodzić. Odpocznę od wszystkich... Niestety nie od siebie.
↓Richie↓
Kiedy się obudziłem nagle coś zaczęło mnie szczypać na lewym ręku. Spojrzałem w obolałe miejsce. No tak, przecież sam sobie to zrobiłem w nocy. Dlaczego się pociąłem? Żeby chociaż na chwilę skupić się na czymś innym niż ból psychiczny. Czy dramatyzuję? Może i tak. Jednak nikt nie wie co przeżywam. Tu już nie chodzi tylko o to, co się wczoraj wydarzyło. To tylko wszystko pogorszyło, co nie znaczy, że nie było już wcześniej źle. Camila mi pomagała sobie z tym radzić. Była moją nadzieją, na lepsze jutro. Teraz nadzieja zgasła, kiedy jej już nie mam. Poszedłem szybko do łazienki i owinąłem rany bandażem. Tylko jak ja to ukryję? Założę jakąś cienką bluzkę z długim rękawem. Wróciłem do pokoju i się przebrałem. Nie będzie nic widać i nie będzie mi gorąco. Chociaż i tak nigdzie nie mam zamiaru wychodzić. Zostanę w mojej norze do końca dnia. Z irytacją zacząłem szukać paczki papierosów. Poczułem ulgę kiedy ją znalazłem. Wyciągnąłem jednego, wziąłem zapalniczkę i usiadłem na parapecie. Spojrzałem chwilę na truciznę. Miałem rzucić palenie, ale wiecie co? Chrzanić to. I tak kiedyś umrę. Podpaliłem go i zaciągałem się. Dym wypełnił moje płuca, a następnie powoli opuścił przez usta. Może jednak dobrym pomysłem byłoby to wszystko skończyć? Nadia i mama przynajmniej nie będą musiały się martwić o moją naukę, a inni i tak mają mnie gdzieś. Chociaż może warto jeszcze trochę powalczyć o szczęście. Patrząc się przez okno moje spojrzenie zetknęło się ze wzrokiem Camili. Wyglądała okropnie. Miała całe czerwone i spuchnięte oczy. Na jej policzkach widoczne były ślady łez. Po chwili odwróciła głowę i spuściła żaluzję. Zacisnąłem mocno powieki. To moja wina...
~~~
* Powiedzmy, że ta piosenka też istniała w tamtych czasach 😂 Ostatnio się w niej zakochałam i po prostu nie mogłam o niej tu nie wspomnieć.
CZYTASZ
Life is brutal || Richie Tozier
Fanfiction- Czemu? Czemu to wszystko dzieje się akurat teraz? Czemu wszystko na raz? - Bo życie jest brutalne, bardzo brutalne. Jednak wszędzie gdzie zło jest też dobro. Pamiętaj, że tym dobrem jesteśmy my. Nieważne co się stanie, przejdziemy przez to razem.