━━━━━ 🃏 ━━━━━
NEW PARTNER
chapter two━━━━━ 🃏 ━━━━━
Michael był cenionym detektywem. Był kawalerem, upijał się tylko w swoich czterech ścianach i był na tyle uparty, że nie potrafił nikomu odpuścić. Wyciągał z ludzi zawsze to, co chciał usłyszeć i potrafił przekuć to na korzyści dla śledztwa. Odkąd tylko dostał się do policji, działał w pojedynkę. Nie lubił towarzystwa i nie potrzebował partnera. Tak przynajmniej mu się wydawało. Szef nie komentował jego kaprysów, tłumacząc to sobie dobrymi wynikami pracy swojego detektywa. Mało kto krótkim czasie potrafił rozpracować dwie dość skomplikowane sprawy morderstw i przy okazji zapobiec trzeciemu. Nikogo więc nie dziwiło, że to Michael dostał w swoje ręce sprawę Karciarza. Nie, to było raczej do przewidzenia. Zadziwiający był jednak fakt, że po tych wszystkich ciałach, które znaleziono w Seattle, przestępca nadal był na wolności.
Tamtego wieczora, Michael był na nocnej zmianie. Potrzebowali zwiększonej liczby patroli, więc nawet ci funkcjonariusze, którzy mieli niewiele wspólnego z drogówką, dostali radiowóz, a także kolegę po fachu do towarzystwa. W Seattle miał zapanować spokój. Chociaż chwilowy. Clifford w prawdzie nie miał na to zbyt wielkiej ochoty, ale w nocy na komisariacie panował przynajmniej względny spokój i kiedy nie byli potrzebni w terenie, zamykał się w swoim gabinecie i ślęczał nad sprawą Karciarza, choć nikt mu nie kazał. Wtedy lało jak z cebra, a jego zaczęło ogarniać zmęczenie. Wytrwale jednak siedział przy biurku i wpatrywał się w najróżniejsze dokumenty, raporty, czy zdjęcia jakie mu zaczęto regularnie dostawać.
– Mogę? – usłyszał, gdy ktoś wszedł do środka bez pukania. Tylko jedna osoba się tak zachowywała i tą osobą był niejaki Seeley Booth. Szef wszystkich szefów, jak to żartowali z niego wszyscy funkcjonariusze. Michael zerknął na niego, przeczesując przy okazji blond włosy i odsunął się od biurka. – Widzę, że jesteś czymś zajęty.
– To sprawa Karciarza – westchnął, po czym sięgnął do szuflady, w której trzymał papierosy i zapalniczkę. Wyjął paczkę i odpalił jednego. Seeley nie był palaczem, ale przyzwyczaił się już do tego, że dookoła niego kręciło się wielu nałogowców i trzymał język za zębami. – Próbuję na coś wpaść, odkąd wróciliśmy z Johnem z patrolu – dodał, wzruszając ramionami. John był jego znajomym z drogówki. W prawdzie nie mieli zbyt wielu tematów do rozmowy, ale Clifford i tak wolał jego towarzystwo niż kogoś innego.
– Ten twój Karciarz znowu zabił. Dostaliśmy informację o nowym trupie – westchnął Booth, po czym skrzyżował dłonie na klatce piersiowej. Michael jak na zawołanie wstał, sięgnął po swoją broń i schował ją w kaburze na biodrze. Kaburę zasłonił marynarką i w zasadzie był gotowy do wyjścia. – A i jeszcze jedno.
– Hm?
– FBI zainteresowało się tą sprawą. Przysłali kogoś z Waszyngtonu. Ma z tobą współpracować. Zachowuj się i nie narób nam wstydu – powiedział, zerkając na blondyna, przez co Michael wyłupił oczy.
– Co?
– To co słyszałeś – Seeley przewrócił oczami. Nie lubił się powtarzać. – FBI dało nam kogoś do pomocy. Trzeba w końcu złapać tego zasrańca. Ta sytuacja robi się coraz gorsza, a ty powoli sobie nie radzisz. Widzę to Michael, poza tym znam cię na tyle dobrze, że wiem, że jesteś tym zmęczony i masz dość. Może dzięki FBI jakoś to wszystko ruszy do przodu i go złapiecie – dodał, wzruszając ramionami.
– Tak po prostu zgodziłeś się na to, aby federalny wlazł do śledztwa z buciorami? – prychnął, po czym pokręcił głową. – Dzięki, szefie. Już dostatecznie rozpieprzyłeś to śledztwo – dodał i wyszedł z gabinetu. Trzasnął drzwiami, jakby to miało rozładować jego frustrację, ale tak się nie stało. Czuł się jeszcze gorzej i był jeszcze bardziej zirytowany. Policjanci, którzy go mijali patrzyli się na niego podejrzliwie, ale niczego nie komentowali. I słusznie. Michael posłał im tylko swoje spojrzenie, które podobno mroziło krew w żyłach, po czym złapał swój płaszcz, który wisiał na wieszaku i ruszył do wyjścia.
Zabrał swój samochód. Na ogół poruszał się po mieście nieoznakowanym pojazdem, aby ułatwić sobie życie i nie tylko. Było to bardzo przydatne, poza tym nie lubił radiowozów. Zawsze w nich śmierdziało pączkami i alkoholem. Nie wiedział czemu i nawet nie chciał wiedzieć skąd tam mógłby się wziąć alkohol, ale wolał tego nie komentować. Nie był w drogówce i wolał nie wnikać za bardzo w tamten wydział. Zresztą w swoim też się trzymał na uboczu, choć tak naprawdę darzono go sporym szacunkiem. Michael to lubił. Nawet bardzo. Może nie zawsze miał coś do powiedzenia, ale z każdą kolejną rozwiązaną sprawą, jakie to miał na swoim kącie liczył się chyba coraz bardziej. Liczył też na jakiś awans, w prawdzie po cichu, ale miał nadzieje, że podwyżka i lepszy stopień za niedługo będą realne i nie będą już śniły mu się po nocach.
W mieście było spokojnie. Nikt nie wystawiał nosa spoza swojego domu i całkiem słusznie. Było ponuro, deszczowo i wietrznie. Michael, jadąc na miejsce zbrodni, którego adres dostał od dyspozytorki, ustawił wycieraczki na najszybszy tryb działania, żeby w ogóle widzieć drogę. Zacisnął dłonie na kierownicy, mając nadzieje, że po drodze nic go nie zatrzyma, bo naprawdę nie miał ochoty na jakieś przystanki. Starał się ochłonąć, ale nadal mu to nie wychodziło. Był zirytowany tym z jakim spokojem Booth przekazał mu wiadomość o współpracy z Biurem. Zdziwiło go to, bo doskonale pamiętał jak Seeley opowiadał o tym, jak bardzo cieszył się, że uciekł z tamtych realiów do czegoś bardziej przyziemnego.
Niegdyś Booth był agentem specjalnym. Również mieszkał w Waszyngtonie, ale po tym jak jego związek z tamtejszą antropolog się rozpadł, postanowił dać temu wszystkiemu spokój i rzucił robotę w cholerę. Wyjechał na drugi koniec kraju, Seattle przywitało go z otwartymi rękami, a potem został podjął pracę w policji. Michael pojawił się w wydziale niewiele później. Seeley dostał kilka awansów kierował tym wszystkim, a Clifford coraz bardziej wkręcał się w śledztwa i coraz bardziej chciał działać w pojedynkę. Umówili się, że jego efektywność się nie pogorszy i utrzyma na stałym poziomie, potraktują go wyjątkowo i nikt nie będzie zawracał mu głowy z partnerem. Tak było do tej pory. Michaelowi pracowało się dobrze samemu i nie chciał tego zmieniać. Zaczął się nawet zastanawiać jak spławić tego agencika z powrotem do domu, żeby mieć święty spokój.
━━━━━ 🃏 ━━━━━
deadly cards wskoczyło do pisanych, co oznacza, że rozdziały będą częściej!!!
CZYTASZ
deadly cards • clifford
Fanfiction❝można dochodzić prawdy dla samej satysfakcji jej wykrycia.❞ ━ a.christie Odkąd seryjny morderca znany wszystkim jako Karciarz zaczął siać zgrozę na ulicach Seattle, żaden mieszkaniec nie śpi spokojnie. To od samego początku był ten sam schemat. Cz...