eight: just this once

44 3 3
                                    

Kalejdoskop rozmytego, złotego światła TARDIS, przywodził Claire coś, co Van Gogh mógłby stworzyć za pomocą paru, skłóconych ze sobą pociągnięć pędzla. W grubych warstwach farby olejnej kryła się nadzieja, obietnica skryta w gwiazdach będących oddechami własnego upadku; dnia, w którym przestały świecić. Dla CL-41-RE była to – nieudolna? – kopia obrazu, który zobaczyła w pierwszych chwilach po narodzeniu – iskry lecące spod lutownicy Mary. Wnętrze niebieskiego pudełka było przerysowane, jego kreska była wysoce abstrakcyjna, zawieszona pomiędzy miękkością a surowością, ale to nie w tym leżała istota jej krytycyzmu. W oczach cyborga nic nie równało się z uczuciem, które żywiła do rebeliantki z planety Obscurinate. W obliczu tej więzi nawet geniusz impresjonizmu, mistrz faktury i barw, był dzieckiem stawiającym pierwsze, nieporadne kroki. Ciepła oczu Mary nie oddałaby żadna z farb, a miękkich fal włosów nie odwzorowałaby najbardziej precyzyjna linia. Była czymś nieuchwytnym, rozmazaną postacią obserwowaną zza bursztynowej szklanki whisky. Nawet ona, CL-41-RE, nie była teraz w stanie przywołać dokładnej barwy jej tęczówek. Teraz dziewczyna była dla niej tylko rozmytą plamą tego, co kiedyś było pełne wyrazu i smaku: gwiazdą wydającą z siebie ostatni oddech przed upadkiem.

Przysunęła dłonie do twarzy, dopóki smugi mające służyć za palce, nie przemieniły się w coś, co w istocie mogłoby uchodzić za członki z „krwi i kości". Trzepot gęstych rzęs pomógł cyborgowi w wyostrzeniu obrazu przyciemnionego kotarą półprzytomności. Kończyny, którym przyglądała się z głęboką konsternacją, zdawały się należeć do kogoś innego. Smukłe palce, po których ślizgały się za duże pierścionki, obgryzione paznokcie, nie wspominając o szlaku piegów zatartym przez otulające jej przedramiona cienki, bordowy płaszczyk. Kark rudowłosej równie dobrze mógł być napiętnowany metką Marca Jacobsa. Zacisnęła i rozprostowała pięści, które wydały z siebie serię strzyknięć, jakby dawno tego nie robiła.

To były dłonie Claire, nie CL-41-RE, której paznokcie kryły za sobą warstwy zaschniętej krwi i pyłu osiadłego na upadłych żołnierzach Obscurinate. Rebelianci walczyli o przydzielanie sprawiedliwych racji żywnościowych, podczas gdy Ziemianie przebierali z obojętnością pomiędzy wachlarzem ulotek jedzenia na dowóz, pobrudzonych zaschniętym sosem słodko-kwaśnym, nie zważając na to, że ich lodówki przepełnione były żywnością o nieuchronnym terminie przydatności. Kiedy Mary miesiącami szukała właściwego przewodu umożliwiającemu CL-41-RE widzenie w kolorze, głupiutkie nastolatki lata świetlne od nich zmieniały kolory włosów tak samo jak ludzi, których śmieli nazwać przyjaciółmi.

„Gardzę nimi," kwaśne słowa zaległy na dnie przełyku cyborga. Tak bardzo chciała by opuściły jej usta, jak za długo wstrzymywane powietrze rozdymające klatkę piersiową, pełną przewodów stanowiących imitację serca. Była tym, kim oni – człowiekiem, Claire. Dziewczyną, która kochała momenty, w których usta Marigold zastygały między niepewnością a uśmiechem, w których mogła wejrzeć w jej ciemne oczy i odgadnąć każdą z jej myśli. W momentach, w których chociaż przez ułamek sekundy przypominała jej Mary – walczącą w pierwszych szeregach Rebeliantkę, której nie powinna pamiętać.

CL-41-RE nigdy nie miała wybaczyć sobie przeistoczenia się w swój najgorszy koszmar. Człowieka odczłowieczonego przez konsumpcjonizm.

Przewody cyborga zalała fala gorącej elektryczności, cząsteczki dodatnie i ujemne zderzały się w zastraszającym tempie, powodując chwilowe braki światła we wnętrzu TARDIS, która zaskowyczała przeciągłym szumem. Z każdym rozwarciem powiek rudowłosej, ciemność, w której już na zawsze miała tkwić stłamszona rebelia, przeistaczała się w blask, który ludzie z planety Ziemia traktowali jak coś, co im się należy.

– CL-41-RE. – Przetarła spierzchnięte wargi i podniosła się do pozycji siedzącej. – Claire. – Spojrzała z dziecięcym zagubieniem na bose stopy i poruszyła palcami lewej nogi, jakby chciała sprawdzić czy wszystkie członki wciąż spełniają jej polecenia. Syntetyczna skóra naokoło kolana ziała otchłanią przepalonych zwojów i siateczki nerwowej wykonanej z włókien najszlachetniejszych kamieni na Obscurinate.

improbable dreams; doctor whoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz