Rozdział 7

1 0 0
                                    

Za chwilę wychodzimy... 

No i powrót, Szanowni Państwo! 

Się dogadaliśmy. Kolejny zespół powstał. Niby na gruzach SOFY, ale to nieprawda. 

Lato 2013. Kolejna sobota pracy w pubie. Kolejny Hendrix na gitarze akustycznej zagrany po Stingu i Beatlesach. Dość chłodno, za oknem leje i burza szaleje. W gardle wiór. W powietrzu czuć zapach alkoholu. Niektórzy już wypili swoje, inni nie, ale są osoby proszące o kolejne utwory. Wykończony po wrażeniach z całego tygodnia, tych gorszych i tych szczęśliwych- w poniedziałek matka wylądowała na wózku i w domu opieki, w środę rocznica śmierci ojca, w czwartek bratu urodził się syn. Do tego szeregi spotkań i koncerty, konferencje, niezliczone ilości puszek po energetykach...

Cholera, mam dosyć...

Ktoś puka do drzwi pubu, płaci za whisky i angielski porter, rozsiada się wygodnie na sofie.

SOFA, SOFA, Adam i Robert.

No inaczej być nie może. Rzucam gitarę i serdecznie ściskam dawnych kolegów. Wychodzimy i w planach band kolejny. Już siadam i piszę teksty. Potem do studia i rzucam pracę w barze. Czas nagrać płytę, potem kolejną, ruszać w trasę, grać koncerty, odrobić stracony czas.

I życie wybuchło Nam prosto w twarz...

I będzie tak, dopóki nie spoczniemy.

Live with books, music and me.Where stories live. Discover now