Rozdział 8.

190 19 0
                                    

POV Perrie

-Co chcecie mi zrobić? -spytała Jessica niepewnie, kiedy posadziłam ją na krześle przy toaletce. Wyjęłyśmy wszystkie "narzędzia do operacji" i mogłyśmy zaczynać.

-Nic ci się nie stanie.-uspokoiłam ją.

Miałyśmy w planach zrobienie jej na bóstwo. Ten Jordan, to pewnie fajny koleś. Intuicja mi tak podpowiada. A ona zwykle się nie myli.

-Dobra, zaczynamy. -zasądziła Jadey i podniosła grzebień. Razem z Leigh kiwnęłyśmy głowami. Zaczęłyśmy od włosów. Ułożyłyśmy je na boku, tak jak często nosi Jesy, ale dodałyśmy nieco loków. Potem makijaż. Delikatny, naturalny. Jeszcze jakieś ciuszki.

-Jaki nosisz rozmiar?-spytała Leigh.

-Zwykle L, ale M też czasem na mnie pasuje.-oznajmiła Jess. Pojawił się malutki problem. Nie mam w domu rzeczy w rozmiarze L, a moje M z "ciemnego czasu", mogą na nią nie wejść. Trzeba spróbować, no co.

Podeszłam do szafy. Hmm... Bluza i jeansy. Tylko taki zestaw mogłam wyłonić ze wszystkich swoich ubrań.

-No i jak?-zapytała Jade, malując sobie serduszko na policzku eyelinerem.

-Kiepsko.-nie oszukiwałam.-Nie zdążyłam jeszcze wymienić garderoby.

-To co, na zakupy?- uśmiechnęła się Leigh.

-A może po prostu pójdę do domu i coś ubiorę?- zaproponowała Jesy, robiąc minę, jakby czegoś się bała.

-Hmm...NIE!-zaprzeczyła szybko Poppey.

-Ale...-zmartwiła się Jesminda. -Ja...Nie mam pieniędzy. Nie mogę sobie pozwalać za bardzo na wydawanie, bo w tym miesiącu zrezygnowałam z kieszonkowego.

-Dlaczego? -spytała spokojnie Leigh.

-Bo...-zaczęła zmieszana, jakby się wstydziła.-Oddałam je mamie, żeby miała na jedzenie na tamten tydzień...

Zamilkłyśmy. Żadna nie wiedziała co powiedzieć. Zdecydowanie, nie spodziewałam się czegoś takiego.

-Kurde, nie no, zapomnijcie, że cokolwiek mówiłam.-powiedziała.

-Ale Jesy, to nic złego. To wspaniałe, że pomagasz mamie, bez żadnego problemu. -Pocieszyłam ją. Według mnie, to nie miała się czego wstydzić. Przecież nie każdy musi być bogaty, prawda?

-Nie chcę was zamartwiać swoimi problemami.-szepnęła.

-Nie zamartwiasz. -zapewniła Jadey.

-Bardzo się cieszę, że podzieliłaś się tym z nami.-Dodała Leigh-Anne.

-Dzięki, że jesteście.-uśmiechnęła się z ulgą. Przytuliłyśmy ją. Niech wie, że ma w nas oparcie.

-To co, idziem po ciuszki, nie? -powiedziała podnosząc się z krzesła. Zdecydowanie jej ulżyło.

Poszłyśmy się przebrać w jakieś ciuchy, aby móc jakoś wyjść na ulicę. Potem Jesy zaprowadziła nas do swojego mieszkania.  Mieszkali w najbiedniejszej dzielnicy South Shields. Gdy weszłyśmy do domu, miło się rozczarowałam. Mieszkanie było zadbane, w ogóle nie wyglądające na dom ludzi żyjących w niskim stopniu klasy średniej. Wchodząc do przedpokoju, od razu można było przejść do salonu, połączonego z kuchnią. Do łazienki, też można było dostać się z tego pomieszczenia. Potem jeszcze duży pokój, podzielony zmyślnie ścianką działową na trzy mniej więcej równe części. Jak się potem dowiedziałyśmy, były to pokoje; Jesy i jej siostry oraz brata.

-Fajne wykorzystanie miejsca, jak dla mnie.-Przyznałam szczerze.  Jesy tylko się uśmiechnęła.

-Oto moja część. -oświadczyła i rozłożyła ręce. Ściany w kolorze niebieskim, a ścianka dzieląca "pokoje", obwieszona plakatami. Czuć tu było Jessicę. -Dobra, to sukienka, czy spodnie i bluzka?

-Wydaje mi się, że jeansy i bluzka.-oceniła Lee.

-Żeby nie było, że się starałaś.-Dodała Jade.

Zaśmiałyśmy się.

-Okay, okay. Hmm...To?-zapytała Jess, unosząc wytarte, jasne jeansy i szmaragdowy top.

-Idealnie. -spojrzałam okiem krytyka.

Jesy ubrała się w wybrany zestaw i zaprezentowała go, krokiem modelki.

-Świetnie wyglądasz. -przyznała Lee.

-Dobra, czas się zbierać, moja droga.-Pogoniła ją Jadey, spoglądając na zegar.- 13.56.

Opuściłyśmy mieszkanko i przystanęłyśmy na podwórku.

-No to, życzcie mi powodzenia.-powiedziała Jesy, biorąc głęboki wdech i poszła w stronę kina.

Ja osobiście płakałam, pisząc ten rozdział. Szkoda mi Jesy. :'( 

Pozdrawiam Misie xx

Little FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz