Poranek był wyjątkowo chłodny jak na aktualną porę roku, dlatego Dora pomimo krótkiej podróży zapięła szczelnie płaszcz, żeby już chwilę później być zmuszona go rozpiąć.
— Przepraszam kochanie, że tak wcześnie cię wzywam do Kwatery — uściskała ją Molly.
— Nie szkodzi.
— Tonks nie spała mamo. Była w pracy — wtrącił się Charlie, siadając przy prawie zapełnionym ludźmi stołem.
— Wydawało mi się, że miałaś wolną noc — zdziwił się Bill.
— Tak, ale nie umiałam spać, więc poszłam do pracy, żeby na spokojnie zająć się dokumentami — tłumaczyła się czarownica.
— To nie zdrowe! — Oburzyła się pani Weasley. — Nie dość, że już i tak rzadko masz wolne to jeszcze na własne życzenie przysparzasz sobie problemów.
— Za niedługo może się okazać, że będę miała wolne do końca życia — Dora usiadła obok Harry'ego.
— Coś cię trapi. Może możemy pomóc? — Zaproponowała ruda kobieta, przywołując za pomocą różdżki jedzenie na duży drewniany stół.
— Tutaj może mi pomóc tylko Merlin — starała się zażartować, jednak nie miała na to tak naprawdę siły.
— Smacznego! — Rozległy się głosy w całym pomieszczeniu.
Molly usiadła obok Tonks tuż przy swoim mężu, który siedział na końcu stołu. Obok Artura siedział Charlie, natomiast naprzeciw Dory był Bill.
— Więc o co chodzi? — Zapytała Molly, pijąc sok dyniowy.
— Jeśli nie wiesz, o co chodzi — zaczął nagle Fred.
— To chodzi o galeony — dokończył George.
— Albo o mężczyznę — dodał rozbawionym głosem bliźniak.
— Czy wy zawsze musicie wtrącić się w rozmowę? Za każdym razem mówiąc coś wyjątkowo głupiego! — Zarzuciła im ich matka.
— Mówimy prawdę! — Oburzył się George.
— Oni mają rację, mamo — stanął po ich stronie Charlie. — Osobiście wydaje mi się, że u Tonks chodzi o tą drugą opcję.
— Masz kogoś? — Zdziwiła się ruda kobieta.
— To nie tak — Nimfadora zaczęła się bronić. — Martwię się o swoją posadę.
— Już to słyszałem i jakoś mi to do ciebie nie pasuje — wtrącił się Charlie.
— Oh przymknij się Charlie! Mów skarbie — uciszyła syna.
— Jeśli w dzisiejszym Proroku nie pojawi się wyjaśnienie tej sprawy z śmiercią mugola to Scrimgeour mnie wyrzuci — dokończyła.
— Nie może tego zrobić! — Oburzył się Ron.
— Może Ronaldzie. Jest szefem jej departamentu. Wiesz co to oznacza? — Odezwała się Hermiona.
— Tak, ale nie znajdzie nikogo lepszego na jej miejsce!
— Już McKinnley wydaje mu się lepszy na Aurora — stwierdziła Tonks.
— To nie prawda — odezwał się w końcu Bill. — Widziałem cię w pracy i nikt nie jest w stanie cię zastąpić. Jestem pewny, że twój szef również to wie.
— Bill ma rację — Artur wsłuchiwał się z zaciekawieniem w całą rozmowę. — Jesteś jedyną kobietą w Biurze Aurorów. Pomimo tego jesteś równie wybitna jak twoi towarzysze. Widziałem cię wiele razy w akcji i śmiem twierdzić, że masz nawet większy talent od nich. Rufus nigdy nie powiedział o tobie złego słowa przy innych, a sposób w jaki się zachowuje przy tobie jest spowodowany tym, że chce abyś stała się jeszcze lepsza! Pragnę ci przypomnieć, że jesteś jedynym czarodziejem, który zdał praktyki u Alastora i to nie są żadne przechwałki. Musisz być z tego wszystkiego dumna, bo to szczera prawda — skończył mówić i zabrał się za upicie kilku łyków kawy.
— Nie poradziliby sobie bez ciebie — dodała Molly.
— Dziękuję — Dora w dalszym ciągu kuła widelcem swojego naleśnika. — Macie rację — odłożyła sztućca na stół i uśmiechnęła się do nich.
— W uśmiechu ci ładniej — powiedział po chwili Bill.
— Muszę się z nim zgodzić — uśmiechał się Charlie.
— Molly, chciałaś ze mną o czymś porozmawiać, prawda? Będę musiała za chwilę wracać do pracy — zwróciła się do kobiety obok.
— A tak! — Przypomniała sobie nagle. — W niedzielę dzieciaki wracają do Hogwartu. Artur załatwił przewóz, samochody z Ministerstwa. Wiem także, że musisz być na miejscu, żeby sprawdzać przedmioty przywiezione przez uczniów i przy tym dopilnować Harry'ego — mówiła.
— Przyjdę z samego rana, żeby pomóc i mieć oko na dzieci w drodze na Kings Cross — uśmiechała się do niej czarownica o fioletowych włosach.
— Dziękuję skarbie, jestem ci już tak wiele winna — przytuliła ją pani Weasley. — I nie mów, że na tym polega twoja praca, czy też praca dla Zakonu! — Dodała pośpiesznie.
— Nie jesteś mi nic winna — zaśmiała się młoda czarownica. — Zrobię to z wielką chęcią, a teraz już muszę wracać — wstała od stołu.
— To Prorok! — Krzyknęła Ginny podbiegając do okna w jadalni.
Córka Weasleyów wzięła jedną gazetę i zapłaciła sowie, a następnie podeszła do Nimfadory. Czarownica już na pierwszej stronie zauważyła niepokojące napisy. Przerzucała szybko kartki szukając interesującego ją artykułu, aż w końcu przestała przewracać stronami i wczytała się w jedną z nich.
— No i co piszą? — Zapytał w końcu pan Weasley.
— Dora? — Dodał po chwili Bill, nie potrafiąc nic odczytać z jej wyrazu twarzy.
Mężczyzna o rudych włosach do ramion i kolczyku w uchu podszedł do stojącej z gazetą czarownicy i zza ramienia przeczytał artykuł, w który wciąż wpatrywała się kobieta.
— Pojawił się! Dora utrzyma swoje stanowisko! — Zawołał uradowany.
Rozległy się głosy szczęścia, a po chwili niespodziewanie Tonks znalazła się w ramionach Billa. Harry wziął gazetę z rąk zaskoczonej czarownicy.
— Musisz bardziej wierzyć w swoje zdolności — odsunął ją od siebie, ściskając jej ramiona.
— Chyba bardziej się cieszysz z tego faktu ode mnie. Znając mojego szefa nawet pomimo tego mogę wylecieć — powiedziała z uśmiechem na twarzy.
Nie miała tak naprawdę siły na uśmiech, jednak patrząc na szczęśliwego przyjaciela sam się pojawił na jej twarzy.
— Teraz już wymyślasz! Leć szybko do pracy, skontaktuję się z tobą później — puścił dziewczynę, nadal się do niej uśmiechając.
— Więc będę czekać.
Czarownica pożegnała się z wszystkimi, jeszcze chwilę z nimi rozmawiając i wyszła przed dom na Grimmauld Place dwanaście, a następnie się deportowała prosto na hol w Ministerstwie Magii. Gdy tylko na nim stanęła, wbiegła do windy i ruszyła na piętro swojego departamentu. Biegiem wpadła do biura, gdzie od razu natknęła się na przyjaciół.
— Czytałaś Proroka? — Zapytał od razu McKinnley.
Dora na potwierdzenie kiwnęła tylko głową.
— Jesteś uratowana! — Zawołał Proutfoot, przytulając się do dziewczyny.
— Wiedziałem, że ci się uda — uśmiechał się Aron.
— Nie wiem jak przekonałaś Redaktora Naczelnego, ale jesteś najlepsza Tonks! — Powiedział uradowany Savage.
— Tonks!? — Do pomieszczenia wszedł nagle Rufus i w jednej chwili wszyscy odwrócili się w stronę wejścia. — Jesteś — podszedł do czarownicy.
— Tak — odezwała się nagle.
— Muszę przyznać, że nie liczyłem na dobry obrót spraw. Jesteś zadziwiająca! Co przypomina mi w dużym stopniu Moody'ego — na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech. — Idę na rozmowę z Knotem i wydaje mi się, że — ściszył głos — usatysfakcjonuje tego głupca ten artykuł. Wszyscy patrzyli się na dyrektora departamentu z nie odgadnionym wyrazem twarzy. — Wszyscy wiemy jak jest — odchrząknął i wyszedł z biura.
CZYTASZ
Wieczna magia || Bill i Nimfadora ||
FanfictionCo jeśli historia potoczy się całkiem inaczej i miłość połączy Billa z Nimfadorą? Niewinne spojrzenia w swoją stronę. Przypadkowe spotkania. Bezinteresowna pomoc. Czy jest możliwe, że to początek czegoś więcej niż przyjaźni? Cała historia zaczyna si...