✖ three

6.1K 458 20
                                    

a/n: trójeczka leci w wasze łapki! :D jestem strasznie zadowolona, że spadochrony zostały tak ciepło przez was przyjęte :D dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentrze, bo jeśli mam być szczera, to nie spodziewałam się ich aż tylu! love you! ♥

Skylar nie wiedziała, jak poradzi sobie z ogromnym spadochronem, ale wiedziała, że szarpiący się z nim chłopak nie mógł jej w niczym pomóc. Kilka razy spokojnie poprosiła go, by na chwilę przestał się ruszać, ale na nic się to zdało – nieznajomy wiercił się, jakby oblazły go obślizgłe dżdżownice albo pająki. 

Później nadszedł czas wręcz płaczliwego błagania Lucasa (którego imię nadal pozostawało dla blondynki zagadką), by na chwilę uspokoił swoje zapędy i pozwolił jej działać. Bo tak, już wtedy Sky unosiła się na wodzie, tuż obok chłopaka. Oczywiście, że czuła się nieswojo — przebywała przecież pod ogromna płachtą z zupełnie obcym facetem i to w dość intymnej sytuacji, z każdą sekundą ubywało tlenu, a zapach chloru coraz bardziej drażnił jej nozdrza. Dziewczyna planowała przeżyć następne pięćdziesiąt lat, więc nie marnując więcej czasu, postanowiła zasięgnąć radykalnych sposobów na ujarzmienie nieznajomego. 

W najmniej oczekiwanym momencie chwyciła jedną dłonią najbardziej napięte linki, które przypinały chłopaka do spadochronu i pociągnęła za nie tak, że pas wbił się w jego krocze. 

Podziałało; Luke momentalnie zaprzestał wszelkich ruchów. Jedynie niepewnie wymachiwał nogami pilnując, by nie znaleźć się pod chlorowaną wodą. 

Skylar, kilka dosadnych przekleństw później, uwolniła spadochroniarza—amatora z uwięzi i uśmiechnęła się szeroko, cholernie zadowolona z wykonanej pracy. Bo komu jak komu, ale osobie tak bardzo niewysportowanej jak ona, ciężko było robić coś tak skomplikowanego i jednocześnie utrzymywać się na powierzchni. 

Dosłownie przelotnie zerknęła na chłopaka. Za goglami ukrywał duże, błękitne tęczówki, które dosłownie iskrzyły się z podekscytowania i adrenaliny, zapewne nadal buzującej w jego żyłach. I nie myliła się. Lucas wręcz krzyczał z nadmiaru wrażeń; czuł, że to uczucie za sekundę rozsadzi go od środka. Nieprzerywalnie od kilku minut odtwarzał w głowie cały tor lotu, aż po lądowanie w basenie i nawet nie zauważył, w którym momencie jego blondwłosa wybawicielka wydostała się na brzeg sporego zbiornika. 

Nie miał zbytniej możliwości, by przyjrzeć się jej dokładnie. Przybrudzone okulary, czerwona poświata rzucana przez spadochron i adrenalina rozpierająca jego ciało nie sprzyjały takiemu bezczelnemu „obczajaniu", ale z tego co udało mu się zauważyć, dziewczyna była całkiem ładna. Nie jakaś powalająco piękna, zwyczajnie ładna. Miała długie blond włosy i to wystarczyło, by zwrócić na siebie uwagę Luke'a.  

Sky siedziała na brzegu basenu, wymachiwała w wodzie nogami i cierpliwie czekała, aż nieznajomy raczy do niej dołączyć. Jej usta układały się w leniwy uśmieszek, a ona sama siedziała nieco wygięta do tyłu, z rękoma ułożonymi na chłodnych kafelkach. Uwielbiała ten stan, gdy mogła przymknąć oczy i rozkoszować się promieniami słonecznymi ogrzewającymi jej mokre ciało. Uwielbiała...

— Ekhm. – Głośne chrząknięcie wyrwało dziewczynę z transu. Ta, z grymasem na twarzy, uchyliła jedno oko, zerknęła na stojącego przed nią chłopaka i znów je zamknęła. 

— Nie ma za co, serio. – Wzruszyła ramionami. Okej, dobra, nie było tak, że Skylar oczekiwała czegokolwiek od nieznajomego gościa, ale zwykłe dziękuję na pewno nie zrzuciłoby mu z głowy korony (albo w tym wypadku kasku...), a byłoby wystarczającą zapłatą za pomoc. 

— Dziękuję – wymamrotał, zagłuszany przez pluski falującej wody. Blondynka westchnęła ciężko, leniwie unosząc przy tym powieki. 

Dopiero wtedy zorientowała się, że pechowiec zdjął z głowy kask, odrzucił na brzeg basenu gogle i natarczywie się w nią wpatrywał. Sky przez dłuższą chwilę odwdzięczała mu się tym samym, sunąc wzrokiem po sterczących na wszystkie strony blond włosach, błyszczących, niebieskich oczach i ustach. Pełnych ustach w kolorze jej ulubionej, brzoskwiniowej pomadki. Biały, mokry kombinezon opinał się na jego ciele, podkreślając mięśnie i tors chłopaka. 

Nieznajomy był naprawdę piękny, to akurat Skylar mogła przyznać bez bicia. 

— Spoko – powiedziała zanim wstała i podeszła do stolika, gdzie leżał telefon, z którego nadal wydobywały się dźwięki piosenek ulubionego zespołu dziewczyny. Ulubionego w tym tygodniu, rzecz jasna, bo takie rzeczy u Sky zmieniały się niczym w kalejdoskopie. Raz nałogowo słuchała Nirvany, a za kilka dni nie mogła przestać śpiewać do piosenek One Direction. Ten typ tak miał. 

— The Orion Experience? Serio ktoś oprócz mnie zna ich piosenki? Wow. 

Blondynka wyprostowała się jak struna, a kiedy obracała się twarzą do siedzącego na jej leżaku chłopaka, miała wrażenie, że za chwilę będzie zbierać swoje oczy z podłogi. 

— Znasz The Orion Experience?! – zapiszczała, przez co spłoszyła ptaszka siedzącego na pobliskim drzewie. Szybko zakryła usta dłonią i oparła się o stolik, który niestety nie należał do najstabilniej zamocowanych. Pod wpływem nacisku ze złej strony, odsunął się do tyłu, a Skylar z głośnym krzykiem wylądowała na tyłku. 

Super pierwsze wrażenie, Sky., w myślach jęczała z bólu. Naprawdę. 

Lucas nie mógł powstrzymać się od śmiechu, chociaż szczerze próbował. Blondynka, którą w myślach nazywał „bezimienną", wyglądała komicznie, z miną zbitego psa siedząc na swoich zapewne posiniaczonych już czterech literach. 

— Dzięki za pomoc – rzuciła z wyraźną irytacją w głosie, kiedy powoli, by nie uszkodzić żadnych dolnych kręgów, podnosiła się do pionu. 

— Zawsze jesteś taka ironiczna? – Blondyn uniósł wysoko brew i uśmiechnął się półgębkiem. Tym razem nie odmówił sobie przyjemności dogłębniejszego „obczajenia" dziewczyny. Zmierzył ją wzrokiem i cóż, podobało mu się to, co widział. Długie, idealnie zbudowane nogi, szersze niż u większości dziewczyn biodra, troszkę odstający brzuch i duże piersi. Luke uśmiechnął się jeszcze szerzej, dłuższą chwilę obserwując klatkę piersiową wybawczyni. Nieomylnie stwierdził, że to miseczka C. 

— Możesz przestać wgapiać się w moje cycki?! – wystrzeliła do góry rękoma. – Jezu, zawsze jesteś taki bezczelny?

Z ogromną niechęcią przeniósł wzrok wyżej i z przykrością przyjął do wiadomości fakt, że dziewczyna nie miała wystających obojczyków. Sunąc wzrokiem jeszcze wyżej zauważył usta wykrzywione w słodkim grymasie. Dalej widział nieco zadarty nos, piegowate policzki i oczy. Przepełnione żądzą mordu oczy. 

Wtedy stwierdził, że lepiej będzie ewakuować się na tereny nieco mniej podminowane. Błysnął szerokim uśmieszkiem, zgarnął pod pachę kask, w dłoń chwycił gogle i przeskakując przez leżak machnął blondynce na pożegnanie. 

— Na pewno kiedyś jeszcze wpadnę! – wygwizdał, kierując swoje kroki w stronę przedniej części podwórka. Najpierw dało się usłyszeć głośne tupnięcie nogą, a później jeszcze głośniejszy krzyk.

— Gdybym Cię zapraszała, powiedziałabym, że następnym razem możesz użyć furtki, ALE CIĘ NIE ZAPRASZAM! 

Lucas odpowiedział głośnym śmiechem. Doprawdy, bezimienna była przeuroczą istotą. 

— KRETYNIE, ZABIERZ SWÓJ SPADOCHRON!

Ale Luke zignorował jej żądanie. Wcale nie zapomniał o czerwonym materiale unoszącym się na wodzie w basenie blondyny. Celowo go nie zabrał; w ten sposób zyskał powód, by móc złożyć jutro kolejną wizytę uroczej bezimiennej. 

Postanowił jednak, że tym razem zdecydowanie użyje furtki. 

parachutes ✖ l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz