Baz- Fuj. - Snow krzywi się bez przekonania, lecz w jego oczach widzę głodny błysk.
Jest wieczór, siedzimy oparci o drzewo w zagajniku niedaleko mojego mieszkania (tak, rozmyślnie wynająłem kawalerkę blisko lasu). Macham mu przed nosem martwym szczurem. Nie zmienił się zbytnio od Przemiany. Choć jego skóra zbladła do odcienia mojej, a z ust wyrosły długie kły, nie ubyło mu ani trochę radości ani życia. Ciężko uwierzyć, że jest teraz przynajmniej na wpół martwy. Simon Snow wciąż jest tym słodkim idiotą, w którym się zakochałem.
- Na pewno nie chcesz? - wie, że się z nim droczę, lecz ze zrezygnowaną miną bierze ode mnie truchło. Patrzy na mnie raz jeszcze, z nadzieją, że sobie z niego żartuję, że zaraz powiem ,,Prima Aprilis! Wampiry jednak piją nie krew, tylko sok wiśniowy!". W końcu jednak łapie szczura za samą końcówkę ogona i nieporadnie wbija w niego kły. Próbuję powstrzymać błąkający się po twarzy uśmiech, gdy widzę jak stara się ukryć przyjemność, którą czerpie z zaspokajania pragnienia, pod maską obrzydzenia. Na Crowleya, jak ja chciałbym go teraz pocałować, całować do odrętwienia te jego kształtne usta wygięte w udawanym grymasie.Simon
Krew szczura to najdziwniejsze czego próbowałem w życiu. Smakuje jak błoto z sokiem pomidorowym i choć jest to najohydniejsza rzecz na świecie, nie mogę przestać pić. Piję i piję, a Baz w milczeniu podaje mi kolejne szczury (skąd on je bierze?) szczerząc się jak wariat. Im więcej szczurów osuszam, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, jak strasznie byłem spragniony. Krew ścieka mi po brodzie i moczy nową koszulkę (Baz radził mi, żebym założył ciuchy do wyrzucenia, ale go nie posłuchałem. Nie wierzyłem, że mogę aż tak się pobrudzić). On sam w tym czasie dyskretnie osusza jelonka. Na jego ustach nie zostaje ani jedna kropla krwi (wciąż wygląda nieskazitelnie. Typowe). Ot co, zwyczajna wieczorna randka dwóch nastoletnich wapirów.
Patrzę na Baza. Gdy tak siedzi w świetle księżyca oparty o pień drzewa wydaje mi się niezwykle piękny. Łapię go za rękę, a on odwraca głowę w moją stronę. Przyciągam go do siebie i całuję w podbródek, czubek nosa, kości policzkowe, linię włosów, powieki... Już po chwili cała jego twarz jest w krwi przez moje pocałunki. Śmieje się i ciągnie mnie na ziemię. Gdy całujemy się pod drzewem w świetle księżyca czuję się jakby w mojej galaktyce powstawały coraz to nowe konstelacje.Baz
Gdy Snow mnie całował, mój wszechświat rozjaśniały wybuchy supernowych. Teraz leży na ściółce, a ja klęczę nad nim i wodzę ręką raz po raz po jego szyi i dekolcie.
- Kocham cię, Baz - wzdycha i patrzy na mnie wyczekująco. Chciałbym odpowiedzieć mu, że też go kocham, ale wiem, że nie odda to nawet w połowie moich uczuć. Snow jest dla mnie WSZYSTKIM, jest powodem dla którego żyję. Myśli, że dwa razy uratował mi życie (raz w płonącym lesie ocalił mnie przed samym sobą i raz w Hampshire przed Szaroburem), lecz się myli. On ratuje mnie przez cały czas, w każdej sekundzie mojego życia.
- Kim bym był bez ciebie Simonie? - szepczę kładąc mu rękę na piersi. - Jesteś całym moim wszechświatem.-
Wszystkie postacie występujące w tekście należą do Rainbow Rowell.
CZYTASZ
Our Universe • Snowbaz ✨
Fanfiction✨ KEEP CALM AND CARRY ON, SIMON! ✨ Co by było gdyby...? SNOWBAZ! 💛💙 Fanfiction niezrównanej "Carry on" ("Nie poddawaj się") Rainbow Rowell pochodzące z moich mrocznych, acz szczęśliwych czasów zagubienia w snowbazowej otchłani Snowbazowe fangirls...