You saved me

2.2K 173 95
                                    

Na seulskim niebie widniały gwiazdy, które pojawiały się tam kiedy miasto ogarniał mrok

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Na seulskim niebie widniały gwiazdy, które pojawiały się tam kiedy miasto ogarniał mrok. Tamtej nocy dało się zauważyć jedną, która świeciła najjaśniej. Tym małym punkcikiem był Kim Taehyung. Anioł, który odebrał sobie życie aby nie czuć coraz to większego bólu i cierpienia. Zrobił to poniekąd dla Jimina, chciał go chronić z góry, bo wiedział, że inaczej nie da rady. Na Ziemi czuł się jakby ktoś go cały czas trzymał za gardło, ledwo łapał oddechy, dusił się. On chciał po prostu uciec od tego, od swoich rodziców, od wszystkiego. Jedyną rzeczą, która go trzymała przy życiu była mała słodka istotka o nazwisku Park. Wiedział, że opuszczenie go strasznie go zrani, ale dla niego tak było lepiej. Pilnował go kiedy było trzeba, płakał z nim, pojawiał się czasami koło niego kiedy spał i zawsze gładził jego policzek. Kochał go. Kochał Jimina odkąd pamiętał i zawsze chciał dla niego jak najlepiej. Można było powiedzieć, że to on sprawił, że Park wybrał te kilka cyferek będących numerem Mina.

Chciał aby to właśnie on powstrzymał go przed skoczeniem z mostu.

I poniekąd się udało. Kiedy Jimin zerwał połączenie Yoongi był kilkanaście kroków od niego. Przebiegł przez ulicę uważając, aby nie zostać potrąconym i złapał jego rękę w ostatniej chwili.

— Jimin, kurwa mać! — krzyknął trzymając jego dłoń w swojej — nawet nie waż mi się puszczać!  — warknął ciągnąc go za rękę ku górze.

— Zostaw Yoongi, proszę daj mi umrzeć  — wypowiadając te słowa Jimin wpatrywał się w czekoladowe oczy Yoongiego, które były pełne łez  — ja nie chcę żyć  — wyszeptał coraz to bardziej szarpiąc ręką aby tylko wydostać się z uścisku Mina i  spaść w otchłań wody.

Yoongi nie mógł na to pozwolić i chwycił go obiema rękami, zapierając się nogami na krawężniku i ciągnął go z całej siły, aby tylko go uratować.

   —  Nie pozwolę ci, rozumiesz?  — wycharczał odchylając głowę do tyłu aby w jakiś sposób miało mu to pomóc  —  nie pozwolę ci do kurwy nędzy   —  szepnął do siebie i zaczął ciągnąć go do góry z całej siły.

Nikt nie zwracał na nich uwagi, nikogo nie obchodził fakt, że Park Jimin wisi kilkadziesiąt metrów nad wodą i w każdej chwili może spaść. Nikt o to nie dbał. Każdy miał ich głęboko gdzieś, woleli mieć klapki na oczach i widzieć tylko czubek swojego nosa.

Yoongi podciągnął go do takiego momentu, gdzie Jimin mógł stanąć po drugiej stronie mostu na bardzo wąskiej części mostu.

   —  Nie masz prawa tego robić rozumiesz?  —  powiedział patrząc w załzawione oczy blondyna — Taehyung nie byłby dumny z tego, proszę chodź do mnie —  szepnął powoli wkładając ręce pod jego pachy tak, aby go nie przestraszyć patrząc jednocześnie w jego wielkie czerwone od płaczu oczy.

  — Kiedy ja chcę do niego dołączyć — szepnął a po jego policzku spłynęła łza.

—  Jeśli skoczysz to zrobię to z tobą, dobrze? —  mówiąc to Yoongi, delikatnie uniósł kąciki swoich ust.

The last call | m.yg x p.jmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz