35. Naprawdę tego pragniesz?

3K 128 7
                                    

"Ty naprawdę nie rozumiesz, prawda? – rzekła. – Ja wcale nie chcę wszystkiego, czego pragnę. Nikt tego nie chce. Nie tak naprawdę. Co to za zabawa dostawać wszystko, o czym się marzy, tak po prostu? Wtedy to nic nie znaczy. Zupełnie nic."


Tata miał dziwny wyraz twarzy. Milczeliśmy większą część czasu i chyba żadne z nas nie potrafiło powiedzieć nic ciekawego. Miałam zamiar zapytać, co go skłoniło do przywiezienia mnie, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Pozostawała jeszcze sprawa mojej komórki, którą rzuciłam w złości o ścianę. Nie wiedziałam, w jaki sposób powinnam się wytłumaczyć.

Rodzice nic nie wiedzieli o Kamilu, więc musiałam milczeć.

– Jak było w Krakowie? – zagadał tata, odruchowo zaciskając mocniej palce na kierownicy. – Bastek opiekował się tobą?

Oto nadeszła idealna okazja, aby się na nim odegrać i miałam zamiar z niej skorzystać.

– Nie. Poszedł sobie do swojej dziewczyny i spędził z nią cały weekend – powiedziałam, siląc się na słodki ton. – Za to Maks należycie się mną zaopiekował.

Liczyłam na atak złości, ale tata się rozluźnił, a nawet uśmiechnął! Zaskoczona, przypatrywałam się jego profilowi, zachodząc w głowę, o co może chodzić.

– Co robiliście?

Na krótką chwilę, nasze spojrzenia się spotkały.

– W sobotę spędziłam większość czasu z moim kolegą, ale w niedzielę Maks pomógł mi w matmie.

– Kolegą? To już nie spotykasz się z tym... co go tak twój brat nie lubi. Nie umiem sobie przypomnieć.

Uśmiechnęłam się smutno.

– Nie, już nie spotykam.

– Maks nie miał nic przeciwko, że poświęciłaś swój czas komuś innemu?

Ze świstem wciągnęłam powietrze z płuc, a świat wokół mnie niebezpiecznie zawirował.

Czy naprawdę usłyszałam to, co usłyszałam?

– Maks za nim nie przepada, ale to nie znaczy, że nie będę się spotykała z Adrianem.

– Ma imię – powiedział ze śmiechem tata, a potem gwałtownie skręcił, więc musiałam przytrzymać się siedzenia, aby nie uderzyć głową w szybę. – Kto to?

– Student prawa z trzeciego roku. – Kątem oka zobaczyłam poirytowany wyraz twarzy taty. Najwyraźniej nie spodobało mu się to. – Traktuje mnie jak księżniczkę, więc to naprawdę dobry chłopak.

– Czytając między wierszami: jest zwyczajnie bogaty. – To też mu się nie spodobało, nawet bardziej. – Kochanie, czasami trzeba szerzej otworzyć oczy i uważnie się przypatrzeć.

Wywróciłam oczami.

– Dla ciebie chyba jeszcze nie urodził się idealny kandydat na mojego chłopaka – mruknęłam ironicznie. – Lubisz Adama, a przecież on też będzie prawnikiem! Sam jesteś sędzią, więc co jest złego w tym, że Adrian również będzie prawnikiem?

– Nie jesteś kopią Magdy – przypomniał mi z szerokim uśmiechem. – Nie możesz mieć kogoś, kto będzie całymi dniami siedział przy biurku i przeglądał papiery.

– Przecież sama będe to robiła – szepnęłam z irytacją. – Nie możesz po prostu przyjąć do wiadomości, że moim horyzoncie pojawił się ktoś inny? Tyle wystarczy, naprawdę. Nie zamierzam wychodzić za niego za mąż, ani zachodzić w ciążę, więc nie rozumiem po co ta dyskusja.

Szepcząc... zostań [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz