Rozdział 7- Porąbani....

7 2 0
                                    

Szybko zeskoczył z płotu, nie zważając nawet na własne bezpieczeństwo. Upadłam trawę, na mokrą zimną trawę szybko jednak podniosłam się, by następnie podbiec do Karola, zdenerwowana, że nawet nie uważałam o to, co robię, przewróciłam, bo na drugi bok i sprawdziłam oddech, całe szczęście wciąż jego serce biło i płuca pracowały, musiał tylko zemdleć albo po prostu stracić przytomność, ale w sumie wychodzi na to samo. Spojrzałam jednak na tył jego głowy, strużka krwi, zmartwiłam się bardzo. Ale po chwili nim zdążyłam cokolwiek zrobić, Chłopak ocknął się i Spojrzał na mnie zdziwiony myślałam, że mu przyłożę, powiedział.

Karol: Czemuś tak na mnie patrzysz?

Spojrzałam na niego jeszcze bardziej zmartwiona.

Ja: Ty walony debilu to ja tutaj zamartwiam się, jak śmieć a ty sobie słodko drzemiesz.

Wtem on powoli podniósł się z ziemi.

Karol: Nic mi nie jest lepiej, ale głowa mnie trochę boli...

Dostał się ręką w miejsce na głowie tam, gdzie właśnie zaczynała się strużka krwi, następnie przybliżył dłoń w stronę oczu i przestraszył się w tym momencie, ja nie myślałam, ja nie wiem, gdzie byłam. Wiem, tylko że czułam zapach krwi, widziałam, jak wygląda i poczułam wielki głód, wiedziałam, że chciałabym spróbować, chciałabym połknąć, smakować dlatego nie brakuje, ale nie mogłam powstrzymywałam się. Ostatnim momencie odsunęłam się kawałek od chłopaka. By nie czuć zapachu krwi nie powiedziałam nic, co mogłoby, wskazać na to, że mam na niego smaka. W tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, o czym myślę i co chciałam zrobić, wiem, że to jest chore, ale to może mieć związek z ugryzieniem. W tym wszystkim jest jakiś powód, nie mogę się zamienić w to monstrum, nie mogę biegać po ulicy i gryźć ludzi, szybko oblizałam wargi i zaczęłam udawać, że nic się nie stało, wstałam, otrzepałam kolana i powiedziałam.

Ja: Skoro czujesz się lepiej, chodźmy do środka, załóżmy bandaż, nie będzie nic widać.

Podałam mu rękę i pomogłam wstać następnie razem wróciliśmy do budynku właściwie tylko on wrócił, ja zostałam na zewnątrz, ponieważ zostałam wezwana przez jednego z obserwatorów, którzy mieli pilnować by żaden zombiak nie zbliżył się za bardzo do przodu budynku. To nie była dość ogrodzona część obronna. Usłyszałam jedynie krzyk. Wołanie o pomoc, widziałam kto wywoła, znałam go.... przynajmniej z słuchu...

Szybkim krokiem pobiegłam w stronę źródła hałasu. Nie spodziewałam się jednak co tam zastanę, nawet o tym zbytnio nie myślałam. Gdy znalazłam się już na miejscu, jedyne co ujrzałam , to całe stado nieumarłych, odrażający widok. Ale muszę przyznać, że nigdy nie widziałam by ktoś, tak chętnie ruszył w stronę szkoły. Na całe szczęście w kieszeni miałam jeszcze swój pistolet ale niestety naboje w nim umieszczone nie wystarczyłyby mi do pozbycia się tej gromady, musiałam załatwić sobie lepszą broń ,cokolwiek co zdołam unieść i czym zdołam rozwalić czaszkę. Moim oczom ukazał się leżący niedaleko całkiem sporej wielkości kamień. Cicho podeszłam do niego, jedną ręką zdołałam go podnieść, następnie bez żadnego planu, bez żadnego przemyślenia, cisnęłam nim prosto w grupę zombiaków. Gdy tylko jeden z nich się odwrócił ,cała reszta postąpiła tak samo. I wspólnie ruszyli wprost na mnie, nie wiedziałam ,skąd się wzięli. Akurat tutaj w tym czasie po moim przyjeździe nie dostrzegłam zbyt wielu osobników . Chwilę stałam nieruchomo patrząc na sunących moją stronę umarłych, nie wyglądali dla mnie już groźnie. W pewnym momencie, byli już zbyt blisko by się wycofać ,słyszałam jak moi towarzysze, krzyczą w moją stronę ,próbując zwrócić uwagę umarłych, ale to nie przynosiło żadnego efektu, ani z mojej strony ani ich, nagle jeden zombiaków był na tyle blisko, by móc na spokojnie mnie zaatakować .Zamknęłam oczy ale nic nie poczułam ,otworzyłam więc jedno z nich i Spojrzałam na umarłego, spoglądał na mnie tymi oczami które pragnął zaspokoić głód, zostałam skrzętnie obwąchana i ku mojemu zdziwieniu wszystkie zgnilce odeszły ode mnie precz, bardzo zdziwił ten widok, nie tylko mnie ale i reszty załogi. Pomyślałam jednak że to ugryzienie nie musi być oznaką końca mojego życia ale jego początkiem. Więc nie muszę się już bać że zostanę zjedzona żywcem, że mnie zaatakują, będę mogła spacerować i rano tak jak codziennie .Bez strachu... Nagle usłyszała głośny wyraźnych krzyk nie należał on do Karola tylko do jeszcze nieznanych mi uczniów. Na spokojnie podeszłam tam i spostrzegłam że zostali otoczeni, wokół nich kłębiły się umarli, istoty łaknące ich mięsa, serce i wszystkiego czym byli. W tym momencie zachowałam spokój I podeszłam do nich powoli przechodząc między umarłymi niezbyt szybko nie zbyt wolno na tyle by pozostać niezauważoną. Wyłoniła się z tego tłumu tuż przed nimi,
jeden z dwójki powiedział.

?1 :Mati jeśli zginiemy to cię zabiję.

Na to tamten mu odrzekł...

?2 :Ja nie chcę umierać nie teraz jeszcze nie jestem taki młody tyle imprez przede mną tyle ściągnąć jeszcze mogę na sprawdzianach.

Podeszłam do nich szybciej niż reszta umarłych i stanęłam przed nimi ustawiając ręce szeroko,
odwróciłam głowę i powiedziałam
Ja: Cichosza I chodźcie za mną...
Wspólnie uciekliśmy sprzed całej gromady, aż do budynku szkolnego.
Gdy tylko wprowadziłam do środka tych dwóch zakalców, zamknęłam za nimi drzwi ,samej zostając na zewnątrz. Następnie rozejrzałam się dokładnie ,by mieć pewność że nikt na nas nie sprowadził tego nieszczęścia. Moje przeczucie mnie nie myliło. Obok szkoły między drzewami stał ukryty w zaroślach stary samochód wyposażony głośniki zamontowane na samym dachu. Po cichu podeszłam trochę bliżej na tyle daleko by nie dać się zobaczyć ale tyle blisko by zobaczyć kierowcę. Nie był sam, czwórka dorosłych samozwańczych kowboi. Miałam pewność że maczali w tym palce , w zjawieniu się takiej hordy ,same na pewno by to nie przyszły. Mając całkowitą pewność, chciałam podejść do samochodu i rozmówić się z kierowcami, lecz oni Zauważyli mnie pierwsi. Z piskiem opon ruszyli , zdołałam odskoczyć na bok w ostatniej chwili ,unikając nadziania się na maskę rozpędzonej bestii. Widziałam twarze sprawców, ale nigdy wcześniej nie miałam z nimi do czynienia. Nie wiem ,dlaczego wprowadzili na nas takie nieszczęście ,ale na pewno się dowiem. Odjeżdżając wyrzucili przez okno kartkę podniosła się z ziemi I podeszłam do niej podnosząc ją . To nie była kartka, to była metalowa tabliczka z jakimś logo na wierzchu,zamarłam gdy je przeczytałam.Tam pracował mój tata, szybko odwróciłam ją na drugą stronę a tam było jeszcze gorzej...
"Jeśli chcesz odzyskać tatusia słuchaj się. A może oddam ci go żywego, nikomu nie mów i nie podskakuj bo twój ojciec skończy jako obiad szwędaczy."
Cały świat dla mnie właśnie się skończył, zniżam się . Rozejrzałam się dokładnie ,na ziemi leżała mała czarna krótkofalówka odruchowo podniosłam ją. Puszczając metalową tabliczkę szybko nacisnęłam przycisk odbioru i powiedziałam
Ja: halo... kim jesteście?! gdzie mój ojciec?! Zróbcie mu krzywdy!
Jedyne co usłyszałam to śmiech następnie przerodził się jeszcze głośniejszy ...

?: Spokojnie młoda póki niczego nie wykręci iż wszystko będzie z nim w porządku A teraz posłuchaj .Nie ma nic za darmo ,masz załatwić nam leki, żarcie oraz broń, nie próbuj żadnych wykrętów bo twój tata straci jeden palec za drugim. Zmartwiona i przestraszona odpowiedziałam.

Ja:w...w...w porządku gdzie mam dostarczyć...

Tamten odpowiedział ...

?: Obok pierwszej napotkanej w niedalekiej odległości studzienki kanalizacyjnej.

Zdecydowana aby dowiedzieć się prawdy ,powiedziałam...

Ja: Dajcie mi tatę do telefonu bo inaczej nic nie załatwię...

Znów usłyszałam śmiech czy oni sobie ze mnie jaja robią nagle w słuchawce usłyszałam znajomy mi głos .

Tata: halo... Wanda... halo

Połączenie zostało przerwane ,nasze chwilowe spotkanie słowne ...

?: Słyszałaś ,żyje .Masz czas do jutra ...

Połączenie zostało zerwane ...do... do... do 1:00 rano zostało już niewiele czasu, a co dopiero jak ja to wszystko załatwię i ....Jezu nie mogę nikomu o tym powiedzieć a jeszcze moi współpracownicy nabiorą podejrzeń po tym co dzisiaj widzieli .Czemu wszystko musi mi się w tym momencie walić...



Pisałam jedną ręką ale się jakoś udało :)










Apokalipsa WandyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz