NIEBIESKA KARTKA

288 40 20
                                    

Somewhen in time,
somewhere in space

        Hej Keith,

przez Ciebie czuję się teraz naprawdę głupio, wiesz?

To oczywiście nie tak, że pierwszy raz w życiu piszę list miłosny. Nie chwaląc się, mam ich całkiem sporo na swoim koncie. Z pozytywnymi odpowiedziami jest już nieco bardziej kulawo... Ale nie będę się teraz rozdrabniać nad nieistotnymi sprawami! Przecież piszę w jakimś celu, nawet jeżeli nigdy w życiu Ci tego nie pokażę. I nie żebym tchórzył czy coś, po prostu wydaje mi się, że... że to mogłoby wszystko zepsuć. 

No dobra, bo zaraz jeszcze stracę wątek. Czyli co, stanęło na tym, że mam pokaźną ilość tego typu wyznań za sobą, tak? Okej, to może napiszę Ci dlaczego, mimo to, czuję się tak niekomfortowo w tej sytuacji.

Przede wszystkim, to przez ten Twój mullet. Nie mogę uwierzyć, że mogłem zainteresować się gościem z tak głupią fryzurą! To takie żenujące... Gdzie mój honor? Gdzie moja duma?! Przyznaję, że strukturę czy kolor włosów masz nie najgorszy... ale to wciąż styl, jakbyś żył w latach osiemdziesiątych! Poza tym, to chyba pierwszy raz, gdy nie wiem co powinienem zrobić. Zazwyczaj, kiedy ktoś przykuł moją uwagę w ten sposób, zwyczajnie starałem się pokazać co o nim myślę, bo zawsze pozostawała gdzieś z tyłu ta świadomość, że jeżeli mi się nie uda... to nic się nie stanie. Z Tobą jest, cholera, inaczej! Boję się. Pierwszy raz naprawdę boję się odrzucenia. Nigdy nie miałem problemów z wiarą w siebie i w swoje możliwości (a przynajmniej udawajmy, że tak było), dlatego zupełnie nie rozumiem jakim cudem tyle dziewczyn nie potrafiło się na mnie poznać. Ale jeżeli mówimy o Tobie, wszystko wygląda zupełnie inaczej. Już nawet pomijając fakt, że w porównaniu z pozostałymi Paladynami wypadam jak kula u nogi, przy Tobie często czuję się wręcz... nikły. Słaby i nieważny. Onieśmielasz mnie. W jakiś głupi sposób mnie onieśmielasz. Nie znoszę tego uczucia. Nie znoszę!

No i jeszcze, to chyba pierwszy raz, kiedy poczułem coś po tak długim czasie. Uch... Mam na myśli, że zawsze dziewczyny zaczynały mi się podobać od razu, w momencie gdy je zobaczyłem, nie później. Z chłopakami zresztą tak samo... tyle że ich zawsze było trochę mniej. Ale nie o tym teraz. Pytaniem jest: dlaczego Ty... Dlaczego Ty wzbudziłeś we mnie... ech, ale to głupio brzmi, gdy chodzi o Ciebie. Dlaczego wzbudziłeś we mnie uczucia tak późno.

Na początku naprawdę Cię nie lubiłem. Zawsze sprawiałeś wrażenie wyniosłego i mającego wszystko i wszystkich gdzieś. Nie patrzyłeś na pozostałych pilotów, nawet członków własnego zespołu miałeś w głębokim poważaniu. Irytowało mnie to. A jeszcze bardziej wkurzał fakt, że mimo tej Twojej wyższości i odgrywania samotnego wilka, radziłeś sobie najlepiej. Zawsze starałem się Cię dogonić, stać z Tobą na równi. Uważałem nas za rywali, ale Ty chyba nawet nie brałeś pod uwagę, że ktoś stara się z Tobą rywalizować. Gdy spotkaliśmy się przed tym całym szaleństwem związanym z ratowaniem wszechświata, nawet mnie nie pamiętałeś! Pewnie uznawałeś mnie za słabeusza, który nawet nie zasługiwał na skrawek Twojej uwagi, co?
Teraz też tak jest... To znaczy, nie, to nie tak, że wciąż nie kojarzysz mojego imienia, po prostu... Uch. Chodzi mi o to, że... zmieniłeś się. Zdecydowanie się zmieniłeś. Może to dlatego teraz patrzę na Ciebie inaczej? Ta Twoja pewność siebie przestała sprawiać wrażenie odgrywanej na pokaz, by nikt Cię nie zaczepiał czy wyśmiewał, teraz jest szczerą mocą. Ale wciąż mam wrażenie, że nadal nie jestem godny Twojego uznania. Liczysz się z każdym, tylko nie ze mną. Chociaż równocześnie, w wielu momentach, kiedy zdarza nam się rozmawiać albo gdy musimy współpracować, czuję się jakbyś jednak nie uważał mnie za nieudacznika. Jakbyśmy... jakbyśmy byli sobie naprawdę... uhmm, bliscy? To chyba dobre słowo. Te momenty, w których potrafimy porozumiewać się bez słów całkowicie mieszają mi w głowie. Już Ci to kiedyś powiedziałem, ale powtórzę: tworzymy świetną drużynę.

No i taaak, chyba odrobinę zszedłem z tematu, który planowałem poruszyć. No cóż, nieważne. I tak nikt poza mną samym tego czytać nie będzie. Lecimy dalej, bo już się wkręciłem w to wyrzucanie z siebie uczuć i myśli.

Wiesz, przez to, że najpierw za Tobą nie przepadałem, teraz jakaś część mnie krzyczy z naganą, kiedy tylko poczuję ochotę by posłać Ci swój najlepszy uśmiech. No i niemal bez przerwy o Tobie myślę. To dziwne, bo naprawdę nigdy wcześniej coś takiego mi się nie zdarzało. Jasne, że czasami wracałem myślami do różnych pięknych dziewczyn, o Allurze naprawdę często nachodziły mnie nagłe refleksje, ale nawet przy niej nie było to tak intensywne. Nie mogę Cię wyrzucić z mojej głowy, siedzisz tam bez jakiejkolwiek przerwy!

Piszę strasznie chaotycznie, ale to jest dokładnie to, co mam w tej chwili w głowie. Nie potrafię inaczej, a przecież zawsze wiem co powiedzieć. Nawet Shiro stwierdził kiedyś, że jestem całkiem niezłym mówcą, ale niedawno zauważył, że od jakiegoś czasu miewam z tym problemy. Zgadnij dlaczego... Podpowiem: to Twoja wina, Keith!

Podobno od nienawiści do miłości jest krótka droga. Tyle że ja nigdy Cię nie nienawidziłem. Pewnie mi nie uwierzysz, ale to nigdy nie była nienawiść. Tak jak wcześniej pisałem, wkurzałeś mnie, ale mimo wszystko nie potrafiłem Cię nienawidzić.

Quiznak, nie wiem co robić! Z tym listem. Z Tobą. Za dużo chaosu i w jednym, i w drugim. Jakaś tragedia. Chyba mam już dosyć tej pisaniny. Jednak za bardzo to przeżywam, a przecież to tylko głupia kartka papieru. Walmy prosto z mostu.

Kocham Cię. Kocham Cię najbardziej na świecie i wcale mi się to nie podoba.

Mam ochotę płakać, ilekroć pomyślę o tym, że to się nigdy nie uda. To takie głupie. Dlaczego nie mogę czuć czegoś tak silnego do Allury? Do kogokolwiek innego?! To niesprawiedliwe, jestem pewien, że gdybyś tylko dał radę odwzajemnić moje uczucia, byłbyś ze mną szczęśliwy. Albo i nie, właściwie to nie jestem dobrą partią, zwłaszcza dla kogoś takiego jak Ty – pięknego geniusza, samotnika.

Bo mimo wszystko jestem tylko prostym chłopakiem z Kuby. Nie synem galrańskiej rebeliantki czy altańskiego króla. Gdzie mi do księcia albo głowy Voltrona.

Beznadzieja.

Wiesz, tak sobie myślę, że chyba dalej będę próbował zdobyć Allurę. Skoro dotychczas oparła się mojej przystojnej twarzy, pewnie już nic nie zdziałam, ale może chociaż uda mi się w ten sposób zapomnieć choć trochę o Tobie? A może nawet, nasza księżniczka przejrzy na oczy i zda sobie sprawę, jak świetny jestem? Gdyby się we mnie zadurzyła, byłoby łatwiej.

Mój Boże, ten list jest tak strasznie przesiąknięty hipokryzją. Wstyd mi za siebie. Gdy mówię, nie zdarzają mi się aż takie wpadki. To pewnie też Twoja wina. Skoro nawet na zwykłą myśl o Tobie serce mi przyśpiesza i wali dwa razy mocniej, krew zaczyna płynąć szybciej, co nie? Jeżeli przez to uderzyła mi do głowy, mogę pleść takie bzdury, wcale bym się nie zdziwił. Nie no, nawet ja widzę, że teraz to już naprawdę piszę bez jakiegokolwiek sensu.

Jak dobrze, że tego nie przeczytasz.

Lance

SOMEWHEN IN SPACE. klanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz