2.

26 1 0
                                        

Rozdział jeszcze niesprawdzony. Za wszystkie błędy przepraszam.

Siedziałam na parapecie i piłam ciepłe kakao. Na stopach miałam ukochane kapcie w kształcie mopsa, a na ramionach ciepły, siwy szlafrok. Wpatrywałam się w dom na przeciwko, ale jak zwykle był ciemny, ponury. Od dawna nikt tam już nie mieszkał.

Kiedy Justin Greenbow popełnił samobójstwo w jego domu znajdowała się również narzeczona i ich wspólne dziecko. Siedziały na tarasie, bawiąc się jakimiś lalkami. Mała Dominica miała niecałe sześć lat. Wychodziłam akurat, by wynieść kubły ze śmieciami przed dom, kiedy usłyszałam krzyk i w jednym z okien na piętrze zauważyłam, jak jakiś mężczyzna zwisa w bezruchu. Lina się jeszcze kołysała. Musiał to zrobić chwilę wcześniej. Upuściłam kubeł, rozsypując śmieci wokół, a sama przebiegłam przez ulicę wprost do domu sąsiadów. Słyszałam głos Letycii, która dzwoniła na pogotowie. Mała dziewczynka stała przerażona u szczytu schodów.

Po moich plecach przebiegł dreszcz, kiedy wpatrywałam się w ten sam dom, w którym życie postanowił sobie odebrać Justin Greenbow. Od tamtego zdarzenia minęło pięć długich lat, a ja mimo okropnego widoku, który pozostał w mojej pamięci do teraz, żyję w miarę normalnie.

- Halo? - Powiedziałam, naciskając na zieloną słuchawkę, kiedy zobaczyłam, że Alison dobija się do mnie od dłuższego czasu.

- Bee, to jakiś dramat jest.. - Zaczęła, a ja wiedziałam, że rozmowa z nią zajmie na pewno więcej niż pół godziny.

Kiedy się rozłączyła, było grubo po pierwszej w nocy. Alison miała dylemat, z którym z chłopaków iść na bal, bo zaprosili ją dwaj przystojni trzecioklasiści. Pierwszy z nich był jednym z pupilów trenera koszykówki. Miał niecały metr osiemdziesiąt wysokości, ciemnoczekoladowe oczy i trzydniowy zarost. Drugi natomiast miał niebywałe poczucie humoru, podobny wzrost i zielone oczy. Przyjaźnili się, co utrudniało Alison wybór, bowiem walczyli o tę samą dziewczynę.

- Bee, ale to nie Liam, a ja chciałabym Liama.

Zaśmiałam się na wspomnienie jej słów. Liam był trzecim z ich wspólnej paczki, za którym Alison szalała do nieprzytomności. Mówiła, że jest intrygujący i tajemniczy, że najchętniej przytuliłaby go do siebie i pomogła zapomnieć o problemach. Ubzdurała sobie, że na pewno posiada ich bardzo wiele.

- A może poczekaj, aż Liam cię zaprosi, a jak nie to wybierzesz kogoś z nich?

Alison przystała na moją propozycję i stwierdziła, że jeżeli do przerwy świątecznej Liam się nie odezwie to wybierze Louisa, bo lepiej z nim spędzi czas niż z Zaynem. Nie dziwiłam się jej ani trochę, Louis był wyluzowany, zabawny i miał najpiękniejszy uśmiech na świecie, a jego śmiach rozweselał dosłownie każdego. Zayn był raczej dość ponurym facetem, zdecydowanie wolał spędzać sam na sam ze sobą, papierosem w ręku i motocyklem, na którym zawsze przyjeżdżał do szkoły niezależnie od pogody.

Wstałam rano wyjątkowo przed budzikiem. Było kilka minut przed szóstą. W domu panowała błoga cisza. 

Jedząc śniadanie w pustej kuchni, zaczęłam przeglądać wiadomości. Rzadko kiedy to robiłam. Zdecydowanie nudziło mnie czytanie gazet, czy też oglądanie jakichś informacji w telewizji. O wiele bardziej wolałam coś narysować, stworzyć kolejne strony bullet journal czy też włączyć muzykę, założyć słuchawki i pisać. 

Wertując kolejne strony papierowej gazety, moją uwagę przykuł duży, zielony nagłówek ogloszenia. Miałam nadzieję , że znajdę tam jakichś potencjalnych pracodawców. Szukałam czegoś na weekendy i przyszłe, najdłuższe wakacje życia.

dancing under the stars ||H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz