Rozdział 5

9 1 0
                                    

Zatrzymałam sie prosto za drzwiami nuczyciela eliksirów. Oparłam się o zimną ścianę nierozumiejąc co się zdarzyło. Jeśli profesor chciał mnie ukarać lub upokorzyć to, to nie jest sposób. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę lochów.
Gdy minąłam rzeźbę garbatej wiedźmy jakaś wysoka postać trzymająca zwitek papieru, zagrodziła mi drogę. Uniosłam głowę i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Blaca. Nie miałam ochoty na gierki wiec próbowałam go ominąć ale on sumiennie mi na to nie pozwalał.
- Możesz mi zejść z drogi? - zapytałam zmeczonym głosem. Syriusz pokiwała głową.
- Po tym spektakularnym upadku masz jeszcze czas na nocne schadzki z Wycierusem?- moje oczy otworzyły sie szeroko kiedy zdałam sobie sprawę o czym mowi
- Skąd...- wydukałam.
- Mam swoje sposoby- mowiac to zrobił krok w moją stronę.
- Odpuść sobie Black. Poszukaj sobie kogoś innego do marnowanie cennego czasu. Poza tym to nie twoja sprawa . Żegnam. -szybko prześlizgnęłam się obok niego. Nagle poczułam ucisk na prawej ręce ciągnący mnie do tyłu. Odwrociłam się a ten głupek trzymał kurczowo mój nadgarstek.
- Mowiłem przecież żebyś mówiła do mnie po imieniu. - parsknęłam śmiechem i spróbowałam wyrwać się z uścisku.
- Czekaj chwilę. Nie wiem czy słyszałaś ale wasz profesorek od eliksirów urządza bankiet, na który dostaliśmy zaproszenia jako jedni z tych wybitnych uczynków. - Powiedział dumnie.
- Tak wiem. Jeśli wy tam będziecie to już nie jestem pewna czy to bedzie grono wybitnych uczniów. - Kolejna próba odejścia nie powiodła się Syriusz ani trochę nie poluźnił uchwytu.
- Jeszcze nie skonczyłem. Zastanawiałem się czy chciała byś udać się tam w towarzystwie przystojnego gryfona? - Powiedział uśmiechając sie zalotnie.
- Chyba nie mówisz o sobie. Hahaha nawet za 1000 lat... poza tym już z kimś idę.- Gryfon stracił pewność siebe a z jego twarzy zniknął uśmiech. Chyba nikt jeszcze nie dał mu takiego dobitnego kosza. Poczułam jak uścisk się rozluźnia, szybko wyrwałam rękę i ruszyłam do lochów zostawiając go na środku korytarza.
Padłam na łożko ale mój umysł sam niewiedział na czym sie skupić. Bal ze snapem ... to nie brzmi dobrze. Ciekawiło mnie też skąd Blac wiedział o ostatniej nocy, przecież nikogo poza nami tam nie było.
Zmęczona zasnęłam.
Usłyszałam cichy śmiech i usiadłam ocierając zaspane oczy. Na łużku obok ubrane w piżamy siedziały Izabell i Alecta. Kiedy Izabell zobaczyła że nie śpię uśmiechnęła sie do mnie ciepło.
- Oj Abigeil oststnio śpisz jak po spojrzeniu bazyliszka.- westchnęła- Dostałaś zaproszenie do Slughorna ?-
Pokiwałam głową ziewając.
- Tak, głównie za wyniki z eliksirów. - Dziewczyny niezwykle sie uradowały.
- Mi też się udało za mugoloznwastwo.- Alecta cała promieniowała dumą.
- Jak na ślizgonkę to dziwna kategoria. Za to ja wybieram sie jako osoba towarzysząca pewnego starszego krukona.- Izabell mowiła z usmiechem. Szkoda że sama nie dostała zaproszenia ale to nie wyklucza dobrej zabawy. Szybko przebrałam sie w koronkową sulienkę od pizamy i zazuciłam na nią sweter. Szybko wrociłam i wskoczyłam pod kołdrę. Ehhh własnie przypomniała mi się moja para na tą uroczystość. Z zamyślenia wyrwało mnie pytanie jednej z kolezanek.
- Abi a ty z kimś idziesz ? - Spusciłam wzrok i bąknęłam coś pod nosem.
- No dalej nie wstydź się.- zachecała mnie Izi . Choć nie miałam ochoty o tym rozmawiać wiedziałam że nie dadzą mi spokoju puki nie odpowiem.
- Profesor Slughorn zasugerował abym poszła na bankiet z Severusem...
- Cooooo? Ale dlaczego ? Chyba nie może ci kazać jesli nie chcesz?
- Właśnie niestety chyba nie mam wyjscia. Ale może nie bedzie tak źle
- Zawsze możesz go ignorować.- pocieszała mnie Alecta
- Przecież dobrze wiesz że to raczej on bedzie ignorował mnie. - Naszą rozmowę przerwało ciche pukanie do drzwi sypialni.

Wracając Po Zmroku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz