Rozdział 2

29 2 2
                                    

Lata edukacji w Hogwarcie mijały szybko a ja kwitłam z każdym dniem. Poznając siebie i świat dookoła. Właśnie kończyły się wkacje i uczniowie powoli wracali do szkoły.
Siedziałam na łóżku zatopiona w lekturze. Czujnie nasłuchiwałam zbliżających sie kroków. Wróciłam trochę wcześniej aby wprowadzić w życie swój plan, o zdobyciu księgi spoczywającej właśnie na mych kolanach. Trzymałam w rękach grubo opasaną księgę z działu który dla uczniów był zakazany. Opowiadała ona o recepturach które dziesiątkowały mugoli przez wiele epok. Nie czytałam tego ze złymi zamiarami... była to czysta ciekawość. Usłyszała śmiechy i szybkie kroki na schodach. Błyskawicznie wsunęłam książkę pod poduszkę, idealnie gdy do sypialni wpadła Alecta z dwoma dziewczynami. Gdy zobaczyły mnie sieczacą na łóżku, cała trójka rzuciła sie aby mnie uścisnąc.
- Abi nie wiedziałam że jesteś juz w szkołe. - powiedziała Izabel z radością na twarzy. Nic się w niej nie zmieniło przez te wakacje. Izabel Wojnich jedna z najbardziej pozytywnych osób jakie znała. Jej osoba stanowiła idealny bilans dla mego wiecznego pesymizmu. Była drobna i parę centymetrów wyższa niż ja. Jej długie, proste brazowe włosy okalały okrągłą twarz z piwnymi oczami w których zawsze błyskały iskierki. Nasi rodzice znali się więc w pierwszym tygodniu szkoły stałyśmy się nie rozłączne.
- Nasza wybitna uczennica pewnie chciała już się przygotować przed jutrzejszymi zajęciami ze Slackhornem.- Alecta powiedziała naśladując ironicznie głos profesor McGonagall. Popatrzyłam na nią  przymróżonymi oczami i pokazałam jezyk.
- Przecież i tak wiesz że nie uda ci się pobić naszego prymusa z eliksirów. - Raven mowiac te słowa opadła na moje łóżko tuż obok mojej nogi.
- Jeszcze zobaczycie. W wakacje przerobiłam już cały program na ten rok?- Powiedziałam dumnie machając podręcznikiem przed twarzą leżącej przyjaciółki.
- Przecież wiesz że Snape ma gdzieś program... on robi co chce, i dobrze mu to wychodzi. Jeśli chcesz być lepsza musisz poczekać aż skończy szkołę.- Wszystkie zaczęły hihotać a ja siedziałam na łóżku z twarzą wykrzywioną w grymasie złości. Szybko chwyciłam poduszkę która błyskawicznie wyladowała wprost na białej twarzy Raven. Dziewczyna zaczęła sie śmiać. Gdy próbowała się podnieść jej złote loki spadły wodospadem na jej  twarz, co skutkowało szybkim upadkiem z łóżka i dalszym hihotem towarzyszek. Reszte wieczoru spedziłyśmy na plotkach i rozmowach. Wszystko było takie beztroskie i czerpałam z tego jak najwięcej.
Następnego ranka wszyscy siedzieliśmy w sali przy śniadaniu, ciesząc sie z udanych wakacji. Jak co roku dyrektor wygłosił mowe dla  pierwszorocznych. Zerknęłam na miejsce po mojej lewej, było puste. Nie dziwiło że Severus się nie pokazał, często zdarzało mu sie wymykac z sali głównej. Lawirowałam wzrokiem po sali ... nie szukałam niczego konkretnego. Poczułam że ktoś patrzy w moją stronę, po krótkiej chwili udało mi się zlokalizować źródło niepożądanego wzroku. Black... znów sie na mnie gapił. Irytowało mnie to do granic możliwości gdyż Narcyza opowiadała mi już co nieco o swym kuzynie. A po naszym poznaniu w pociagu pierwszego roku chłopak nie dawał mi spokoju. Black w gryfindorze zaskoczył wszystkich ... to jednak nie było problemem a jego arogancja i przegonanie o własnej perfekci irytowały najbardziej. Większość dziewczyn w szkole wzdychała do tego przyglupa a ja nie mogłam pojąć dlaczego.

Po śniadaniu szybko pobiegłem do lochów chwycilam zakazaną książkę i skierowałam sie na błonia. Wspiełam się na stare drzewo z rozbudowaną koroną, którego liscie powoli zaczynały zmieniac kolor na złoty. Usadowułam się wygodnie na gałęzi tak aby nikt nie mógł mnie dostrzec . Otworzyłam książkę i z przejęciem zaczęłam czytać o okrucienstwie jakiego dopuszczali sie czarodzieje. Nie wiem ile czasu minęło ale pod mymi palcami ilość kartek znacznie sie zmniejszyła. Usłyszałam ciche kroki, niemożliwe aby ktoś mnie zobaczył. Po cichu odchyliłam sie aby zobaczyć kto kręci się pod drzewem.  Czarne wlosy opadajace na ramiona i barwy slitherinu, juz wiedziałam że mogę umierać. Jeśli Snape mnie zobaczy to już do końca roku mam kare u Filcha. Ale chłopak zdawał się nie zwracać na mnie uwagi, możliwe że mnie nie dostrzegł. Usiadł pod drzewem otworzył podrecznik i zaczął mazać jakieś bazgroły po marginesach. Zaciekawiona pochyliłam sie niżej aby dojrzeć co pisze. Zaraz chwileczkę to są modyfikacje receptur. Ale jak to możliwe skąd jak ?!?!?Nie umiełam pojąć gdzie udało mu się uzyskać wiedzę potrzebną do takich modyfikacji. Starałam się dojrzeć wiecej, pochyliłam się najniżej jak potrafiłam.
- Wycierusku!!- usłyszałam i błyskawicznie wciągnęłam się na stabilny konar. Severus zatrzasnął książkę i poderwał sie na równe nogi.
- Co tam bazgrolisz ? - Poznałam ten głos James Potter zbliżył sie do Severusa z różdżka wycelowaną prosto w niego. Za nim podążali jego przyjaciele Lupin, Piter , i o zgrozo Black. Kontem oka zobaczyłam jak Snape wzbija się w powierze wymachujac rekami i krzycząc coś do Jamesa. Wycofałam się w głąb drzewa aby nie zostać zdemaskowaną. Nagle usłyszałam dźwięk który zwiastował mój szybki koniec. Gałąź zaczęła trzeszczec, starałam się dosiegnąć kolejnej jednak wszystkie były zbyt daleko. Czułam jak tracę grunt pod nogami i szybko ląduje na czyms miekkim, o dziwo nie było tak zle ale i tak wszystko mnie bolało. Uniosłam wzrok i zobaczyłam nad sobą Remusa a zaraz zanim s
Syriusza z tym swoim głupim uśmiechem. Obok mnie leżał Potter którego powaliłam spadając. Pare metrow dalej z ziemi podnosił sie Snape który spadł przy przerwniu zaklecia. Wstałam i otrzepalam szaty rozglądając się zdezorietowana. Remus tylko umiał brwi.
- Widzę panienka ,,lubię podsłuchiwać" sie nami zainteresowała... co za zaszczyt. Przyszłaś bronić swego genialnego mężulka?- zapytał szczerząc sie obrzydliwie Black. Nie myśląc ani chwili wyszarpnełam różdżke z szat i wycelowałam ją prosto w szyje gryfona.
- Nie waż się do mnie tak odzywać.. słyszysz parszywy gnojku !!!- Wykrzyczałam mu prosto w twarz
- No no kicia ma pazurki. Na twym miejscy rozejrzał bym się przed robieniem czegoś pochopnego.- Odwrociłam głowę. Remus trzymał rożdzke wycelowaną prosto we mnie.
- Dobrze a teraz wszyscy opuscimy spokojnie różdzki.- powiedział kojąco Lupin i zaczął powoli zniżac swoją. Wróciłam wzrokiem do Blacka na którego twarzy widziałam tryjumfalny uśmiech. Powoli opuściłam rożdzke i obrociłam się na pięcie, podniosłam ksiażkę lerzacą na trawie i szybkim krokiem ruszyłam w stronę Hogwartu. Mijajac wciąż leżącego i jęczącego Jamesa. Snape już dawno zniknął więc choć obeszło mnie kazanie o mej nieodpowiedzialności. To że był prefektem nie oznaczało że musi sie nade mną tak pastwic, przy każdej możliwej okazji.

Wracając Po Zmroku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz