2. Złe złego początki

49 7 2
                                    

Szłam za strażnikiem trupio-bladym korytarzem, stawiając niepewne kroki na białej posadzce i przyglądając się pozostałym, zamkniętym izolatkom. Korytarz co jakiś czas rozszerzał się, mogłam wtedy zobaczyć drzwi, które prowadziły do jego rozgałęzień. Widniały na nich te przerażające, fundacyjne oznaczenia. Przypominają trochę symbol radioaktywności. Tak, czy inaczej napawają niepokojem.

 Wcześniej kręciły mnie takie rzeczy, gdy oglądałam horrory, grałam w gry, czy rysowałam. Być może kręciło mnie to tak, bo wiedziałam, że w rzeczywistości jestem bezpieczna. Immanuel Kant miał trochę racji w tym temacie. Jednak moja aktualna sytuacja była zgoła inna i delikatnie mówiąc nie czułam się dobrze. 

Doszliśmy do jednych z tych strasznych drzwi, strażnik wyciągnął kartę, przyłożył ją do czytnika i właz otworzył się. Wolałam nie zadawać żadnych pytań. Znaleźliśmy się w kolejnym pomieszczeniu przejściowym tych lochów. Na ścianie umieszczony był ekran, na którym wyświetlał się obraz z monitoringu ukazujący inną część korytarza. Dziwne. Pod opieką pierwszego strażnika, weszłam do magazynku, do którego mnie doprowadził, tam znajdował się drugi klawisz. Położył na podłodze materac z pościelą, odzież, komplet higieniczny i plastikową zastawę do jedzenia. 

- To twoje. - Rzucił.

Zrozumiałam, że mam to sobie wziąć, więc bardzo niepewnie i z drżącymi rękoma podniosłam moją wyprawkę. Wtedy przypomniałam sobie ogólną zasadę jakoby w więzieniu nie powinno się okazywać słabości, bo zgnoją cię jeszcze bardziej. Ledwie uniosłam to, co dostałam.

- Coś ty taki naburmuszony? Chyba nie masz dziewczyny, co? - Pierwszy strażnik rzekł do drugiego, który nic nie odpowiedział.

- A ty masz? - Tym razem odezwał się do mnie.

Zawahałam się chwilę, po czym przecząco pokręciłam głową.

- Zapraszam dalej. - Powrócił do obowiązków służbowych ten pierwszy i kontynuował prowadzenie mnie korytarzem.

Spociłam się nieco, moje ręce ledwo wytrzymywały ciężar cholernego materaca i całej reszty, miałam uzasadnione obawy, że wszystko mi się zaraz wypierdoli na posadzkę.

 Ale udało się. Dotarłam do celi przejściowej. Siedzieli tam: mężczyźni i kobiety w różnym wieku. W większości byli równie przerażeni, jak ja.

- To będzie twój tymczasowy, znajdź wolne łóżko i pościel sobie. Koniecznie przebierz się w uniform. O piętnastej, na stołówce jest obiad. I Nie panikuj. - Lakonicznie poinstruował strażnik i wyszedł, zamykając za sobą celę.

 W tamtej chwili nie myślałam nic. Chciałam się przywitać, ale nie wiedziałam, jak. Może nie byłam w stanie. Podeszłam do łóżka piętrowego, jego dolne stanowisko wyglądało na niezajęte, więc rozłożyłam na nim pospiesznie mój materac. Wykonałam polecenia strażnika i gdy byłam już przebrana w niebieski uniform z nadrukowanym napisem B-013 na plecach, położyłam się pod kołdrą i poczułam przypływ gorąca, nudności oraz dramatycznie pogarszający się nastrój. Najdyskretniej jak się da, zaczęłam płakać rzewnymi łzami.

Fundacja SCPWhere stories live. Discover now