4. Dokładne badania

41 6 2
                                    

Prawie nikt poza mną nie wrócił do celi tymczasowej. No, może kilka osób. Ja - oczywiście - znowu się przeraziłam, że o czymś nie wiem, a mój mózg zaczął niebezpiecznie wirować, próbując dojść do tego, gdzie wszyscy się rozeszli. Obok mnie krzątał się brodaty facet, który wyglądał na nieśmiałego. Odezwałam się do niego łamiącym serce głosikiem.

- Wie pan może, gdzie są wszyscy?

Liczyłam, że zrozumie.

- Na spacerniaku. - Odparł uprzejmie.

- Okej.

Okej. Wszystko było dobrze. Oni byli na spacerniaku a ja nie. Jebać spacerniak!

*

O szesnastej a nawet chwilę przed, czekałam pod salą 33. Przestępowałam z nogi na nogę, czując się jak nadgorliwa - byłam jedną z pierwszych osób w kolejce. 

W środku siedziały cztery piguły, których jednocześnie się bałam i zarazem czułam do nich wrogość. Jedna z nich wachlującym ruchem dłoni, przywołała mnie do siebie.

- Dzisiaj ja się panią zajmę i przeprowadzę potrzebne badania. - Ku mojemu zaskoczeniu, kobieta była uśmiechnięta i miła. - Pani nazwisko?

Coś tam mówiła, a ja w międzyczasie westchnęłam głęboko i zapatrzyłam się w ścianę. To była całkiem miła chwila, wszystko przybrało delikatne, pastelowe barwy a w tle dało się słyszeć cichnące szmery.

- Proszę pani. - Ocknęłam się, widząc przed sobą zaniepokojoną twarz lekarki.

Wydukałam moje nazwisko.

Poszperała w szufladzie i wyjęła czystą kartę pacjenta, zwracając się do mnie:

- Pani karta jest już przygotowana. - Spojrzała na moje trzęsące się ręce, lustrując mój tatuaż. - Stresuje się pani?

- Tak.

- Widać.

Przeczesała kilka razy moją czuprynę. W zasadzie to najpierw musiała rozczesać zmierzwione, nieczesane i niemyte od kilku dni włosy, dopiero potem mogła zacząć szukać wszy. Trochę się bałam, że zgolą mi włosy a trochę miałam to gdzieś. Jednak wszy, na szczęście, nie było. Medyczka odnotowała to w moich papierach i zaleciła wieczorem prysznic.

Zbadała również mój wzrok, słuch i chyba wszystkie pozostałe zmysły. Wszystko było w porządku. Zmierzyła też ciśnienie, dość podwyższone ale bez szaleństw. To przez stres.

Musiałam również rozebrać się do naga przy pozostałych lekarkach i osadzonych, a moja doktorka przyglądała się uważnie mojej skórze i sprawdzała prawidłowość postawy ciała. 

Obdarta z godności, pozwoliłam jeszcze pobrać sobie krew i zgodzić się na jak najszybsze doniesienie do gabinetu moczu i kału. Ech... 

Odruchy neurologiczne prawidłowe.

Zostałam wypytana o wszystko, od chorób przewlekłych zaczynając, poprzez urazy z przeszłości, po daty zrobienia tatuaży. Wychodziło na to, że fizycznie jestem okazem zdrowia, z psychiką za to jest gorzej. Musiałam przyznać się do wystawionych mi diagnoz psychiatrycznych i wyrecytować listę przyjmowanych przeze mnie uprzednio psychotropów. 

- Była pani wzorowo przygotowana do wywiadu. - Pochwaliła mnie kobieta, sięgając po jakiś świstek. - Wypiszę skierowanie do psychiatry.

Rozpromieniłam się - jeśli można to tak nazwać. Może nie będzie tak źle.

Zostałam poinformowana, że godziny pracy więziennego psychiatry są wywieszone na tablicy ogłoszeń, będę musiała się jakoś do niego dobić.

Po wyjściu z gabinetu, poczułam się trochę lepiej. Stałam jeszcze przez chwilę, dzierżąc dwa plastikowe pojemniczki i wpatrując się w dal.

Fundacja SCPWhere stories live. Discover now