3. Pierwszy posiłek

83 8 2
                                    

O rzeczonej piętnastej zadzwonił dzwonek, taki co dzwoni w Biedronce, gdy otwierają nową kasę. Wszyscy zebrali się w niemrawy, bezkształtny tłum i sennie zaczęli wylewać się z pomieszczenia, kierując, oczywiście na stołówkę. Osobiście nie wiedziałam, czy chcę gdziekolwiek się ruszać, ale swego rodzaju powinność kazała mi wstać na uginające się nogi i pójść za tłumem. Łzy ciekły mi z oczu, jak z solidnie przeciekającego kranu, więc nie mogłam ukryć przed innymi mojego stanu. To okropne uczucie - gdy próbujesz powstrzymać atak paniki przy ludziach.

 Pamiętam, gdy czułam to na początku liceum. 

Powlokłam się korytarzem za resztą. Bałam się, że przy pierwszej lepszej okazji, zgubię się w tym więzieniu. Że zabłądzę w labiryncie korytarzy.

Gdy doszliśmy do stołówki, pobieżnie obrzuciłam ją wzrokiem. Spore pomieszczenie, podłużne stoły, posadzka w kratę i jarzeniówki na suficie. Nad drzwiami widniała tabliczka z napisem: Blok D: Stołówka). Próbując pospiesznie dojść do informacji, w jaki sposób uzyskuje się w tym miejscu posiłki, zauważyłam kolejkę formującą się przy ladzie, zza której kucharze podawali jedzenie. Z ciśnieniem milion na milion wzięłam tacę oraz przygotowaną plastikową zastawę i stanęłam w kolejce. 

- Dieta zwykła, wege, czy religijna? - Rzucił do mnie znudzony kucharz.

Nie spodziewałam się, że jest tu wybór.

- Zwykła. - Wyrzęziłam od razu.

Zupa gulaszowa, jajka w sosie musztardowym, ziemniaki, surówka - oto co dostałam. Następnie trzeba było zająć miejsce. Nie było już wolnych stolików, więc dosiadłam się do jednego ze stolików, przy którym siedziały dziewczyny wyglądające na normalne. Zabrałam się do jedzenia, a z głośnika umieszczonego na suficie dwukrotnie wydobył się komunikat: "Uwaga! Wszyscy więźniowie i więźniarki przebywający w celi tymczasowej, o godzinie szesnastej mają stawić się  pod salą 33. na badania." Pomyślałam wtedy, że powinnam trochę wyluzować, spytam kogoś później o drogę, to znajdę tę całą salę. Aby nie myśleć o strachu przed badaniami wbiłam wzrok w posiłek i próbowałam się zmusić do zjedzenia go. Zupa gulaszowa niezbyt mi podeszła, jajka w sosie jakoś dziwnie pachniały ale spróbowałam również ich. 

- Jesteś nowa? - Spytała jedna z dziewczyn, siedzących naprzeciwko mnie.

Zwróciłam ku niej moje wielkie, spuchnięte i smutne oczy po czym pokiwałam twierdząco głową.

Towarzyszki spojrzały na mnie współczująco, po czym jedna poinstruowała mnie:

- Co by ci tu doradzić... Jak dadzą do żarcia pudding, to nie jedz. Przywożą go w puszkach i usuwają pleśń.

- Okej. - Odparłam cichutko, wciskając w siebie ziemniaki.

Udało mi się na dłuższy czas przestać ryczeć. Po obiedzie pomknęłam do celi i zaszyłam się na łóżku. Zegar naścienny wskazywał na to, że do szesnastej jeszcze prawie 40 minut. Chciałam zasnąć, ale bałam się zaspać na badania. 

Fundacja SCPWhere stories live. Discover now