5

158 16 4
                                    

Aaron stał wkurzony w korku od piętnastu minut, czy ty imbecyle zawsze muszą się zdeżać kiedy on śpieszy się do pracy?!
Dzisiaj będzie rozważany projekt Angelicy Schuyler, a to może wpłynąć znacząco na jego wypłatę.
Wreszcie coś się ruszyło, ale była to tymczasowa chwila szczęścia, ledwo wbił dwójkę i znowu musiał stawać, a mógł jechać autem służbowym! No cóż, nie ważne.
Aaron był zdecydowanie na tak dla tego planu, ale, z uwagi na pieniądze, większość jego partii zapewne będzie na nie, więc Burr miał do wyboru głosować albo na nie, albo wstrzymać się od głosu i z dwojga złego chyba wybierze mniejsze zło, najwyżej pytany będzie odpowiadać, że jego poglądy nie obejmują swer dofinansowania dla feministek, tak, to jest myśl.
Wszedł na salę nie pewny swoich decyzji, jak zresztą zawsze, usiadł z boku między dwójką najwyższych polityków, jednocześnie mając przed sobą dość charakterystyczną postać, często obleganą przez media, więc odciągająca uwagę od Aarona, Johna Adamsa, prawdę  powiedziawszy Burr go nawet lubił, bo ten nienawidził Hamiltona.
Angelica stała już na podniesieniu gotowa włączyć prezentację, Burr prawie się zaśmiał widząc zwątpienie na jej twarzy, przecież to niedorzeczne, biorąc pod uwagę ilość kobiet oraz żonatych mężczyzn zasiadających w sali obrad, naprawdę trudno było by aby plany człowieka wspomagającego feministki miały zostać odrzucone. A propos żonatych mężczyzn, Aaron miał żonę... I córkę i obie były zagorzałych feministkami po mimo, że mała miała pięć lat, a Burr będzie musiał wydać sporo pieniędzy na dobrą kolację i piękna lalkę, najlepiej oryginalną, aby kobiety te, we wściekłości zdolne do wielu rzeczy, puściły mu płazem jego głos, och, czy to naprawdę musi być głosowanie publiczne?
Aarona z zamyślenia wyrwał dźwięk nastawianego mikrofonu spojżał w stronę podniesienia, Angelica ostatni, a przynajmniej tak Burr myślał, wygładziła czerwoną, z tego co z tłumaczeń Theodosi jej mąż zrozumiał, ołówkową spódnicę i zaczęła prezentować projekt.
Po godzinę spędzonej na słuchaniu, trzeba to przyznać, przyjemnego głosu Angelicy cała izba zagłosowała, po przeliczeniu głosów nawet Aaron był zdziwiony, a uważał się on za człowieka na tyle inteligentnego, że mniej więcej przewidzi wynik głosowania, jednak to, że tylko jeden procęt obecnych zagłosował na nie zwaliłoby go z nóg, gdyby nie siedział. Oczywiście świętym milczeniem pominięto trzynaście procent wstrzymójących się od głosu i cieszono się uchwaleniem nowego projektu.
Bure spojżala przepraszająco na Angelicę, był pewien, że ma mu za złe, że głosował wbrew własnej woli.
Ta na migi, kiedy nikt nie widział, pokazała mu, że pogadają jutro przed marszem feministek, bo Aaron pójdzie tam z rodziną, chociaż troszkę własnej woli w tym okrótnym świecie.

Kolejnego dnia ciemnoskóry stał za pięć dwunasta wśród niewielu osób, które przyszły na plac godzinę za wcześnie, ewentualnie będących studentami i jedzącymi tu śniadanie i rozmawiał z Angelicą trzymając swoją córkę za rękę i czekając aż jego żona wróci z naklejkami.
-Aaron, posłuchaj mnie, skoro masz poglądy, to głosój tak jak chcesz, przecież na tym polega demokracja.- Schuyler chyba po raz tysięczny uderzyła w swoją dłoń plikiem kartek z przemówieniem.
-Angie, prze bez twój projekt przeszedł, co ty ode mnie chcesz?
-Mi nie chodzi o ten projekt Aaron! Ty po prostu musisz przestać być chorągiewką bez poglądów!- Brunetka pod koniec podniosła głos.
-Ja trzymam swoje pla...- nie dokończył, bo przerwała mi mała Theo.
-Tata jest cholongiefką? Jak fajnie! Będzie smigal na wietrze!
- Może i będzie śmigł na wietrze, ale w końcu go ten wiatr porwie, dlatego bycie chorągiewką jest okropne.- Angelica schyliła się do córki polityka i uśmiechnęła się, za to jej ojcu posłał spojżenia mówiące wyraźnie, że jego polityka ją obrzydza.

Burdel(Nie porządek) |Famous People AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz