6

124 17 2
                                    


Thomas otworzył drzwi i przepuscił Peggy przodem, przecież kultura, nie?
Dziewczyna rozejżała się po salonie, który łączył się bezpośrednio z przedpokojem i kuchnią, wszystkie pomieszczenia były prawie jednakowo brudne, ubrania, zabawki (należące do Theo Jr.), i butelki po piwie mieszamy się że zdjęciami z RÓŻNYCH sesji Thonasa. Jefferson modlił się, aby zdjęcia z tych całkiem rozbieranych były jednak gdzieś schowane. W sumie zabawne, że jakby nie patrzeć przyjaźnią się, a ona była u niego w domu pierwszy raz.
-Punkt za kanarkową kanapę, ale myślałeś może kiedyś, żeby ty posprzątać?- skrzyżowała ręce na piersi, a Thomas zastanawiam się jakiego koloru jest jej sweter, skoro jego żółta kanapa jest kanarkowa.
-Jaką kanapę?- spytał chcąc zręcznie ominąć temat sprzątania w domu.
-Thomas.
-Dobra, dobra...- Jefferson jęknął już wiedząc, że będzie to żenująca historia-bo ja miałem kiedyś sprzątaczkę, tylko...
-Tylko...-dziewczyna powtórzyła jego słowa kiedy ten długo nie kontynuował.
-Tylko muj styl życia tak nie przypadł jej do gustu, że zrezygnowała.- Naiwny właściciel owcy miał nadzieję, że jego przyjaciółka nie będzie drążyć tematu.
-Styl Życia?
-Chcesz się napić?- To była ostatnia deska ratunku, Jefferson wiedział, że Peggy kocha czerwone wino, ale był jedną z niewielu osób która jej je proponowała, a Schuler od jeszcze mniejszej ilości ludzi to wino przyjmowała- Na przykład wina? Czerwonego?

Brunetka milczał przez chwilę patrząc intensywnie w jakiś punkt nad ramieniem swojego rozmówcy i maltretowała rękaw swera, który dostała od Herculesa.
-Przekonałeś mnie- powiedziała w końcu, a na jej usta wkradł się figlarny uśmiech.
Thomas czując ulgę, że nie będzie musiał spowiadać się jedynastolatce z pewnych aspektów jego życia przeskoczył nad plątaniną ubrań i zabawek córki Aarona (uważał się za wójka tej słodkiej kruszynki, ale nikomu by się do tego nie przyznał) i wszedł do kuchni, aby następnie otworzyć barek i wyjąć z niej dwie lampki i niezwykle słabe wino.

Kiedy Peggy z nie ukrywają radością wspaniała się na "kanarkową" kanapę aby dostać się na drógą część pokoju Thomas zdążył wypić pół nalanego napoju. Schuler w końcu udało się bezpiecznie usiąść na blacie, bo przecież krzesla służą tylko do dostawania się do wysokich szafek, wzięła swoją lampkę i zaśmiała się.
-Z czego się śmiejesz?- zdezorientowany Jefferson rozejżał się po pokoju.
-Z ciebie.-Dziewczyna pokazała na niego palcem- Czy ty kiedy byłeś w moim wieku myślałeś, że piątkowe popołudnie będziesz spędzał w brudnym mieszkaniu z miliardem paparazzi pod drzwiami pijąc słodkie, czerwone wino z jedynastolatką? Jesteś porażką życiową Thomas.- Miłośniczka żółtego śmiała się w najlepsze.
- Nie przesadzaj, to co jest teraz nie odbiega aż tak bardzo od moich marzeń z dzieciństwa.- Brązowowłosa spojżała na niego ciekawie- jedynie zamiast ciebie był słodki, dorosły, brunet ale to można ominąć milczeniem.

Brunetce za to chumor poprawił się jeszcze bardziej.
-Wiesz co...miałam powiedzieć, że znajdę ci sprzątaczkę, ale może powinnam szukać sprzątacza?
-A rób co chcesz.

Chwilę puźniej, usłyszeli nachalne walenie w drzwi. Jefferson niechętnie powlekł się do drzwi i otworzył je. Z niedowierzaniem przetarł oczy, oto w przejściu stał sam Alexander Hamilton z rozczlchranymi włosami i szarymi cieniam pod oczami. Peggy zastanawiając się czemu Thomasa nie ma przez dość długą chwilę postanowiła to sprawdzić.
- Oo... Cześć Alex - najmłodsza Shuyler przywitała się widząc gościa.
-Cześć młoda, co tak pachnie? Jak grzanie... Jefferson do cholery! Znowu dajesz wino Peggy?!

Burdel(Nie porządek) |Famous People AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz