Nieważne jak długo byśmy się namyślali nad jakimś zagadnieniem. I tak nie wymyślimy czegoś, co jeszcze nie powstało. Filozofowie greccy, zresztą nie tylko oni, już ukazali nam ludzkie prawdy, a my wciąż łakniemy więcej wiedzy na ten temat - no, przynajmniej ta mniejszość intelektualna, bo reszta, jak już pisałam, cofa się do małpy.
Sokrates mówił, że mądrość jest źródłem dobra i piękna, Arystoteles łączył idealizm z materializmem, a Epikur poszerzał idee przyjemności. Zapewne jest wielu ludzi, którzy podzielają ich filozofię, albo kogoś jeszcze innego. W każdym bądź razie, człowiek podąża za tym, co już było i stara się to okazać na swój własny sposób, bo oczywiście można mieszać ze sobą różne style.
Artur Schopenhauer napisał w swym utworze pt. "Metafizyka życia i śmierci" następujące słowa: "Cierpienie jest istotą życia [...] jego niewysychające źródło tkwi w każdym." Ja się osobiście zgadzam z tym panem - jestem introwertycznym nihilistą, którego bawią żarty o samobójstwie i który najchętniej sam by takowe popełnił, heh. Cierpienie jest głównym wątkiem na tej scenie. Ale są też ludzie, którzy się z tym nie zgadzają.
Zauważyłam, że ludzie wymyślają, stawiają sobie jakiś cel, aby przebrnąć przez to życie, spirale pełną bólu i cierpienia, czasem agonii i marazmu, prowadzącą do śmierci. Zakładają pewnego rodzaju maskę, aby ukryć się przed rzeczywistością. Nie mówię, że jest to złe. Wręcz przeciwnie. Ale przy tym trzeba zdawać sobie sprawę z rzeczywistości.
Sama często ową maskę zakładam, przynajmniej próbuję. Najlepszym celem życiowym, jaki i ja obrałam, jest rozwijanie siebie, swojego umysłu. Dlaczego? Bo nigdy nie będziemy wystarczająco mądrzy, nigdy nie dotrzemy do celu, a mimo to, życie minie z pewnym sensem - dla nas oczywiście, gdyż samo w sobie sensu nie posiada.
Z drugiej strony, jak już piszemy o bezsensie, to na co mamy się starać coś osiągnąć, skoro w obliczu śmierci to wszystko będzie niczym? Otóż, przy śmierci dla ciebie może coś nie mieć znaczenia, ale dla całej reszty - owszem. Być może dla bliskich, być może dla całego narodu, albo nawet i świata. Zależy to już od tego, czego pragniesz i jak bardzo jesteś w stanie się poświęcić.
Czasami się zastanawiam czy to co piszę ma pogrążać innych w rozpaczy, czy też jakoś pocieszyć. Tu już chyba chodzi o interpretację własną. Napewno ma skłonić chociażby do małej refleksji nad swoim życiem.