Prolog

911 61 25
                                    

- Kurwa - warknął blondyn pod nosem, odsuwając się od biurka, po czym krzyknął w głąb mieszkania - Weza, macie tam prąd?!

- Tak, jasne, właśnie dlatego jest ciemno jak w dupie. Bawimy się po prostu zajebiście - odkrzyknął przepełniony irytacją brunet.

Eleven odszukał po omacku telefon i włączył latarkę. Westchnął przeciągle, zauważając, że kończy mu się bateria. Ruszył do kuchni, grzebiąc po szafkach w poszukiwaniu świeczek, niestety nie mógł znaleźć żadnej. Prychnął i poszedł do salonu, gdzie rzucił się na kanapę, lądując pomiędzy Wezą a Neskotem. Wszyscy trzej byli zdenerwowani, nie mieli światła, baterie w telefonach powoli zaczynały umierać, a prąd wywaliło akurat w najlepszym momencie oglądanego przez nich filmu.

Była dziesiąta wieczorem, a na dworze panowała okrutna burza. Deszcz lał tak, że ciężko było dostrzec sąsiedni blok, chmury wisiały nisko nad ziemią, a jedynym źródłem światła były pojawiające się co jakiś czas błyskawice. Pioruny raz po raz przecinały niebo jasną wiązką, a towarzyszące im grzmoty mogłyby budzić do życia nawet głęboko zakopane trupy. Mimo wszystko chłopcy nie byli szczególnie przerażeni, bardziej zirytowani brakiem jakiejkolwiek formy aktywności w postaci gier lub filmów.

- A może pójdziemy po prostu spać? Do rana chyba wróci zasilanie, nie? - rzucił Elek, spoglądając na przyjaciół.

- O tej godzinie? - prychnął Weza - O tej porze to my normalnie gramy, a nie... - w tym momencie komórka Mateusza umarła zupełnie, pozbawiając chłopaków światła na dobre.

- Masz coś jeszcze do powiedzenia? - Elek uniósł brwi, mimo że brunet nie mógł tego zobaczyć.

- A żebyś wiedział, że mam. Zamawiam kanapę! Śpisz na podłodze rudzielcu - zaśmiał się ciemnowłosy.

- Ej no nie, poróbmy coś - oburzył się Neskot - Pograjmy w pytania. Ja zaczynam. Elek, powiedz no nam, czego się boisz, ale takiego bardziej sci-fi.

- Ehh... Nie wiem no, że mnie piorun walnie i zmienię się w krwiożerczą bestię? Albo przerzuci mnie w jakiś inny wymiar? A tak w ogóle, to co ja odwalam? Zapomnijcie, ja idę spać.

Spotkało się to z pełnym dezaprobaty westchnieniem ze strony przyjaciół, jednak Mateusz nie przejął się tym zbytnio. Wstał i ruszył po omacku do swojego pokoju, starając się przy okazji nie wpaść na nic, co potencjalnie mogłoby mu zrobić krzywdę. Kilka minut później leżał już w łóżku zawinięty w kołdrę. Słyszał przyciszone rozmowy swoich gości z salonu, ale niespecjalnie mu przeszkadzały. Mimo wszystko było mu dobrze ze świadomością, że ktoś jest w mieszkaniu poza nim, zwłaszcza, że szalała burza. Jak powszechnie wiadomo, w takie noce, ponure i pełne błyskawic i grzmotów, mogą się dziać różne rzeczy. Czasem zwykłe, czasem mniej.

Blondyn podciągnął pierzynę jeszcze wyżej, w taki sposób, że wystawały mu tylko nos, oczy i włosy. Było mu ciepło i mimo wczesnej pory, poczuł się nagle niesamowicie śpiący. Przymknął powieki, wsłuchując się w wiatr, który zdawał się przenikać przez ściany i szaleć w jego pokoju, a nawet w głowie. Ten szum jednocześnie go relaksował i napawał niepokojem, wywoływał sprzeczne uczucia, które nie powinny się pojawiać jednocześnie. Nie wiedział, ile czasu zajęło mu zaśnięcie. Przestały do niego docierać rozmowy chłopaków z salonu oraz wszystkie inne dźwięki. Zamknął oczy zupełnie, oddając się ciepłu i bezpieczeństwu, jakie dawało mu łóżko. W końcu zasnął, przestając rejestrować cokolwiek.

Jedyne, co przedarło się do jego świadomości, to potężny, pojedynczy huk i lekki błysk pioruna.

~~~

Witam w kolejnym opowiadaniu o Elevenie. Będzie pisane w narracji trzecioosobowej, bo tak będzie mi łatwiej robić przeskoki, zresztą zobaczycie, mam nadzieję. Myśli bohaterów też prawdopodobnie będę wtrącać. Mamy tutaj krótki prolog, pierwszy rozdział już niedługo.
Jeśli się spodobało lub są już teorie spiskowe, zapraszam do okazywania i przedstawiania, chętnie popatrzę i poczytam.
Ata

Wrong world || ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz