Rozdział 17

159 19 7
                                    

*w 1*

Cały kolejny dzień był dla Matei niemal udręką. Nie działo się co prawda nic strasznego, ale okropnie jej się nudziło. Nawet ponagrywać nie mogła, żeby przypadkiem nie zepsuć Elevenowi jakiegoś zapisu. Jak już ma przegrywać, to niech przynajmniej robi to samodzielnie. Zresztą podejrzewała, że jej teksty mogą być delikatniejsze niż te chłopaka, a wolała nie narażać go na zbędny spam komentarzy o nagłej odmianie sposobu bycia. Siedziała akurat przy biurku, wpatrując się w leżącą na klawiaturze karteczkę z wiadomością. Klasnęła się w czoło, kolejny raz czytając tekst. Przecież nie wiedziała, kiedy Mateusz to przeczyta, albo czy w ogóle wróci do siebie, zanim nastanie następny dzień.

Zgniotła karteczkę i wyrzuciła do śmietnika. Chwyciła telefon i otworzyła kalendarz. Wpisała jako notatkę na jutro "Przychodzi Daria. Przygotuj się. Nie wiem, czy wiesz, ale jesteście razem". Taka opcja wydała jej się całkiem sensowna. Nawet jeśli jutro wciąż będzie tkwiła w ciele swojej męskiej wersji, nie będzie to miało większego znaczenia, ale jeśli wrócą do właściwych wymiarów, przynajmniej będzie wiedział, co go czeka. Matea miała tylko nadzieję, że Eleven nie namieszał zbytnio w jej rzeczywistości, a związek z Zeronem wciąż jest związkiem, a nie tylko jego wspomnieniem.

Spojrzała na zegarek. Dochodziła dziesiąta wieczorem, a ona nie miała pomysłu, co mogłaby jeszcze robić. Nie chciało jej się spać. Nagle światło w pokoju zgasło, a przez okno wpadł blask pioruna. Matea podniosła się z krzesła i podeszła do okna. Niby tak nie powinno się robić podczas burzy, ale nie bała się. Deszcz lał już w najlepsze, a niebo od czasu do czasu przecinała błyskawica. Grzmoty huczały gdzieś nad miastem, a blondynka wpatrywała się w krajobraz jak zaczarowana. Lubiła burzę, po prostu.

Nagle poczuła się niespodziewanie senna. Chwilę jeszcze stała w oknie, ale kiedy oczy zaczęły jej się samoczynnie zamykać i przysypiała na stojąco, odepchnęła się od parapetu i wskoczyła do łóżka. Przymknęła powieki, wsłuchując się w odgłos deszczu bijącego o szybę. Senność zmogła ją w kilka minut. W podróży do krainy Mofreusza towarzyszył jej odległy odgłos grzmotu i blady błysk pioruna.

*w 2*

- Mati? - do uszu blondynki dotarł przytłumiony głos - Mati?

- Hmm? - mruknęła, rozchylając powieki. Nad nią stał Neskot.

- Coś krzyczałaś przez sen. Dobrze się czujesz? Męczy cię ta wczorajsza sytuacja? - rudzielec wyglądał na szczerze zatroskanego, natomiast Matea zaczęła się usilnie zastanawiać, co też wyczyniał Mateusz przez te dwa dni.

- Powiedzmy...? A właściwie co się stało? Bo chyba przestałam wczoraj kontaktować - dziewczyna starała się wybrnąć jakoś sensownie z sytuacji.

- W sumie zasnęłaś dość szybko, jak na taką dawkę stresu. Ale moim zdaniem powinnaś zgłosić tego dupka, zasłużył sobie. Próba gwałtu to jednak przestępstwo.

Matea natychmiast podniosła się do siadu, głęboko łapiąc powietrze. Kto? Jak? Kiedy? Zaczęła się zastanawiać. To nie mogliby być Neskot ani Weza, Zeron w ogóle nie łapał się w kategorię. Ktoś musiał przyjechać. Nagle uświadomiła sobie, kto to mógł być, a w jej błękitnych oczach błysnęły łzy. Mateusz przeżył to za nią. Gdyby nie ta porąbana sytuacja, byłaby wczoraj sobą i wszystko spadłoby na nią. A to cholerny palant. Ukryła twarz w dłoniach, a zaraz potem poczuła na ramieniu dotyk czyjejś dłoni. Podniosła wzrok, napotykając zatroskane spojrzenie siedzącego obok rudzielca.

- Na pewno dobrze się czujesz? - Neskot doczekał się odpowiedzi w postaci niemrawego skinienia głową - Mati...? Czy to był... czy on groził ci już wcześniej? - zapytał przyciszonym głosem.

- Raz - jęknęła Matea, starając się nie wybuchnąć ponownie płaczem - Ale nie było tak... drastycznie. Obiecał, że da mi spokój, po tym jak... - nie udało jej się powstrzymać łez - Myślałam, że sprawa jest skończona, dlatego nic nie powiedziałam. Nie chciałam was martwić. Zeron też nic nie wie. I wolałabym, żeby tak zostało. Ja... On by mi chyba nie wybaczył.

- Ale to nie była twoja wina - Neskot uspokajająco gładził ją po ramieniu - Teraz jest już po wszystkim, nie martw się. Damy radę sami, nic mu nie powiem, obiecuję. Ale dlaczego miałby ci niby nie wybaczyć? Przecież chyba nie ty to zainicjowałaś.

- No nie, ale trochę... jakby, no... zgodziłam się, żeby nie było gorzej - widząc spojrzenie Tomasza, zamachała w powietrzu rękami - To nie tak, w sensie, nie było nic TAKIEGO, ale wiesz... - rudy niepewnie skinął głową - Zrozum, ja po prostu nie chciałam was martwić, naprawdę.

- Zamiast tego zamartwiałaś siebie? Od tego ma się przyjaciół, żeby w razie potrzeby mieć się do kogo zwrócić i poprosić o pomoc. Żaden z nas nie wątpi w to, że jeśli coś robisz, to jest to przemyślane, ale nie zawsze musisz radzić sobie sama. Wiem, że ciężko ci zupełnie na kimś polegać, ale od tego nas masz. Zawsze ci pomożemy - uśmiechnął się, co blondynka odwzajemniła, ocierając łzy z policzka koszulką.

- Dzięki - szepnęła, wtulając się w rudzielca - Naprawdę dziękuję. Nie wiem, co bym bez was zrobiła.

Trwali tak długą chwilę. Matea cieszyła się, że nie jest sama. Gdyby nie miała z kim pogadać, na pewno byłoby jej ciężej. Neskot natomiast zarumienił się, zaskoczony nagłym gestem przyjaciółki. Niby było to zwyczajne przytulenie, ale czuł to jakoś inaczej. Blondynka potrzebowała wsparcia i wiedział to. Mimo wszystko cieszył się, że akurat na niego nie patrzy, bo gdyby zauważyła jego rumieńce, na pewno zaczęłaby coś podejrzewać. Głaskał ją po plecach, przez co zdołała się uspokoić. Nie puszczała go jednak, co sprawiało, że zaczynał czuć się jakoś dziwnie. Może nie nieswojo, ale jakoś tak inaczej.

- Mati? - szepnął, a dziewczyna podniosła wzrok - Ja... chciałem ci coś powiedzieć... - przerwał, niepewny, czy to aby na pewno dobry pomysł.

- Słucham - odparła blondynka równie cicho, wpatrując się błękitnymi tęczówkami prosto w jego oczy.

- Ja... emm... Nie, nie ważne - poddał się. Wyzwanie go przerosło.

- Na pewno ważne, skoro się wahasz - Matea usiadła prosto, odrywając się od rudzielca - Jesteś przekonany, że powinnam wiedzieć? Czy boisz się konsekwencji?

- Po trochu obu - westchnął Tomek, jednak niebieskie oczy nie dawały mu spokoju - To chyba sprawa na jakiś inny moment - zdecydował w końcu, podnosząc się z materaca - Może lepiej zjemy śniadanie?

Matea tylko uśmiechnęła się i skinęła głową. Po chwili siedzieli już w kuchni, popijając ciepła kawę. Kiedyś jej powiem. Kiedyś na pewno. Tomek był zdecydowany, jednak nie na teraz. Matea natomiast wciąż nie była pewna, czy na pewno wczoraj do Elevena dobierał się Wiśnia, ale postanowiła nie pytać. Uznała temat za zakończony. Teraz cieszyła się już na kolejny weekend, który będzie mogła spędzić tylko z Zeronem.

~~~

Czy komuś jeszcze jest trochę żal Neskotka, czy tylko mi?
Poszło w kosmos back story Matei i całe piękne życie znowu jest piękne. Jej!
Pewnie się domyślacie, że to jeszcze nie koniec odpierdalania przeze mnie tego dzikiego szajsu. Czas trochę przywrócić porządek wszechświata. No... TROCHĘ, to chyba jednak za mocne słowo.
Trzymajcie się i do następnego.
Ata

Wrong world || ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz